czwartek, 27 grudnia 2012

~CHAPTER 22~ "Oh, Ruki, czyż to ty jesteś Ruki?" & "Kai-otousan"

 ~CHAPTER 22~

"Oh, Ruki, czyż to ty jesteś Ruki?" & "Kai-otousan"



Nie, tego ja się nie spodziewałam. 30 komentarzy?! Przerośliście moje najśmielsze marzenia XD Boże, jesteście wspaniali, a ja Wam się tak odpłacam ;_; Jestem niedobrym Rukim ;_; Tak dłygo nie dodaję chapterów... ale to naprawdę nie jest moja wina. Miałam za dużo nauki, teraz postaram się poprawić <3 Dobra, stwierdziłam, że zmienię swoją politykę co do komentarzy. nie będę teraz odpisywać wszystkim, bo jest Was za dużo XD Będę odpisywać tym, którym uznam, że muszę ;3 

SANOI: Snuj domysły! Snuj je! Nawet nie wiesz jaką mam radochę jak czytam coś takiego XD
INA: Twój komentarz mnie rozbroił XD Po prostu mnie powalił XD Ja też za Wami tęskniłam ;3
PAULINA: Wybacz, że teraz tak się skupiło na Aoim i Uru. Nie martw się, w tym Chapterze dostaniesz niezłą partię Rukiego i Reia ;3 Nie wiem czy dam radę oszczędzić Ci płaczu, to zależy jaką osobą jesteś i jakie rzeczy jak odbierasz ;3 Ale jeżeli jesteś wrażliwa, to wątpię... ^^"
TOSHI-CHAN: Naprawdę się cieszę, że dzięki mnie zaczęłaś pisać ^^ Nawet nie wiesz jak <3 I pisz komentarze! Pewnie, że Cię nie wyśmieję, ale pisz <3 Ja je kocham XD


I jak już mówiłam, nie porzucam bloga. To, że długo nie ma notki, to nie znaczy, że nie będę go kontynuować. Naprawdę, dziękuję Wam za wsparcie i za porządny ochrzan, a ten ktoś o kim mówię będzie wiedział <3

Tak więc, miłego czytania ;D


-----------------------------------------------

(Uruha)



Zajechałem pod apartamentowiec, w którym mieszkał Kai. Strażnik przy bramie tylko uśmiechnął się widząc mnie i przepuścił bez zatrzymywania. Starszy, uczciwy pan. Zaparkowałem i wszedłem do budynku. Wjechałem windą na szesnaste piętro w towarzystwie przemiłych starszych pań, które śmiało komentowały dzisiejszą młodzież. No cóż, czym byłby świat bez uroczych pań z osiedla? Odetchnąłem, gdy już wysiadłem z windy. Nacisnąłem dzwonek przy drzwiach z numerkiem dziewięćdziesiąt sześć i plakietką 'Yutaka'. Zawsze się śmialiśmy z numeru mieszkania Kaia, gdyż odwrotność tej liczby była bardzo interesująca. Oh, ten nasz Kai, zawsze mu się coś fajnego trafiało, a teraz? Właśnie... jaki był powód jego zachowania? Co takiego się stało? Roztrzęsiony Kai. Hmm... będę musiał się do tego przyzwyczaić. Te dwa słowa zupełnie do siebie nie pasowały. Nacisnąłem dzwonek jeszcze raz, zirytowany tym, że nikt mi jeszcze nie otworzył. Teraz dopiero usłyszałem kroki i drzwi wreszcie się uchyliły. Wszedłem do środka przyglądając się bacznie Kaiowi. Naprawdę sprawiał wrażenie roztrzęsionego. 
-Cześć Kai, co się stało takiego?
-Nie, nie, w sumie nic...
Westchnąłem. No to nie będzie łatwo. Zatrzymałem go kładąc mu rękę na ramieniu.
-Kai,-spojrzałem na niego uważnie-jeżeli zadzwoniłeś bez powodu, to nie ręczę za siebie. Już nawet nie powiem co mi przerwałeś, ale jeżeli mi przerwałeś, żeby mi teraz powiedzieć, że to nic, to pierwszy raz w życiu cię uderzę. 
-Może najpierw usiądź...
Teraz to on westchnął. Był zdenerwowany i było to po nim widać. Zdjąłem buty, kurtkę i wszedłem dalej, cały czas patrząc na niego. Rozglądał się gorączkowo, jakby myśląc intensywnie. Rozsiadłem się wygodnie w kuchni.
-A więc słucham. Co się stało?
Kai stanął przede mną wyraźnie zrezygnowany i znowu westchnął. 
-A nie powiesz chłopakom...?
-Jeżeli prosisz, to pewnie, że nie-uśmiechnąłem się. 
Zaczynałem się niepokoić. Takie zachowanie u Tanabe było bardzo dziwne. 
-Chodź.
Perkusista poszedł w stronę swojej sypialni. Otworzył drzwi i stanął w nich pokazując mi gestem, żebym wszedł do środka. Gdy już się tam znalazłem, stanąłem jak wryty. 
-Tylko nie krzycz, bo ją obudzisz, proszę.
Patrzyłem z niedowierzaniem. W łóżku naszego lidera spała spokojnie dziewczyna. Już teraz mogłem zauważyć jaka była drobna i niziutka. Miała rozsypane na białej poduszce długie blond włosy. Wyglądała ślicznie, trochę jak anioł. Usta miała lekko uchylone w uśmiechu, a policzki zarumienione. Wyglądała na spokojną, a rękami obejmowała brzuch. Spojrzałem na Kaia pytająco podnosząc jedną brew i oczekując wyjaśnień. Szatyn znowu westchnął. 
-Uru to... moja dziewczyna...
Zamrugałem kilka razy zanim to do mnie dotarło. 
-Haa...?-Zacząłem cicho uśmiechając się.-A co w tym złego? To chyba dobrze, nie? 
No i tylko o to mu chodziło? Nie, nie, nie, coś mi tu nie grało. 
-I jest ze mną w ciąży.

-----------------------------------

(Aoi)

Minął miesiąc. Zaczynało mnie to wszystko coraz bardziej denerwować. Kaoru nie zaprzestał tych swoich gierek, a na dodatek Uruhy prawie nie widywałem, odkąd wtedy zadzwonił do niego Kai. Przesiadywał u niego całymi dniami i nocami i nawet nie powiedział mi czemu. Gdy tylko próbowałem się go o to zapytać mówił, że nie może mi powiedzieć. I takim sposobem widywałem go jedynie na próbach, na które przyjeżdżał z Kaiem i z nim również odjeżdżał. Rano, gdy się budziłem już go nie było i wracał późno w nocy, gdy już zazwyczaj spałem. To prawda, kocham go, ale taki związek zaczynał mnie naprawdę męczyć. Na domiar złego, Kaoru się rozkręcał i zaczynał uciekać się do coraz to nowszych sztuczek. Podrzucał do mojej szuflady swoją bieliznę, chodził nago po domu, albo zdarzało mu się na mnie wpadać i ocierać się o to strategiczne miejsce. Pewnie chciał, żeby Uruha się na niego złościł, ale na jego nieszczęście Kouyou nigdy nie widział, bo go po prostu nie było. Denerwowało mnie to. Cała ta sytuacja. Obaj mnie denerwowali. I Kaoru i Kouyou. Coś czułem, że jeszcze trochę i nie wytrzymam. No cóż... Zgasiłem światło i położyłem się sam, tak jak ostatnio. Ciekawe czy Uru jeszcze mnie w ogóle kochał i co on sobie wyobrażał. Zamknąłem oczy. Oby miał dobre usprawiedliwienie.

--------------------------------------

(Reita)

Obudziłem się rano słysząc ten straszny i natarczywy dźwięk. Wyciągnąłem rękę na ślepo wyłączając to dzwoniące ustrojstwo zwane budzikiem. Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się na widok, który mnie zastał. Leżałem tuląc do siebie śpiącego Rukiego, który na dodatek uśmiechał się przez sen, tak szczerze i słodko. Tknął mnie ten widok. Zdałem sobie sprawę, że pierwszy raz się tak uśmiechał. Czyżby zaczynał się przełamywać? Fajnie by było. Bardzo bym chciał, żeby przełamał te bariery, które nie pozwalały mu żyć normalnie. Ahh, Reita, powoli, wszystko w swoim czasie. Teraz musisz ruszyć dupsko z wyrka. Wstając przykryłem Rukiego szczelniej kołdrą. Zawinął się w nią bardziej, jakby się do kogoś tulił. Ooh, słodko. No i że on ma być z Yuuno niby? Przecież to uke jest! No... był za słodki, żeby być seme. Uuh, to niemożliwe. Reita, uspokój się. Poczochrałem mu włosy delikatnie i zszedłem na dół ogarnąć się. Gdy już to zrobiłem, otworzyłem lodówkę. Hmm... co by tu zrobić Rukiemu na śniadanie do szkoły? Pomijając fakt, że nie umiem robić bento to pozostały mi tylko dwie możliwości. Kanapki, albo nic. No cóż, będzie musiał przeżyć na moich kanapkach. Miejmy nadzieję, że mu nie zaszkodzą. Gdy skończyłem je robić ładnie wszystko zapakowałem i włożyłem chłopakowi do szkolnej torby. Poszedłem spowrotem na górę patrząc na wciąż śpiącego blondyna. Kiedy stał się dla mnie tak ważny? Przecież jeszcze miesiąc temu chciałem zabić Uruhę, za to, że zwalił mi go na głowę, a teraz? Był trochę jak dziecko albo młodszy braciszek, którym trzeba było się zaopiekować. No, czas najwyższy go obudzić. Usiadłem na skraju łóżka i chwyciłem rąbek kołdry, delikatnie ją z niego zsuwając. Zadrżał lekko zwijając się w kłębek. Miał na sobie krótkie spodenki i za duży T-shirt, pożyczony ode mnie. Był taki bezbronny. Jak taka drobna osoba miała się bronić przed tym, co ją spotkało...? Reita! Ogarnij się. Nie myśl o tym. Potrząsnąłem go delikatnie za ramię, ale on tylko mruknął coś pod nosem i spał dalej. Oh, Ruki, nie rób mi tego. Nienawidzę cię budzić, bo czuję się jakbym robił ci krzywdę. Dobra, Reita, teraz naprawdę weź się w garść. Odwróciłem go w swoją stronę i potrząsnąłem nim jeszcze raz. 
-Ruki, wstawaj. Musisz iść do szkoły. Hey, młody, wstawaj.
Tym razem zadziałało i Takanori otworzył oczy, zaspany. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a potem skupił wzrok na mnie. 
-Wyłączyłem ci budzik i zrobiłem ci śniadanie do szkoły-uśmiechnąłem się do niego. 
-Ahm... dziękuję, nie musiałeś...-odwrócił wzrok patrząc gdzieś w stronę drzwi. 
-Ale chciałem.  A tak na marginesie, musisz wstać, panie licealisto.
O tak, użyłem tego słowa z premedytacją ciesząc się jak głupi. On spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Oczywiście. Właśnie zamierzałem to uczynić. 
Wstał z łóżka wymijając mnie i podszedł do szafy, w której wisiał jego mundurek. Wyjął go przyglądając się ubraniu przez chwilę, a potem wyszedł, idąc prawdopodobnie do łazienki. Kiedy zszedłem na dół, Ruki stał przed lustrem już w mundurku. Uśmiechnąłem się.
-Pokaż się tu, panie licealisto.
Stanąłem obok niego i zlustrowałem go od stóp do głowy. Oh, pasował mu ten mundurek. Zwykłe granatowe spodnie z marynarką w tym samym kolorze i biała koszula. Ot, tyle, a jednak dawało to świetny efekt. 
-Dobrze?-Spytał.
-Tak, wspaniale, panie licealisto. Będzie pan największym przystojniakiem w klasie od dzisiaj-zaśmiałem się i poczochrałem mu włosy, które zaraz poprawił.
Zdawało mi się, czy się wzdrygnął, gdy go dotknąłem? Widać było, że się denerwował. Szczerze, ja też się denerwowałem. Martwiłem się o niego. Wierzyłem, że sobie poradzi, ale mimo tego, bałem się. Wiedziałem, że będzie miał w klasie Yuuno, a ona go samego nie zostawi, ale jednak dalej się martwiłem. Przecież zdawałem sobie sprawę, że on też się boi, a to jeszcze potęgowało moje uczucia. Bardzo się bał, ale to musiało się stać. No cóż, taka kolej rzeczy Reita, dzieci idą do szkoły. 
-Rei... mam pytanie. 
-Tak?-Skupiłem się na nim. 
-Jaką linią metra dojadę do tej szkoły? 
Patrzyłem na niego nie rozumiejąc co właśnie powiedział. Czy on na głowę upadł, czy co? 
-Żadnym metrem mi nie będziesz jeździł, Ruki. Zapomnij. Braciszek Reita cię zawiezie-uśmiechnąłem się. 
Chłopak spojrzał na mnie jakby zakłopotany.
-Ale... nie musisz, nie kłopocz się...
-Ale chcę. Nie będziesz się metrem włóczył, jak mogę cię podwieźć, nie? Poza tym i tak muszę dzisiaj pójść tam z tobą. Biorę za ciebie odpowiedzialność, a na dodatek jako absolwent tej szkoły czuję się zobowiązany cię do niej zaprowadzić.
Ruki nie odpowiedział, tylko kiwnął głową. Szybko się zebraliśmy i wyszliśmy z domu. Podróż nie obyła się bez stania w korkach, ale byliśmy na miejscu jeszcze dwadzieścia minut przed czasem. Ooh, jak ja dawno tu nie byłem! W sumie, z zewnątrz nic się nie zmieniło, ewentualnie pomalowali ściany. Spojrzałem na blondyna. Siedział wpatrując się w budynek szkoły z przestrachem. Położyłem mu rękę na ramieniu, na co wzdrygnął się i spojrzał na mnie.
-To co, idziemy? 
Chłopak kiwnął głową i wysiadł z auta. Weszliśmy głównym wejściem idąc do gabinetu dyrektora. W środku było uczniów, a od dzisiaj Ruki miał zostać jednym z nich. Gdy doszliśmy, zapukałem do drzwi. Wszedłem, gdy odpowiedziało mi ciche 'proszę', a za mną wszedł również Takanori ociągając się trochę. Musiał się czuć strasznie. 
-Czyż to nie łobuziak Suzuki, który robił wszystko, byleby tylko przełożyć sprawdzian?-Odezwał się siedzący za biurkiem dyrektor. 
-No patrzcie, kogo my tu mamy. Nie poznałbym cię. Wyrosłeś, Akira. 
Stary pan dyrektor i mój były wychowawca. O, jak miło tak sobie czasem wrócić do przeszłości. Matko, oni mnie pamiętają, a chodziłem do tej szkoły ponad dziesięć lat temu. Jak oni to robią? Jak to powiem Kouyou, to mi nie uwierzy. 
-Witam panie dyrektorze i panie Okuda-uśmiechnąłem się.-Oczywiście, że to ja, któż by inny? 
-A co, przyszedłeś sprawdzian przełożyć? 
Zaśmiałem się razem z nimi. 
-Nie, to już przeszłość. Teraz to ja młodsze pokolenie przyprowadziłem. 
-Młodsze pokolenie mówisz?-Pan Okuda spojrzał na mnie badawczo.-To ile ty miałeś lat jak zostałeś ojcem, że twoje dziecko już do liceum? 
Zaśmiałem się. 
-No i jak zwykle pan w dobrym humorze. Braciszka przyprowadziłem.
Ruki skłonił się lekko i przedstawił się. Pan Okuda spojrzał na niego z uśmiechem.
-No, nie powiedziałbym, że jesteście rodziną. Przecież to jest zupełne twoje przeciwieństwo, Akira. Miło mi cię poznać, Takanori. Nazywam się Okuda Kenji i od dzisiaj będę twoim wychowawcą. Mam nadzieję, że się polubimy, co nie? 
Uśmiechnąłem się. Pan Okuda był idealnym wychowawcą dla Rukiego. Miły, uśmiechnięty i pomocny, a przy okazji zabawny. Dzieciaki z jego klasy miały wielkie szczęście i nawet nie zdawały sobie z tego sprawy. 
-Matsumoto-san,-zaczął dyrektor-mam nadzieję, że będziesz czuł się dobrze w naszej szkle. Życzę ci powodzenia. Pójdź proszę teraz ze swoim wychowawcą do klasy, dobrze? Gdybyś czegoś potrzebował, to zawsze możesz przyjść. 
-Tak, dziękuję panie dyrektorze.
Wyszliśmy i przemierzyliśmy dość długą drogę do klasy 2-B/ B. No, moja klasa. Jak miło. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że była pusta. 
-Pozwól Takanori, że ja będę ci mówił po imieniu. Nie lubię się inaczej zwracać do młodzieży-uśmiechnął się.-Twoja klasa zaczyna dzisiaj wyjątkowo później, ale to nawet dobrze się składa. Będziemy mieć całą godzinę na rozmowę. Jeżeli Akira zechce i ty byś chciał, to może tu zostać, a jeżeli nie, to może wyjść, twoja decyzja. 
-Niech zostanie, proszę. 
-Dobrze. Zanim przejdę do rzeczy, to pierwsza rzecz, za którą dyrektor mnie udusi, jeśli o tym chociażby nie napomknę. Twój kolor włosów. 
-A co z nim nie tak...?
-Naturalny czy farbowany? 
-Naturalny. 
-Mówisz prawdę?
-Tak, mówi-wtrąciłem. 
-No cóż, skoro tak mówicie, to dobrze. Po prostu farbowanie włosów jest niezgodne z regulaminem, więc wolałem się upewnić, żeby dyrektor cię nie ganiał. Przechodząc dalej, dostałem informację od Yuuno, że możesz mieć pewne braki w nauce, chociaż starasz się je jak najszybciej nadrabiać. Nie musisz się tym denerwować. Powiedziałem nauczycielom już wczoraj, więc narazie potraktują cię ulgowo. Fajnie by było, gdybyś jeszcze po lekcjach przyszedł do mnie. Porozmawialibyśmy o twoich ewentualnych korkach, oke? 
-Mhm. Dziękuję bardzo. 
-Nie musisz mi dziękować, wystarczy, że zdasz klasę-uśmiechnął się. 
Przez pozostałą część czasu pan Okuda wypytywał Rukiego o naukę, zainteresowania, przyjaciół. Wręczył mu plan lekcji, a mi terminarz wywiadówek. No, teraz to ja się poczułem staro.
-Ah, jeszcze jedno Takanori. Chciałbym cię poprosić o dyskrecję w pewnej sprawie.
-Jakiej sprawie, proszę pana?
-Ja i dyrektor wiemy naprawdę, kim jesteś, Ruki. Wiemy także, że Akira nie jest twoim bratem. Chciałbym cię prosić o to, żebyśmy tylko my wiedzieli. Nikt inny nie musi, dobrze? Chodzi o to, żeby szkoła miała spokój i żebyś ty miał spokój w szkole.
-Tak, nie ma sprawy proszę pana. 
-To co, Ruki-zacząłem-mam nadzieję, że przeżyjesz i wrócisz do domu. 
-Postaram się. 
-Hey...-spojrzałem na niego-Wiem, że dasz radę. Daj z siebie wszystko, dobrze?
-Okey.
--Obiecujesz?
-Obiecuję. 
-Dobra, tylko jak dostaniesz uwagę za pisanie tekstów na lekcjach, to już nie moja sprawa-zaśmiałem się.
-Oh, nie martw się Akira, na pewno będzie grzeczniejszy niż ty byłeś. ]
-O nie, będzie jeszcze gorszy. W końcu jest pod opieką Teizoku. 
Nauczyciel miał oczy jak pięciozłotówki i patrzył na mnie przerażony. 
-Teizoku...?-Spytał Ruki.
-Teizoku to najbardziej znany gang w historii tej szkoły, a tworzyła go reszta twojego zespołu z Akirą na czele. Na szczęście działał tylko rok, dopóki Yuu nie skończył szkoły, bo bez niego już się dali opanować. Oni jednak skończyli tę szkołę dawno temu, więc już się nie boję, chyba, że zamierzasz reaktywować ich gang. Jeżeli tak, to nie wiem jak ja to przeżyję-zaśmiał się.
-Naprawdę byli aż tak niegrzeczni? 
-Oni byli więcej niż niegrzeczni. Żywe szatany. No ale cóż, my nie o tym teraz. Niestety, za chwilę będzie dzwonek, więc Akira musisz nas opuścić. Nie martw się o Takanoriego, jest pod moją opieką, więc nic mu nie będzie. 
Westchnąłem. 
-No, młody, pan Okuda ma rację. A tak na marginesie, to reaktuwuj Teizoku z Yuuno-zaśmiałem się. 
-O nie, ja na to nie pozwolę. A teraz Akira, najwyższy czas, idż już. 
Spojrzałem na Rukiego. Jego wzrok mówił 'Boję się', a ja nic nie mogłem zrobić. 
-To żegnaj, panie licealisto. Jak skończysz to zadzwoń, wpadnę po ciebie. Uśmiech proszę i idę. 
Takanori uśmiechnął się. Zatrzymałem się przy drzwiach i również się uśmiechnąłem, mając nadzieję, że dodam mu otuchy. Wyszedłem zamykając drzwi. Boże, mój biedny Ruki jest w szkole. Jak ja to przeżyję?

(Ruki)

Źle się czułem. Serce waliło mi jak młotem, a na dodatek byłem tu sam. Niedobrze. Pan Okuda był miły, to fakt, ale... czułem się nieswojo. Byłem w tej klasie sam, ale patrząc na ilość osób zaraz pojawi się tu ze trzydzieści osób. 
-Boisz się, Takanori?-Zagadnął mnie nauczyciel.
Nie był jakoś specjalnie stary. Miał krótko ścięte czarne włosy. Nosił okulary trochę podobne do nerdów. Brązowe. Był wyższy nawet od Akiry. Klasa, w której siedziałem była dość duża i posprzątana. Pojedyncze ławki były ustawione w rzędach, zwrócone przodem do dużej tablicy, przed którą stało nauczycielskie biurko. W gablotach wiszących na ścianach znajdowały się różne plansze z nutami. W tyle klasy stało czarne pianino, a nad nim wisiała gitara.
-Podoba ci się tu? Jak już pewnie zdążyłeś zauważyć, jest to sala muzyczna. Umiesz na czymś grać?
-Nie bardzo, uczę się od niedawna.
-Będąc w tej klasie musisz wybrać sobie instrument, który będzie twoją specjalnością. Chciałbyś się może nauczyć na czymś szczególnie grać?
-Ahm… może na pianinie?
Mężczyzna uśmiechnął się.
-Tak jak Akira. On również uczył się na pianinie. Dobrze, będziesz piątą osobą w klasie, która gra na pianinie. Większość klasy uczy się grać na gitarze, ale mając pod ręką Kouyou i Yuu chyba się nie musisz o to martwić-uśmiechnął się.
-Uczył ich pan?
-Tak, wszystkich ich uczyłem. Na szczęście w czwórkę, byli razem w tej szkole tylko rok. Nie będę ci opowiadał za dużo, popytaj ich. To są dobre chłopaki, mimo, że rozrabiali. A, powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Czy Kouyou dalej przebiera się za dziewczynę?
Zaniemówiłem. Że co?
-Nie… a robił tak?
-Pewnie, w pierwszej klasie został miss szkoły. No ale zapytaj się go sam i pozdrów wszystkich przy okazji.
-Okey.
-A teraz nie martw się, Takanori. Będzie dobrze-pan Okuda uśmiechnął się miło.
Zadzwonił dzwonek. Miał strasznie głośny i natarczywy dźwięk.
-To jest dzwonek na przerwę. Myślę, że większość czeka już przed klasą, bo ją zamknąłem, ale teraz już muszę otworzyć. Możesz usiąść tam pod oknem w trzeciej ławce.  Obok siedzi Yuuno. Wiem, że się znacie, więc nie powinieneś się czuć nieswojo. Tylko nie gadajcie-zaśmiał się.
Wstałem i wziąłem torbę siadając we wskazanej przez nauczyciela ławce.
-A, no i teraz mamy muzykę-powiedział odkluczając drzwi i rozsuwając je na całą szerokość.
Puścił mi oczko i wyszedł. Przeszły mnie ciarki. Starałem się nie patrzeć na wchodzących uczniów. Czułem, że mi się przyglądają. Tylko ja siedziałem sam. Reszta ludzi skupiła się w grupkach i rozmawiała. Dość cicho. Gdy zdarzyło mi się spojrzeć na kogoś, szybko odwracał wzrok i zaczynał szeptać. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Szukałem wzrokiem Yuuno. Miałem nadzieję, że szybko się pojawi.
-Nee, ty musisz być Taka-chan, prawda?
Spojrzałem przed siebie. Stała tam niska dziewczyna. Miała na sobie krótką i granatową spódniczkę oraz marynarkę w takim samym kolorze. Na dodatek miała białą koszulę z zawiązaną pod szyją czarną kokardką. Na nogach miała białe zakolanówki z granatowym akcentem w postaci trzech poziomych pasków. Była bardzo ładna. Miała słodką buzię i długie, kręcone blond włosy do pasa z grzywką spadającą lekko na jasnobrązowe oczy. Spoglądała na mnie z głową przechyloną lekko w bok, co dodawało jej uroku. Wyciągnęła dłoń przed siebie i pomachała nią przed moją twarzą.
-Hey, odpowiesz mi?
-Ahm, oczywiście… tak, to ja.
-No to witaj w naszej klasie Taka-chan!-Rzuciła mi się na szyję tuląc mnie. Boże, nie wyglądała na to, co by miała tyle siły
-Nyaa, Kyuumi, nie męcz już go. Może byś go puściła? Przecież nawet go nie znasz.
Blondynka oderwała się ode mnie i spojrzała w stronę, z której dochodził głos.  Ja również spojrzałem w tamtą stronę. Na ławce za mną siedział chłopak. Prawdopodobnie brat bliźniak tej dziewczyny. Miał proste, pocieniowane i brązowe włosy, a na nich czarne kocie uszy. Niby wyglądali identycznie, a jednak się różnili. Chłopak sprawiał wrażenie zamyślonego.  I co było z tymi kocimi uszami?
-Kyuuhi, ale to jest Taka-chan. Yuuno nam o nim opowiadała, pamiętasz?
Chłopak uśmiechnął się.
-Nyaa! Pamiętam! Jeżeli tak, to miło poznać. Jestem Kyuuhi. Mam pytanie. Masz coś do kotów?
-N-nie… nie mam nic do nich. Są… śliczne?
Kyuuhi uśmiechnął się.
-No, jesteś w porządku. Teraz Kyuumi może cię tulić.
Blondynka uśmiechnęła się.
-Nee, Taka-chan, teraz powinieneś czuć się zaszczycony-uśmiechnęła się.-Pozwolenie od braciszka to coś ekskluzywnego-powiedziała siadając w ławce przede mną.
-Nie wymyślaj, Kyuumi-odparł szatyn usadawiając się w ławce za mną-każdy kto lubi koty dostaje pozwolenie, a że w tej klasie są sami idioci nie lubiący kotów, to już nie moja wina.
Uśmiechnąłem się. To rodzeństwo sprawiało, że byłem w jakimś dobrym humorze. Jeżeli mnie znali, to znaczy, że byli znajomymi Yuuno. Chociaż, z drugiej strony, wciąż zastanawiały mnie te uszy… Nie zdążyłem o nie zapytać, bo zadzwonił dzwonek. Wszyscy usiedli w swoich ławkach, a po chwili do klasy wszedł pan Okuda. Miejsce obok mnie wciąż jednak stało puste.
-Dzień dobry wam wszystkim-zaczął mężczyzna-dzisiaj lekcję zaczniemy od przedstawienia wam kogoś. Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, mamy w klasie nowego ucznia. Takanori, zapraszam cię tu na środek.
Nagle trzydzieści par oczu skierowało się na mnie. Wstałem powoli czując, że mało brakowało mi do bliskiego spotkania z podłogą. Stanąłem pod tablicą i spojrzałem na bliźniaki, które uśmiechały się i trzymały uniesione do góry kciuki. No, przynajmniej Kyuumi, bo jej brat ręką wykonywał ruch, jakby się łasił. Hmm, to chyba miało oznaczać powodzenia. Wziąłem głęboki oddech.
-Nazywam się Matsumoto Takanori. Jest mi bardzo miło poznać was wszystkich-skłoniłem się lekko.
-Mam nadzieję, że mu pomożecie zaaklimatyzować się w nowej klasie. Liczę na was. A teraz, macie do niego jakieś pytania warte zadania na forum klasy?
Wstała jakaś dziewczyna z tyłu. Miała związane w dwa kitki ciemne włosy i nosiła okulary.
-Jestem Eguchi Aiko, przewodnicząca klasy. Przepraszam za takie pytanie, ale każdy w tej klasie chciałby znać odpowiedź, więc zadam je przy wszystkich. Jesteś bardzo podobny do pewnej dość znanej osoby. Czy śpiewasz może w the GazettE i jesteś nazywany Ruki?
W klasie zapadła całkowita cisza. Nawet bliźniaki przestały się uśmiechać, a wszyscy patrzyli się prosto na mnie. Moje serce na chwilę stanęło. W końcu uśmiechnąłem się, starając się, żeby wyglądało to jak najbardziej naturalnie.
-Nie, przepraszam, musiałaś mnie z kimś pomylić. Nawet nie wiem kto to…
-No, Aiko, mówiłem, że to niemożliwe, żeby ktoś taki jak Ruki chodził do zwykłego liceum-odezwał się ktoś.
-Tak, faktycznie, masz rację Teguchi. To niemożliwe… po prostu… wybacz Matsumoto-san, jesteś po prostu do niego podobny-dziewczyna ukłoniła się.
Odetchnąłem. Nie wyszło. Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich zdyszana Yuuno.
-Przepraszam… za spóźnienie…-uśmiechnęła się przepraszająco do nauczyciela, a potem zauważyła mnie i uśmiechnęła się szeroko. –A jednak jesteś, Ruki!-Krzyknęła głośno skacząc w miejscu.
Wszyscy siedzieli zszokowani, a pan Okuda usiadł i pacnął się w czoło.
-Dziękuję ci Yuuno, właśnie go wydałaś.

----------------------------------------------------
 
Mam nadzieję, że ten Chapter wynagrodził Wam długie oczekiwanie na niego ;3 Oczekuję reakcji, knowań i snucia dalszych wydarzeń XD 

Dziękuję Wam wszystkim za nominację do Liebster Award! Jesteście niesamowici! Kocham Was <3 Odpowiedzi w zakładce u góry. 

A tak offtopowo, Ruki, jak to Ruki sobie śpiewa. No i nagrałam ostatnio cover. Jakby ktoś zechciał posłuchać, to zapraszam ;3 (Ruki-Tawagoto Speaker)



Uwaga, jakby były jakieś problemy albo coś z tą notką, to piszcie, bo ja miałam z nią całkiem niezłe problemy. 


A, no i MERII KURISUMASU <3