Nie, nie martwcie się. Ruki... Ruki żyje.
ZACZNIJMY JEDNAK OD CZEGOŚ INNEGO.
13
stycznia 2012 powstał mój blog, ma już dwa lata, dacie wiarę? Wiem, że
od wakacji nic żem tu nie wrzuciła, ale... Ale się cieszmy! (Byłam
pewna, że to 17, dlatego opóźnienie 1 dzień xD)
Chcę Wam
podziękować, to takie miłe... Szczególnie, że dalej do mnie wypisujecie,
że chapter kiedy. Miał być na wczoraj, ostatecznie na piątek. Nie
obiecuję, raczej się nie wyrobię. Może mi się uda coś w ferie...
Mam
mnóstwo nauki, bardzo długo leżałam w domu chora, ale nie tak chora,
żeby pisać chaptery. Nie ogarniałam co się ze mną dzieje i 2 miesiące z
głowy...
Ej, wiecie, że nie zamierzam porzucać bloga, nie? Bo nie
mam takiego zamiaru. Jednak nie umiem się zebrać i czegoś napisać, a
jak już to to jest takie... mdłe i wymuszone... bleeeee... Nie zamierzam
wrzucać żadnych zapychaczy, bo będzie jeszcze gorzej. Mam nadzieję, że
mnie zrozumiecie, choć troszkę, prawda...? Mam kryzys, że tak powiem.
A tak w ogóle to Was kocham.
Pomóżcie mi, bo ja już nie umiem się męczyć sama ze sobą i moją nieefektywnością...
A na razie poświętujmy urodzinki TRS!
~Ruki
wtorek, 14 stycznia 2014
piątek, 26 lipca 2013
~CHAPTER 25~ "A to Ci niespodzianka... nawet dwie!"
~CHAPTER 25~
"A to Ci niespodzianka...nawet dwie!
Witam Was w tę wspaniałą noc. Pierwszą noc w moim nowym mieszkaniu, śpię tu sama z wyrąbistym komputerem, nielimitowanym internetem i japońskimi sąsiadami nad głową. FUCK YEAH.
W sumie, ciężko powiedzieć, że śpię, bo tego nie robię, a pracuję XD Piszę dzielnie i wytrwale opo! XDD
Wiecie, nie będę się tłumaczyć, bo zawsze to robię. Ja już po prostu tak mam, że między rozdziałami jest masakryczna przerwa. Jakoś tak... nie umiem pisać systematycznie. Ani na termin nie napiszę rozdziału... Ja po prostu nie jestem w stanie.
Wiecie, nie będę się tłumaczyć, bo zawsze to robię. Ja już po prostu tak mam, że między rozdziałami jest masakryczna przerwa. Jakoś tak... nie umiem pisać systematycznie. Ani na termin nie napiszę rozdziału... Ja po prostu nie jestem w stanie.
Ej, ej *tyka palcem* A Wy wiecie, że ja Was kocham? Po prostu kocham. Jesteście świetni. Dziękuję Wam za takie wsparcie podczas tej sprawy z plagiatem. Nie sądziłam, że będzie aż taki odzew... <3 Ja Was naprawdę kocham ^^
Muszę coś tu przy okazji wyjaśnić. Wiem, że najpierw autorkę zjechałam równo, tak, to prawda. Ale pisałam z nią potem na gg i wyjaśniała mi parę rzeczy. Pozwólcię, że przedstawię jej obronę:
ToshiDiru powiedziała, że ten plagiat był projektem edukacyjnym z informatyki pt. "Jak szybko wieści rozchodzą się w sieci?" Powiedziała, że mogę jej wierzyć, lub nie, ale to prawda.
No to teraz co ja o tym:
-Projekt edukacyjne, robione w drugiej gimnazjum muszą zakończyć się najpóźniej w maju. Plagiat został odkryty w czerwcu.
-Plagiat jest karalny.
-Nauczyciel musiałby to ocenić, z czego wynika, że musiałby to też przeczytać. Nie dałby rady, to przecież yaoi.
3 moje argumenty i na mój rozum, cała ta teoria upada.
Ktoś mi mówił (dokładnie KiRa), że nie mam co się przejmować tylko cieszyć, bo to w sumie też powód do dumy. Tak, to prawda, w pewnym sensie byłam zaskoczona, że to był plagiat WŁAŚNIE MOJEGO opowiadania, co nie zmienia faktu, że wkurzyło mnie to niemiłosiernie <3 A co do tego, czy bym się zgodziła, na użycie mojego pomysłu? Oczywiście, że tak, z zaznaczeniem, że pomysł jest mój ^^
A tak w ogóle, wiecie co? Dobiliście mi tyle wyświetleń,że boty mi zaczęły spamować komentarze AHAHAHA XD Ja Was naprawdę kocham.
A teraz, miłego czytania ;D
--------------------------------------------------------------------------
(REITA)
W samochodzie zapadła cisza. Niby powiedział, że wszystko w porządku, ale miałem wrażenie, że jednak nie. Patrzył gdzieś w przestrzeń za oknem jakby była to najbardziej interesująca rzecz na świecie. Westchnąłem w duchu i skupiłem się na drodze. Jak nie chce mówić, to nie będę go zmuszać. Z drugiej strony jednak zastanawiało mnie to, co można zrobić pierwszego dnia szkoły będąc Rukim? Przecież on, o ile się nie mylę powinien siedzieć cicho na lekcjach, robić wszystko co kazali nauczyciele. Co też sobie mógł naskrobać? Kiedy stał i rozmawiał z nią, to wszystko było dobrze, dopiero wsiadając do samochodu jakby sobie przypomniał, że ma jakąś przykrą lub złą wiadomość. Ciekawe czy Yuuno poznała go z jakimiś swoimi przyjaciółmi. A może jest taki właśnie dlatego, że nikogo tutaj nie poznał, może jest zbyt przerażony? W końcu Takanori mógł się martwić właśnie z tego powodu, ale żeby aż tak? Przecież miał czarnowłosą, na pewno nie zwlekała z przedstawianiem go swoim znajomym.
No cóż, jeżeli sam mi powie to dobrze, a jak nie, to trzeba to będzie od niego jakoś wyciągnąć. Albo od Yuuno.
-Reita... - spojrzał na mnie, ale natychmiast odwrócił się z powrotem do okna.
Zapaliła mi się czerwona lampka. Aha, czyli jednak coś było nie tak.
-Tak? - Zapytałem zastanawiając się, czy mi teraz odpowie.
Spojrzał na mnie troszkę taki... niepewny?
-Chodzi o to, że z Yuuno i resztą umówiliśmy się dzisiaj do kina. Czy... czy mógłbym iść...?
Dobrze, że teraz staliśmy na światłach, bo bym chyba spowodował wypadek. Co? Do kina? Nie, nie, nie, to na pewno nie o to chodziło. Być może bał się zapytać o pozwolenie bojąc się, że mu odmówię, ale zapytany o szkołę nie powinien tak milczeć. Po za tym, co to miało znaczyć? Ruki gdzieś chciał iść? Ze znajomymi? Czyli jednak sobie jakichś znalazł! Zuch chłopak.
Zdałem sobie sprawę, że patrzę się na niego głupio dopiero wtedy, gdy ktoś za mną zatrąbił widząc, że nie jadę mimo tego, że było już zielone. Czym prędzej się zreflektowałem i ruszyłem, żeby nie blokować ruchu. Uśmiechnąłem się.
-Oczywiście, że możesz iść. Nie musiałeś się pytać, wiesz? Nie będę Ci przecież zabraniał spotkań z przyjaciółmi. Dobrze, że znalazłeś sobie znajomych w swoim wieku. - Pogłaskałem go po włosach na co drgnął lekko, ale się nie odsunął. - To z kim tam się dzisiaj zaprzyjaźniłeś? Opowiesz mi?
Znowu spojrzał na mnie tym takim niepewnym wzrokiem, a po chwili zaczął mówić. Z początku cicho, a potem coraz pewniej.
-Cały czas nie mogłem zrozumieć o co chodzi Kyuuhiemu z tymi kotami. I że nikt w szkole nic nie mówił na to, że nosi sobie ot tak kocie uszy na głowie. Miałem wrażenie, że wszyscy to po prostu zaakceptowali jako niegroźne dziwactwo, albo coś w tym stylu, a ja się chyba długo nie przyzwyczaję. A jego siostra, Kyuumi, jest właśnie względnie normalna, nie wiem skąd ta rozbieżność.
-Czyli człowiek-kot? - Zagadnąłem.
-Dokładnie. Na samym początku się zapytał czy lubię koty i dopiero jak powiedziałem, że tak to stwierdził, że mogą się ze mną zadawać - Ruki uśmiechnął się, a chwilę potem zaśmiał, zupełnie jakby przypomniał sobie właśnie tę scenę.
Serce momentalnie mi zmiękło. Taka był zdolny się tak uśmiechać...? Tak niewinnie i uroczo? Czy uśmiechałby się tak codziennie jeśli tylko miałby normalne, spokojne życie?
-Rei... czemu mi się tak przypatrujesz...? - Powrócił ten Ruki, którego znałem przerywając mi mój wewnętrzny monolog.
-Ah, przepraszam, zamyśliłem się. O patrz, już jesteśmy pod domem. - Powiedziałem parkując. - No, i co dalej? - Zapytałem chcąc usłyszeć co tam jeszcze się przytrafiło mojemu Panu Licealiście.
Opowiadał o różnych rzeczach, a ja słuchałem go uważnie. Pamiętam ile frajdy to mi sprawiało, opowiadanie rodzicom o wszystkim co spotkało mnie w szkole. Może będąc w liceum ograniczałem się tylko do zabawnych sytuacji i dobrych ocen, bo za resztę z pewnością by mnie uziemili do końca życia, ale zawsze miałem z tego radochę. A Ruki, mimo, że miał lat siedemnaście to w tej chwili nawijał jak pięciolatek po pierwszym dniu w zerówce, zachwycony tym wszystkim co go czeka. Pomyślałem, że może wcale nie miał się czym chwalić, jak jeszcze chodził do szkoły? Ciekawe, czy jak miał te niecałe dziesięć lat to siedział z mamą i też cały czas opowiadał o różnych rzeczach. Czy to właśnie znaczyło, że się otwiera przede mną? Że przestaje mnie traktować jako kogoś, kto może mu zrobić krzywdę i postrzega mnie już inaczej?
Gdy tylko weszliśmy do domu wstawiłem wodę na herbatę dalej słuchając spekulacji Rukiego o tym, czy rodzeństwo Kyuu, jak ich nazwał, jest bezpieczne, czy też nie.
Tak mi brakowało jego głosu, obecności. Mimo, że nie zajmował dużej przestrzeni, wypełniał ten dom cały, niczym powietrze wypełnia nasz świat. Podszedłem do niego i przytuliłem go delikatnie. Natychmiast ucichł i zesztywniał.
-Cieszę się, że masz nowych znajomych.
Milczał jakby bojąc się coś tu naruszyć. Czy on naprawdę aż tak się bał mojego dotyku? I jeżeli mnie znał, mieszkał ze mną trochę czasu i tak bał się mnie, to jak on reaguje na zupełnie nieznajomych? I czemu nie bał się tego kociego chłopaka? Tylko dlatego, że byli w tym samym wieku? Wychodziłoby na to, że Ruki obawia się tylko starszych od niego ludzi. Nawet nie ludzi, tylko mężczyzn.
"A ty właśnie taki jesteś, Reita! Starszym od niego facetem!" - Krzyczał mój mózg.
Na dodatek cały czas go obejmowałem, ale szybko zaprzestałem tej czynności. Nie spojrzał na mnie, tylko szybko wywinął się tekstem, że zrobi herbatę i zniknął w kuchni.
No to teraz zwaliłem. Głupi Reita.
Poszedłem za nim i usiadłem. Rzeczywiście robił herbatę, cały czas w milczeniu. A miał taki dobry humor...
-Aki...-odezwał się cicho, ale nie spojrzał w moją stronę. Aż tak go speszyłem?
-Tak?
-No bo w szkole było jeszcze coś.
-He? Co takiego?
-Powinieneś o tym wiedzieć.
-Tak więc słucham.
Zaczynałem się denerwować. Przeczuwałem, że nie chodzi mu o nic dobrego.
-Yuuno mnie wydała przed całą klasą kim jestem, ale obiecali to ukrywać, a na dodatek nauczyciel angielskiego wpisał mi jedynkę i naganę za to, że kłamię i ściągam - wyrzucił z siebie cichutko, na jednym wdechu.
Wlepiał tępo wzrok w podłogę jakby oczekiwał, że zaraz na niego nakrzyczę.
-Yuuno... cię wydała? Znaczy jak?
-No, zagapiła się, przy całej klasie wypaliła do mnie Ruki, nie pomyślała...
-A klasa obiecała to zachować w tajemnicy, tak?
-Mhm - pokiwał głową.
Odwrócił się do mnie, cały czas patrząc w dół i opowiadał o całej tej sytuacji na angielskim. Potem zwiesił głowę i zamilkł, jakby oczekiwał kary, albo jakiejś bury.
-Idiota - skwitowałem. - Twój nauczyciel to idiota. Pójdę do niego, nie martw się. Nie będzie Cię tak oskarżać o kłamstwa jeżeli ja czuwam. Niech tylko spróbuje zrobić to jeszcze raz.
Blondyn uniósł głowę i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Na-naprawdę...?
-No naprawdę, a czemu by nie?
-I nie jesteś zły?
-A miałem być zły? Ru, a za co? Przecież ty nic złego nie zrobiłeś. Myślałeś, że nakrzyczę cię za to, że jesteś niewinny? A ten typek pożałuje, że zadarł z Reitą, królem sławnego Teizoku - zaśmiałem się.
-Dziękuję.
-Nie ma za co, Ru. To mój obowiązek. Po za tym, co on sobie myślał?
Ruki uśmiechnął się i podał mi zrobioną przed chwilą herbatę. Wyraźnie był teraz w o wiele lepszym humorze. Wyglądał, jakby spadł mu kamień z serca. Ale czego się tak obawiał? Mojej reakcji? Aż tak się to dla niego liczyło? No cóż, nie powiem, trochę mi to schlebiało. Reita, jesteś dziwny.
-To ja pójdę się pouczyć.
Ruki zabrał swój kubek, torbę z przedpokoju i poszedł na górę, do siebie.
(RUKI)
Nie mogłem uwierzyć. On mi nic nie zrobił? Nie nakrzyczał? Nie dał kary? A na dodatek stanął w mojej obronie. Nie był zły.
Poczułem się dziwnie. Nie umiałem się oswoić z tą myślą, że mnie poparł, przyznał mi rację. Nikt nigdy tego nie zrobił. Więc takie to uczucie? Uśmiechnąłem się sam do siebie. Od razu było mi jakoś tak lepiej. Zgodził się też na kino.
Właśnie, kino!
Zostały mi jeszcze dwie godziny do wyjścia, ale nie byłem pewny, że chcę tam iść. Zastanawiał mnie ten Eijiro. Jaki jest? Co zrobi, gdy mnie pozna? Polubimy się, czy raczej nie? A może najzwyczajniej w świecie mnie oleje, jak prawie wszyscy spotkani dotąd przeze mnie ludzie?
Odetchnąłem starając się o tym nie myśleć, przynajmniej przez chwilę. Usiadłem przy biurku, które Rei kupił specjalnie dla mnie i wyjąłem z torby książki. Zabrałem się w pierwszej kolejności za matematykę. Te kilkanaście zadań zajęło mi dobrą godzinę. Matma raczej nie będzie moim ulubionym przedmiotem.
Odkładając książki od matematyki rozejrzałem się. Był to pokój na poddaszu. Nie był jakoś specjalnie wielki, ani mały. Rei uparł się, żebym dostał własny pokój. Mówiłem mu, że nie potrzebuję, ale on mnie nie słuchał. Czułem się tu jednak trochę nieswojo. Kiedy byłem mały, to miałem swój pokój, ale nie lubiłem w nim spać. O wiele bardziej wolałem razem z mamą. Byłem spokojniejszy, gdy wiedziałem, że jest blisko mnie.
Czy tak samo mam z Reitą? Zrobił dla mnie tyle dobrych rzeczy i nie chciał nic w zamian. Dał mi to uczucie, którego cały czas mi brakowało. To uczucie, że mam kogoś, kto zawsze mi pomoże, kto czeka na mnie jak wracam do domu. Właśnie, do domu, który również on mi podarował.
Co było ze mną nie tak? Czemu dopiero teraz dostałem coś takiego? Zmieniłem się jakoś, żeby dostać to wszystko, czego tak bardzo chciałem? Stałem się lepszy, niż byłem? A może to po prostu dlatego, że w końcu komuś naprawdę zaufałem...?
Czemu Akirze...?
Czemu teraz...?
Ja... chciałbym się nie bać. Chciałbym mu zaufać. Pomóż mi, Rei.
***
Dziesięć minut przed umówioną godziną stałem już pod kinem, pod które podwiózł mnie basista. Nie musiałem długo czekać na resztę, gdyż zaraz zza zakrętu wyłoniło się urocze rodzeństwo. Już z daleka mnie zauważyli i ruszyli raźnym krokiem w moją stronę. Po tym, jak oboje się do mnie przytulili i to wcale nie pojedynczo, zobaczyliśmy Yuuno. Szła sobie beztrosko przez ulicę niczym Izaya w tym anime, co niedawno oglądałem.
Pięć minut po dziewiętnastej stanął obok naszej grupki jakiś chłopak. Przywitał się ze wszystkimi i spojrzał na mnie najbardziej badawczym spojrzeniem, jakie miałem do tej pory okazję zobaczyć. Jakoś bardzo wyższy ode mnie to on nie był. Miał czarne włosy i brązowe oczy. Nosił okulary, co potęgowało to odczucie, że penetruje moją duszę.
-Nee, może was przedstawię, co, Eiji...? - Zaczęła Yuuno patrząc na nas.
-Nie przeszkadzaj - uciął.
-Nee, może was przedstawię, co, Eiji...? - Zaczęła Yuuno patrząc na nas.
-Nie przeszkadzaj - uciął.
W końcu uśmiechnął się szatańsko i byłbym w stanie przysiąc,że widziałem w jego oczach ten przysłowiowy błysk, kiedy poprawiał okulary.
-My się jeszcze nie znamy - zaczął - ale to już niedługo. W sumie, ja Cię znam, ty mnie nie. Nie wiem czy wiesz, ale mnie się nie da oszukać. Moje oko zawsze odkryje prawdę. Aaaa, gdzie moje maniery? To naprawdę zaszczyt mi Cię poznać, Matsumoto Takanori, pseudonim Ruki, urodzony pewnie gdzieś hmm... zimą? Tak, wyglądasz na zimę. Masz troszkę ponad metr sześćdziesiąt, śliczniusie blond włosy, za które laski by się pozabijały, ale jeszcze lepszą kartę chowasz w zanadrzu i odkrywasz ją jak zaczynasz śpiewać. Nie pomyliłem się? - Uśmiechnął się sympatycznie i podał mi rękę. - Tak po europejsku się przywitajmy, wyglądasz, jakbyś by z Europy, czyż nie?
Zamurowało mnie? Kim on był? Skąd wiedział o mnie takie rzeczy? Jak on mnie poznał w ogóle? Czy ten cały wizerunek sceniczny nie jest też po to, żeby zostać zwykłym człowiekiem w swoim prywatnym świecie? Jeżeli tak, to coś zawodził dzisiaj.
-Pewnie zastanawiasz się skąd wiem? - Ciągnął dalej. - To proste. Ja po prostu mam oko do takich rzeczy, już mówiłem, że mnie nie da się oszukać. Poza tym, jestem Shiroi Eijiro, twój fan numer jeden, miło mi poznać - uśmiechnął się jeszcze raz oczekując widocznie, że teraz ja coś powiem.
-Mi również miło - wydukałem wciąż pod wrażeniem.
Nagle Kyuumi parsknęła śmiechem, a zaraz po niej cała reszta. Ja dalej stałem zdezorientowany nie wiedząc, jak się mam zachowywać.
-No, to się wystarczająco poznaliście - wtrąciła Yuuno z uśmiechem. - Jak widzisz Ruki-chan, Eiji to nasz Pan Detektyw.Wie o człowieku prawie wszystko zanim zacznie z nim rozmawiać, a jak już zacznie, to mógłby policji ładną bazę danych zrobić.
Uśmiechnąłem się. Eiji wydawał się teraz sympatyczny, chociaż wciąż nie mogłem się otrząsnąć po tym, co usłyszałem.
-To co, nasza paczka powiększyła się o gwiazdę j-rocka, to ładnie. Widzę Yuuno, że nie próżnujesz i zaskarbiasz sobie względy coraz lepszych ludzi - czarnowłosy wybuchł śmiechem, a reszta mu zawtórowała.
-A jak, w końcu nie po to się ma sławnego tatę.
Cała czwórka stale się przekomarzała, docinała, wykręcała żarty i łapała za słówka. Z boku wyglądało to naprawdę świetnie, jakby znali się ładnych parę lat i mogli powiedzieć sobie wszystko. Czułem się jak zdrajca, próbując stać się częścią ich paczki. To wszystko było dla mnie takie obce. Nigdy nie miałem żadnych przyjaciół, więc nie wiem jak miałbym się przy nich zachowywać, żeby znów nie zostać samemu. Zespół traktowałem bardziej jak rodzinę, o ile dobrze umiałem zinterpretować to słowo. A oni? Są tacy zgrani, że nie chciałbym burzyć ich ładu. Może lepiej by było, gdybym nie zgodził się na ten film?
Mam wrażenie, że powinienem zostać na swoim miejscu, z dala od wszystkich i wszystkiego, co mogłoby mi dać odrobinę szczęścia. Przez całe życie tylko patrzyłem, dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Dlaczego czuję, że nie zasługuję na jakichkolwiek przyjaciół, a szczególnie takich, którzy zawsze byliby, gdybym miał jakiś problem?
-Nee, Ruki-chan, co Ty tak cicho siedzisz? Oszczędzasz głos, czy co? Nie żałuj go nam trochę, fajnie tak cię posłuchać, a nie tylko oglądać, wiesz? - Zaśmiała się Kyuumi.
Uśmiechnąłem się.
A czemu by nie spróbować przynajmniej zbliżyć się do kogoś? Może zacznę właśnie od tej czwórki? Reita by się ucieszył.
(REITA)
Ruki wrócił z kina w bardzo dobrym humorze. Chodził uśmiechnięty i jakiś taki radosny. Nigdy go takim nie widziałem. Musiał się naprawdę świetnie bawić. Cieszyło mnie to, ale jakiś mały diabełek budził we mnie tą dziwną zazdrość.
Reita, głupku, nie możesz być zazdrosny o jego przyjaciół! To przecież wspaniale, że jakichś sobie znalazł! Debilu, nie niszcz tego.
-Dobra, wiem, zamknij się... - mruknąłem sam do siebie.
Matko, Reita, gadasz sam ze sobą, to nie jest normalne. Każdy powie Ci, że jak słyszysz głosy, to powinieneś się leczyć. Dobrze, że nikt o tym nie wie. No, może oprócz mojego mózgu, bo to on lubi sobie ucinać pogawędki z moją świadomością. Sobie znalazł hobby...
(RUKI)
-Chciałem ci powiedzieć Rukiś, że masz śliczne włosy. Bardzo mi się podobają, wiesz?- Ciągnął Rei bawiąc się nimi.
Leżeliśmy razem w łóżku, a on dotykał mnie tak delikatnie, jakby bał się, że zaraz się połamię. Zamknąłem oczy czując, że moje policzki pokrywa już kolor czerwony.
-Ru? Otwórz oczy, kochanie- gładził mnie delikatnie po twarzy. Miał taką ciepłą dłoń... - Hey, słyszysz? Otwórz oczka. Nie musisz się mnie wstydzić, wiesz? Ja nigdy cię nie skrzywdzę, obiecuję ci to.
-Już mi to kiedyś mówiłeś - uśmiechnąłem się do niego.
-Wiem, ale zawsze będę to powtarzał, bo to najświętsza prawda. Kocham Cię i nigdy nie przestanę, słyszysz Taka? Jesteś moim skarbem, najważniejszą częścią mojego życia - podniósł się i przytulił mnie mocno.
Wiedziałem, że z nim jestem bezpieczny. Nagle poczułem na swoich ustach jego delikatny pocałunek. Całował mnie powoli i cierpliwie, jakby wiedząc, że gdyby zrobił to inaczej, to z pewnością by mnie stracił.
Ale ja to w nim kochałem. Byłem pewien,że nieważne w jaki sposób, nigdy nie byłbym w stanie go zostawić.
Oddawałem jego pocałunki również powoli i delikatnie, jednak z czasem je pogłębiliśmy. Za chwilę poczułem pod plecami mięciutkie poduszki, do których przyciskał mnie Rei. Całując mnie pozbywał się moich ciuchów. Z każdym kolejnym odsłoniętym i pocałowanym przez niego nagim skrawkiem skóry czułem się coraz dziwniej. Nie mogłem się opamiętać. Chciałem go tu i teraz, właśnie w tej chwili. Nie mogę czekać ani chwili dłużej, bo to uczucie ulokowane na dole brzucha domagało się natychmiastowego spełnienia. A rozpalał je Akira dotykając mojego krocza, a potem ściągając ze mnie bokserki.
Tym oto sposobem zostałem całkiem nagi pod Reitą, który nie wyglądał na zbyt cierpliwego. Chciał tego jeszcze bardziej niż ja, ale wiedziałem, że jeśli ja nie zechcę, to on na pewno nic mi nie zrobi. Uśmiechnąłem się, tym samym dając mu znak, że jest okey i że ma kontynuować.
Polizał moje przyrodzenie, na co wydałem z siebie serię jęków, przez które znowu miałem czerwone policzki. To było takie zawstydzające, a jednak... to zrobiłem. Palił mnie wstyd przed moją bezradnością i poleganiem na innych, nawet w takich momentach.
Rei zauważył to i pocałował mnie w czoło mówiąc, że mam się nie przejmować, że wyglądam słodko.
Pomógł usiąść mi na nim okrakiem wtulając się w niego mocno i obejmując jego szyję. Uspokoił mnie i jak byłem gotowy, to nabiłem się na jego członka.
Nie poczułem bólu, tylko niewysłowioną rozkosz. To palące uczucie u dołu brzucha w miarę naszych coraz szybszych i głębszych ruchów zaczęło się rozlewać po całym moim ciele i wzrastać aż do momentu, kiedy było zbyt silne, żebym mógł je wytrzymać. Trzy jego ruchy i było po wszystkim. Przyszyła mnie piorunująca przyjemność, jakiej nigdy w życiu nie poczułem.
-Ah! Rei! - Pisnąłem w tamtym momencie i opadłem na niego pozbawiony wszelakich sił.
-Hey, Ruki, co się dzieje?
Otworzyłem oczy czując przyjemne mrowienie w całym ciele.
Nade mną stał Akira i patrzył na mnie takim troskliwym wzrokiem.
-Krzyczałeś przez sen, wiesz?
-Krzyczałem...?
Jak to krzycza... o nie, o nie, o nie. Nagle dotarło do mnie, co to był za sen. Jak ja mogłem w ogóle śnić coś takiego? Przecież ja to normalnie czułem! Jakby to było naprawdę! Boże, ale było mi wstyd... I to wszystko jeszcze przed Reiem...
Czemu z nim... Czemu w tym śnie byłem z nim?!
Było mi ta strasznie głupio, chciałem zniknąć.
-Uhm, Ru... chyba powinieneś iść do toalety... Tak mi się zdaje...
Po tych słowach wstał i odwrócił się. Rozejrzałem się po łóżku. Zaraz, zaraz... było... mokre?
O nie, o nie, o nie!
-Przepraszam - pisnąłem spanikowany i pobiegłem do łazienki zatrzaskując za sobą drzwi. Cały się lepiłem, a moje bokserki nadawały się tylko do prania. Pobrudzone spermą, jak gdyby nigdy nic.
Jak ja tak mogłem...? Czemu...? To było takie zawstydzające... Krzyczałem przez sen... Co? Jego imię? Musiałem naprawdę głośno, skoro przyszedł tu ze swojego pokoju.
Umyłem się szybko i przebrałem próbując o tym wszystkim nie myśleć. Poszedłem do swojego pokoju biorąc przed wejściem głęboki oddech, ale Reity już tam nie było. Na łóżku za to miałem czystą pościel. Usiadłem na nim i schowałem twarz w dłoniach próbując się uspokoić.
To było okropne! Nie chciałem takich snów... jakim cudem... dlaczego teraz... dlaczego z nim? Dlaczego... to wszystko było takie realne...? Takie przyjemne...? To nie mgła być prawda, nie byłbym w stanie tak z facetem... na dodatek z Akirą... w ten sposób...
Potrząsnąłem głową próbując odgonić od siebie to wszystko.
Rei mnie znienawidzi. Będzie mnie unikał. Na pewno.
(AOI)
Na próbie wszyscy byli jacyś dziwni. Kai cały dzień był jakiś zestresowany. Może to ze względu na to, że przez szkołę Taki przełożyli nam próby na popołudnia, a z rana czekała nas znienawidzona papierkowa robota?
Reita był w stanie jakiegoś głębokiego rozważania nad czymś szalenie istotnym. Sądząc po jego zachowaniu i mimice twarzy, była to rzecz, której nie dało się pominąć.
Ruki za to słowem się dzisiaj nie odezwał i unikał wszelkiego kontaktu z nami, a najbardziej z Reitą. Może wydarzyło się coś między tą dwójką? W końcu Młody wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię. Co chwilę potrząsał głową, jakby chciał coś od siebie odgonić.
Uru też był nie lepszy, chociaż jego stan to była akurat moja wina. Muszę zapamiętać, że po kieliszku Kou jest jakiś taki bardziej chętny, o ile tak się dało.
Wyszczerzyłem się do siebie. No co ja poradzę, że miałem ochotę? I to parę razy, a on się nie opierał?
Huh, zboczony Aoi, a to ciekawe.
Uru zasypiał mi prawie na ramieniu, kiedy Kai ogłosił przerwę i grzebał coś przy swojej perkusji. Wtedy również zadzwonił telefon Tanabe, a on sam wyszedł na chwilę. Wrócił oznajmiając to zamaszystym otworzeniem drzwi, przez które nawet gitarzysta się ocknął. Była z nim jakaś niska blondynka. Wyglądała na zdezorientowaną. Rozglądała się chwilkę w około, a potem skoncentrowała wzrok na nas uśmiechając się w moją stronę. Ale... to nie do mnie się uśmiechała a do Uru, który również się uśmiechnął i odmachał, a potem ziewnął.
-Moi drodzy, stwierdziłem, że muszę Wam kogoś przedstawić.
Zrobił krok w tyłzamykając drzwi i odsłaniając swoją przyjaciółkę. Była niziutka i miała naprawdę długie blond włosy. Idealna do jakiegoś loli cosplayu. Ciekawe, czy pracuje może jako maido...?
-To jest Hide -objął ją w pasie. Był przy niej strasznie wysoki.
-Cześć Hide - wyszczerzyłem się przeciągając samogłoski jak uczniowie w szkole.
Uru i blondynka zaśmiali się, a ja razem z nimi.
-Kim jesteś, droga Hide? - Wyrwał się z zamyślenia nawet Reita, zaciekawiony niespodziewanym gościem.
-Jestem człowiekiem, mój drogi Reita - uśmiechnęła się, a my parsknęliśmy śmiechem. No tak, to by się zgadzało.
-A dokładniej?
-Dziewczyną.
-Serio? Nigdy bym nie zgadł - zaśmiał się.
-Hideś, jak pewnie wiesz, to jest Aoi, Reita, a ten blondynek tam w kącie, co tak tylko patrzy to Ruki. No i Uru już dobrze znasz.
-Yep - przytaknął Kou wywołując u mnie niemały szok.
-Dobrze się znacie? Skąd?
-Tak się składa, że ta dwójka - pokazał na Kaia i Hide - jest parą. Prosili mnie ostatnio o częstą pomoc - spojrzał na mnie wzrokiem, po którym od razu wiedziałem o co mu chodziło.
A więc to dla niej tak się obaj poświęcali? Ale... w czym niby trzeba było jej pomagać? Nie wyglądała na kalekę, ani nic w tym stylu...
-Parą? Woah, Kai, czemu my nic nie wiemy? Jak długo? - Dopytywał basista.
-Parą? Woah, Kai, czemu my nic nie wiemy? Jak długo? - Dopytywał basista.
-Prawie siedem miesięcy.
Zapadła cisza. Chyba każdy był tak samo zaskoczony jak ja. No oczywiście poza moim wszędobylskim kochasiem, i tamtą dwójką. Tak, drużyna RxR była w ciężkim szoku.
-I... i my nic nie wiedzieliśmy? - Spytałem.
-Przepraszam, jakoś tak nie było okazji - usprawiedliwiał się Kai.
-Ale wiecie co jest najlepsze? - Zaczął Uru szczerząc się jak do naleśników.
Spojrzałem na niego pytająco.
-No, Hide, Kai, wypowiedzcie się na ten temat, ja wam tego nie będę odbierał.
-Najlepsze jest to, że oprócz tego, że jesteśmy parą, to jeszcze jesteśmy narzeczeństwem, a na dodatek zostaniemy rodzicami - uśmiechnęła się Hide rozbrajająco.
Że... jak? Narzeczeni? W ciąży? Cooo?
-No tak, to prawda - dodał Kai beztrosko, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
(HIDE)
Cały zespół przyjął mnie ciepło i choć na początku byli w ciężkim szoku, to zostąpiła go ciekawość. Chcieli wiedzieć wszystko. Gdzie, jak, kiedy, w jakich okolicznościach, płeć, dokładny wiek. Takiej reakcji się nie spodziewałam. Byłam pewna, że będę musiała dać im dość sporo czasu, na oswojenie się z tą sytuacją, a oni przyjęli mnie do siebie jak gdyby nigdy nic. No cóż, Tanabe też taki był, a na dodatek wspominał, że chłopcy zapewne tak się zachowają.
To było naprawdę miłe.
Gdy dali mi trochę swobody od tego gradu pytań i przerzucili się na mojego ukochanego, moją uwagę przykuł ten chłopak, którego Kai przedstawił Ruki.
Siedział cicho sam, dalej niż wszyscy i tylko słuchał. Na moje oko to był przynajmniej dwa razy młodszy od całej reszty, więc co on tu robił? Był widocznie czymś przybity. Nie było to to, że siedzi sam, albo coś. Chyba mu to pasowało. Tego jednego byłam pewna. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym wrócił do patrzenia na całą resztę.
-Hey, jesteś Ruki, prawda? Ten genialny wokalista, nie? - Uśmiechnęłam się do niego.
-Jest wiele lepszych ode mnie.
-Oh, no wiesz ty co? Ja ci tu mówię komplement, a ty nawet nie podziękujesz - zaśmiałam się.
Zwrócił twarz w moją stronę, po czym uśmiechnął się lekko.
-Przepraszam. Dziękuję za ten jakże wspaniały komplement.
-Nazywam się Hide, a ty?
-Matsumoto Takanori. Ale wszyscy mówią mi Ruki.
-To już zdążyłam zauważyć - znowu się uśmiechnęłam.
Ten blondynek był jakiś inny. Nie był taki otwarty, a na dodatek otaczała go taka aura jakiegoś dziwnego smutku. Przez tę krótką chwilę, gdy spojrzałam mu w oczy, można było spokojnie dostrzec, że pod tym wszystkim on cierpi. Jego oczy były takie... puste. Nawet jak się uśmiechał. Bardzo ciężko było to w nim dostrzec, bo skutecznie zasłaniał to wszystko czymś innym. Ciekawe, czy Tanabe to zauważył. Mówił, że Ruki nie jest specjalnie radosny, ale że ma to z charakteru. Taki był i już. Ciekawe, czy wszyscy, którzy go znali tak twierdzili? Nie uśmiecha się, jest cicho, jakby go nie było dlatego, że taki już jest? Że taki się urodził? Nie wierzę w to. Przecież no... on był jeszcze dzieckiem, mimo, że na sobie miał licealny mundurek.
Sama nie wiedząc czemu nagle zapragnęłam, żeby się uśmiechnął. Żeby cały czas się uśmiechał. Wyglądał, jakby nigdy nie miał kogoś takiego jak ja. No cóż, to ja będę pierwsza! Sama jeszcze nie zostałam rodzicem, ale on potrzebował jakiejś kobiecej ręki. Jeżeli cały swój czas spędzał z nimi, albo z jakimiś swoimi przyjaciółmi, to i tak nic nie da, jeżeli nie będzie miał tego damskiego wsparcia.
Taka, synku, właśnie ja zostanę twym wsparciem!
-----------------------------------------------------------------------
Tak, jeszcze muszę coś powiedzieć. Nie wiem, czy zauważyliście, ale ten rozdział wydaje mi się zupełnie inny niż pozostały. W sensie, jest bardziej rozwinięty. Zauważyłam, że mój styl pisania zbliża się bardziej do takiego książkowego, z czego bardzo się cieszę ^^
Będę się dalej rozwijać dla Was!
PS Dalej lubię komcie <3
Tak w ogóle, bo nie wytrzymam XD Muszę się tym z kimś podzielić AHAHA <3
NATURAL HIGH
Weźcie, tu u góry macie link do drugiej części backstage Decomposition Beauty XD
Przewińcie na 4:35 i słuchajcie pięknego angielskiego "natural high" XD
To jest naprawdę przepiękne, nie zasnę przez to XD
piątek, 21 czerwca 2013
Bardzo ważna dla mnie rzecz.
Kochani, to nie jest rozdział. Tak, wiem, jesteście zawiedzeni. Niestety, stało się coś, przez co nie mogłam spać pół nocy.
Mianowicie znalazłam pewien blog, pewnej osoby. Ta osoba jest moją czytelniczką. Ba, nawet komentowała, jestem u niej w polecanych!
"No tak. Ale co się takiego stało?" - pomyśli sobie większość z Was. -"Może Ruki ma gorączkę i pierdzieli głupoty?"
Nie, wcale nie.
Ale od początku:
Nie jest mi łatwo tak pisać, bo nie zawsze mam ochotę, czas, możliwości. Robię to nie dlatego, że tak lubię. Gdyby to było tylko dlatego, to to opowiadanie powstawałoby tylko w zeszycie, przeczytane najbardziej zaufanym mi osobom. "Więc dlaczego Ruki pisze bloga?" Ruki pisze dla Was. Dla siebie może też, bo w końcu kto nie ubóstwia komentarzy, tych spekulacji na gadu co będzie dalej, nękaniem o nowy chapter (chociaż to akurat mniej przyjemne, ale też to kocham)? Ja kocham wszystkie te rzeczy. Nawet nie wiecie jak bardzo cieszę się z każdego, nawet najmniejszego komentarza. Pisanie jest da mnie czymś, w czym mogę umieścić całą siebie - moje uczucia, moje myśli. Są to moje osobiste rzeczy, które po prostu zamieniam na jakąś historię, w tym wypadku Gazettowe yaoi. Każdy sposób dobry, na przekazanie swoich emocji. Mój blog się rozwijał, dość dobrze prosperuje, mam tylu świetnych czytelników, nieważne czy znam, czy nie. Czy piszą komcie, czy nie. Dla mnie się liczy to, że ktoś przeczyta. Nie twierdzę, że piszę wyśmienicie, ale piszę dobrze. Takie jest moje zdanie. Bardzo się poprawiłam, sama to widzę i teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że piszę dobrze. Również dzięki Wam.
I teraz.
Wyobraźcie sobie mnie. Oto ja, Ruki. Piszę sobie opowiadanie na blogu. Piszę z emocjami, z uczuciami, daję Wam 200% siebie.
Widzicie to? Dobrze.
Dalej, Ruki naraża się rodzicom, żeby pisać opko. Oni mówią, że to nikomu nie potrzebny bzdet. Mi potrzebny, bo czuję w końcu, że ktoś mnie docenia.
Czujecie to teraz? Całą aurę? Świetnie!
No i kontynuując - teraz wyobraźcie sobie, że ktoś Wam bezczelnie niszczy Waszą pracę. Nie dosłownie, nie da się zniszczyć tego, co jest napisane i przeczytane, ale niszczy mnie i tą historię od środka.
Jak się czujecie?
Okropnie, prawda? Tak, ja teraz też się tak czuję.
"No i do czego Ruki zmierzasz?"
Mianowicie do tego, że znalazłam podróbę swojego opowiadania na czyimś blogu. Zerżnięte w zupełności. Znaczy, początek, bo potem wszystko jest inne. I dobrze. Ale początek, pierwsze 2-3 rozdziały to nieudana kopia mojego skromnego dzieła, które tu tworzę od ponad roku i naprawdę ciężko nad nim pracuję.
Ani to dobrze napisane, ani żadnego ciekawszego pomysłu, ani fajnie poprowadzona akcja.
Naprawdę, przeczytajcie to, proszę Was.
Osobą, która ukradła moją pracę jest ToshiDiru. Jest mi bardzo przykro z tego powodu.
I nie tylko.
Jestem bardzo zła. Ostatnio byłam tak zła, jak brat zniszczył mi nowiutką gitarę. Wyobrażacie sobie to? Lepiej nie próbujcie, moja złość i tak to przewyższa.
Toshi, nie mam pojęcia, czy to przeczytasz. Jeżeli tak, to wiedz, że właśnie przestałam Cię szanować zupełnie. Nic nie znaczą dla mnie ludzie, którzy kradną cudze rzeczy. To jest internet. Prędzej czy później znalazłabym Twój blog i Twoją nieudaną podróbkę. Oczywiście, że nic Ci nie zrobię, nie wiem kim jesteś, nie znam Cię. Nie potrzebuję się mścić fizycznie.
Ale jestem pewna, że moi przyjaciele, czyli moi czytelnicy pomogą mi Cię nauczyć, że pracy innych się nie kradnie.
Tak, dokładnie moi czytelnicy! Mam do Was ogromną prośbę.
Tu jest link do "jej opowiadania".
Jest to pierwsze w tamtym spisie. Przeczytajcie całe. To nie jest długie. Przeczytajcie opis. Znajome? A jakże, bo MOJE.
I teraz akcja właściwa - po przeczytaniu, pomóżcie mi. Mimo, że pisze, że blog zawieszony, to zalejcie ToshiDiru i jej bloga falą hejtów/komentarzy o kradzieży cudzego mienia.
Nie, nie przeklinajcie, nie wyzywajcie, nie groźcie. Po prostu napiszcie co sądzicie na temat takiego zachowania.
Proszę, pomóżcie mi, bo jest mi tak strasznie smutno i przykro, że no nie wiem.
Cieszę się, że mam Was, bo wiem, że mi pomożecie. Pomóżcie mi ukazać, że tamto to zwykły plagiat.
Pisząc to zdałam sobie sprawę, jak ja bardzo Was kocham wszystkich <3
Mianowicie znalazłam pewien blog, pewnej osoby. Ta osoba jest moją czytelniczką. Ba, nawet komentowała, jestem u niej w polecanych!
"No tak. Ale co się takiego stało?" - pomyśli sobie większość z Was. -"Może Ruki ma gorączkę i pierdzieli głupoty?"
Nie, wcale nie.
Ale od początku:
Nie jest mi łatwo tak pisać, bo nie zawsze mam ochotę, czas, możliwości. Robię to nie dlatego, że tak lubię. Gdyby to było tylko dlatego, to to opowiadanie powstawałoby tylko w zeszycie, przeczytane najbardziej zaufanym mi osobom. "Więc dlaczego Ruki pisze bloga?" Ruki pisze dla Was. Dla siebie może też, bo w końcu kto nie ubóstwia komentarzy, tych spekulacji na gadu co będzie dalej, nękaniem o nowy chapter (chociaż to akurat mniej przyjemne, ale też to kocham)? Ja kocham wszystkie te rzeczy. Nawet nie wiecie jak bardzo cieszę się z każdego, nawet najmniejszego komentarza. Pisanie jest da mnie czymś, w czym mogę umieścić całą siebie - moje uczucia, moje myśli. Są to moje osobiste rzeczy, które po prostu zamieniam na jakąś historię, w tym wypadku Gazettowe yaoi. Każdy sposób dobry, na przekazanie swoich emocji. Mój blog się rozwijał, dość dobrze prosperuje, mam tylu świetnych czytelników, nieważne czy znam, czy nie. Czy piszą komcie, czy nie. Dla mnie się liczy to, że ktoś przeczyta. Nie twierdzę, że piszę wyśmienicie, ale piszę dobrze. Takie jest moje zdanie. Bardzo się poprawiłam, sama to widzę i teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że piszę dobrze. Również dzięki Wam.
I teraz.
Wyobraźcie sobie mnie. Oto ja, Ruki. Piszę sobie opowiadanie na blogu. Piszę z emocjami, z uczuciami, daję Wam 200% siebie.
Widzicie to? Dobrze.
Dalej, Ruki naraża się rodzicom, żeby pisać opko. Oni mówią, że to nikomu nie potrzebny bzdet. Mi potrzebny, bo czuję w końcu, że ktoś mnie docenia.
Czujecie to teraz? Całą aurę? Świetnie!
No i kontynuując - teraz wyobraźcie sobie, że ktoś Wam bezczelnie niszczy Waszą pracę. Nie dosłownie, nie da się zniszczyć tego, co jest napisane i przeczytane, ale niszczy mnie i tą historię od środka.
Jak się czujecie?
Okropnie, prawda? Tak, ja teraz też się tak czuję.
"No i do czego Ruki zmierzasz?"
Mianowicie do tego, że znalazłam podróbę swojego opowiadania na czyimś blogu. Zerżnięte w zupełności. Znaczy, początek, bo potem wszystko jest inne. I dobrze. Ale początek, pierwsze 2-3 rozdziały to nieudana kopia mojego skromnego dzieła, które tu tworzę od ponad roku i naprawdę ciężko nad nim pracuję.
Ani to dobrze napisane, ani żadnego ciekawszego pomysłu, ani fajnie poprowadzona akcja.
Naprawdę, przeczytajcie to, proszę Was.
Osobą, która ukradła moją pracę jest ToshiDiru. Jest mi bardzo przykro z tego powodu.
I nie tylko.
Jestem bardzo zła. Ostatnio byłam tak zła, jak brat zniszczył mi nowiutką gitarę. Wyobrażacie sobie to? Lepiej nie próbujcie, moja złość i tak to przewyższa.
Toshi, nie mam pojęcia, czy to przeczytasz. Jeżeli tak, to wiedz, że właśnie przestałam Cię szanować zupełnie. Nic nie znaczą dla mnie ludzie, którzy kradną cudze rzeczy. To jest internet. Prędzej czy później znalazłabym Twój blog i Twoją nieudaną podróbkę. Oczywiście, że nic Ci nie zrobię, nie wiem kim jesteś, nie znam Cię. Nie potrzebuję się mścić fizycznie.
Ale jestem pewna, że moi przyjaciele, czyli moi czytelnicy pomogą mi Cię nauczyć, że pracy innych się nie kradnie.
Tak, dokładnie moi czytelnicy! Mam do Was ogromną prośbę.
Tu jest link do "jej opowiadania".
Jest to pierwsze w tamtym spisie. Przeczytajcie całe. To nie jest długie. Przeczytajcie opis. Znajome? A jakże, bo MOJE.
I teraz akcja właściwa - po przeczytaniu, pomóżcie mi. Mimo, że pisze, że blog zawieszony, to zalejcie ToshiDiru i jej bloga falą hejtów/komentarzy o kradzieży cudzego mienia.
Nie, nie przeklinajcie, nie wyzywajcie, nie groźcie. Po prostu napiszcie co sądzicie na temat takiego zachowania.
CHCĘ, ŻEBY WSZYSCY WIEDZIELI, ŻE JESTEŚ KŁAMCĄ. OSZUKIWAŁAŚ SWOICH CZYTELNIKÓW KRADNĄC MOJĄ PRACĘ. TEGO SIĘ NIE ROBI.
Opis, znajomy?
Początek mojego i Toshi pierwszego rozdziału.
PODOBNE?
PODOBNE?
Proszę, pomóżcie mi, bo jest mi tak strasznie smutno i przykro, że no nie wiem.
Cieszę się, że mam Was, bo wiem, że mi pomożecie. Pomóżcie mi ukazać, że tamto to zwykły plagiat.
Pisząc to zdałam sobie sprawę, jak ja bardzo Was kocham wszystkich <3
~Ruki, która pisze dla Was.
PS Kolejny chapter w drodze, oczekujcie w przyszłym tygodniu jako nagrodę <3 Będzie wszystko co tak od dawna chcieliście.
niedziela, 2 czerwca 2013
~CHAPTER 24~ "Pierwszy dzień w szkole, ale... czekaj, skąd ta jedynka?!"
CHAPTER 24
"Pierwszy dzień w szkole, ale... czekaj, skąd ta jedynka?!"
WITAJCIE SPOWROTEM! JA ŻYJĘ. TAK, ŻYJĘ! RUKI POWRACA, JAK ZAWSZE XD Tak więc, witam znowu wszystkich. TAK WIEM. Miało być przed egzaminami. Potem od razu po. Ale się nie dało ;_; Tak więc przepraszam za zwłokę. Miało być na Dzień Dziecka, ale się spóźniłam półtorej godziny ;_; Wybaczcie XD Ważne, że chapter XD Z dedykacją dla Juri, gdyż miała urodziny, a ja tam nie byłam ;_; Miłego czytania ;D
------------------------------------------------------------
(RUKI)
Stałem nieruchomo patrząc na Yuuno. Jeżeli w klasie mogła
zapaść jeszcze większa cisza niż przed chwilą, to właśnie się to stało. Nikt
nic nie mówił, a moje serce waliło głośno. Miałem wrażenie, że w całym
pomieszczeniu słychać tylko je. Brak dźwięku dotkliwie rozdzierał od środka.
Wszyscy patrzyli na mnie. U jednych dało się zobaczyć niedowierzanie, u drugich
szok, a u jeszcze innych po prostu zdziwienie. Tylko dwie osoby miały inny
wyraz twarzy. Jedną z nich był pan Okuda, który schował twarz w dłoniach
widocznie załamany, a drugą była Yuuno, która gdy zrozumiała co się właśnie
stało patrzyła na mnie przepraszająco.
Byłem niepewny. Co teraz? Czy będę mógł chodzić tu do szkoły
jeśli klasa już wie? Wyrzucą mnie stąd? Jeżeli tak, to jak zareaguje Reita...?
Czy będzie na mnie zły...?
Tę niezręczną ciszę w końcu przerwał pan Okuda.
-Yuuno, usiądź proszę...
Dziewczyna ukłoniła się lekko, powiedziała ciche
przepraszam, po czym usiadła w ławce obok mojej.
-Postawmy sprawę jasno, moi drodzy - zaczął ponownie
nauczyciel. - Wydało się, nie będziemy was już teraz próbować oszukać. To się
kategorycznie nie może roznieść. Plan był taki, żebyście się nie dowiedzieli,
ale wystarczyła Yuuno - westchnął. - Jeżeli dyrektor i inni nauczyciele
dowiedzą się, że wiecie, myślę, że mogę się z wami pożegnać i z pracą również.
Tak więc teraz zapytam, pomożecie mi i Rukiemu?
Mężczyzna spoglądał na każdego po kolei uważnie. Minęło
kilka długich, przepełnionych wręcz bolącą ciszą minut. W końcu wstała
dziewczyna, która wcześniej zadawała mi pytanie. O ile dobrze zapamiętałem,
Aiko. Spojrzała na wszystkich, po czym uśmiechnęła się.
-Proszę pana, wierzę, że reszta klasy się ze mną zgodzi.
Jako przewodnicząca obiecuję, że ta informacja stąd nie wyjdzie.
Reszta uczniów zaczęła jej przytakiwać, a ja odetchnąłem z
ulgą i chyba to samo zrobił wychowawca.
-Dziękuję - powiedziałem cicho i uśmiechnąłem się.
-Będziesz dziękował głosem! - zaśmiała się Kyuumi, a cała
klasa wraz z nią.
-Tylko nie męczcie go za bardzo. Pamiętajcie, że on zarabia
tym swoim głosem - zaśmiał się wychowawca. - A, i Yuuno, dzisiaj sprzątasz salę
moja droga.
-Haa? Czemu? - jęknęła czarnowłosa.
-Bo go wkopałaś. Przykro mi. Dobra, moi drodzy, jeżeli
wszystko wyjaśnione, to zacznijmy lekcję. Takanori, możesz usiąść.
Usiadłem tak jak mówił nauczyciel. Kyuumi się do mnie
uśmiechała, a nawet powiedziałbym, że szczerzyła. Jej brat pogłaskał mnie po
ramieniu mrucząc coś jak kot w taki sposób, że aż się wzdrygnąłem, a Yuuno
uśmiechnęła się i podniosła do góry kciuki patrząc na mnie. To było naprawdę
miłe.
Przez cały czas starałem się skupiać na lekcji, która się
rozpoczęła. Pan Okuda mówił coś o zapisie nutowym, który Uruha z Reitą
tłumaczyli mi na samym początku, gdy dołączyłem do zespołu. Klasa o profilu
muzycznym, ha? Mama by się cieszyła. Zawsze z chęcią słuchała, gdy Kou mówił o
muzyce i tym wszystkim. Zresztą, ja też uwielbiałem słuchać jak gra na gitarze.
Dalej to lubię.
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
-Ruki-chan... - usłyszałem cichy, wręcz nieśmiały szept.
Podniosłem głowę i spojrzałem w stronę odgłosu. Patrzyła na
mnie Kyuumi, jakoś tak nieśmiało. Rzuciła mi na ławkę jakąś karteczkę i szybko
się odwróciła, jakby podenerwowana. Spojrzałem na kawałek papieru znajdujący
się tuż przede mną. Był złożony na cztery. Rozłożyłem go. W środku był napis.
Przeczytałem go i uśmiechnąłem się szeroko. Złożyłem kartkę spowrotem i
włożyłem ją sobie do kieszeni. Resztę lekcji siedziałem uśmiechnięty słuchając
nauczyciela. Zauważyłem, że patrzył co jakiś czas w moją stronę, jakby się
upewniał czy wszystko w porządku. Jakiś czas później zadzwonił dzwonek.
-No dobra, moi drodzy, nauczcie się tego na za tydzień. Może
będę pytał. A, i powtórzcie sobie te piosenki co ostatnio, następne lekcje są
praktyczne. To wszystko. Yuuno, Takanori, mogę was poprosić ze mną?
Wstaliśmy i wyszliśmy za nauczycielem odprowadzani wzrokiem
przez każdego z klasy.
-Dobrze moi drodzy, mam do was sprawę. Po pierwsze Yuuno,
Takanori dołącza do twojej grupy z pianina. Pokserujesz mu nuty do tych
piosenek co się uczyliśmy?
-Oczywiście, nie ma sprawy proszę pana - Yuuno uśmiechnęła
się. - I przepraszam za ten wypadek na początku lekcji. Nie pomyślałam,
przepraszam...
-Nie szkodzi. Wydało się, trudno. Ważne, żeby nie wyszło
dalej - pan Okuda uśmiechnął się. -Teraz z kolei mam do Ciebie sprawę Ruki.
Jesteś w drugiej klasie, więc musisz sobie wybrać drugi język obcy.
Mężczyzna wręczył mi jakąś kartkę.
-Prosiłbym, żebyś jutro dał mi odpowiedź, dobrze?
-Oczywiście.
-A, no i jeszcze jedno. Chciałbym Ci jeszcze powiedzieć, że
lekcje muzyki w naszej klasie wyglądają inaczej niż w innych klasach. Całą
klasą mamy zajęcia teoretyczne, czyli takie jak przed chwilą, na dodatek w
zależności od grupy danego dnia dana grupa ma zajęcia praktyczne, czyli naukę
gry na instrumencie. Popytaj się Yuuno, będziesz razem z nią w grupie, więc się
nie martw. No dobrze, teraz to wszystko. Wracajcie do klasy. Do zobaczenia -
nauczyciel uśmiechnął się i minął nas ruszając długim korytarzem w stronę, z
której przyszedłem.
Patrzyłem chwilę za nim, aż w końcu Yuuno rzuciła mi się na
szyję przyciskając do ściany.
-Taka-chan! Przepraszam! Mam nadzieję, że się na mnie nie
gniewasz za ten mały... wypadek -wciąż obejmując moją szyję uśmiechnęła się przepraszająco.
-N-nie, jest w porządku.
-Oh, tak się cieszę! Jeszcze raz przepraszam. I jak ci się
podoba? Teraz jak już dołączyłeś będzie super! Zobaczysz! Rodzeństwo Kyuu cię
polubiło - uśmiechnęła się. - Dostałeś nawet karteczkę od Kyuumi, prawda? Co w
niej było, jeśli mogę spytać? - Spojrzała na mnie ciekawsko.
Właśnie. Karteczka!
-Kyuumi się pytała czy idę z wami do kina dzisiaj wieczorem.
-O! Świetnie! Wybieramy się całą paczką, pójdziesz z nami?
-Całą paczką?
-Tak, ja, rodzeństwo Kyuu i taki jeden Eijiro. Jest w innej
klasie, więc nie wie kim jesteś, ale jest naprawdę spoko. To co, idziesz?
-Ahm, nie wiem czy będę mógł, wiesz...
Yuuno uśmiechnęła się i powiedziała już ciszej. - Wujek Rei
na pewno ci pozwoli.
-Tak myślisz?
-Tak. A teraz chodźmy już do środka. Zaraz mamy matmę.
Czarnowłosa złapała mnie za rękę i wciągnęła do klasy, aż
pod nasze miejsca.
-Ruki-chan, to co z tym kinem? - Uśmiechnęła się blondynka.
Miała naprawdę prześliczny uśmiech.
-Idzie z nami - oznajmiła Yuuno z uśmiechem.
-Mrrr, to fajnie - zaczął Kyuuhi. - A tak w ogóle, jesteś
psychicznie przygotowany na dzisiejsze dwa angielskie? Nyan?
-Przygotowany? - Spojrzałem na całą trójkę z zaciekawieniem,
ale także obawą.
-On jeszcze nie wie... nyuu...
-Ale o czym?
-Tyle przegrać...nyuu...
-Ej, Taka-chan wcale nie ma się czym martwić - uśmiechnęła
się Yuuno.
-A niby czemu to tak? - Spytało identycznie rodzeństwo.
-Zobaczycie - ucięła czarnowłosa i usiadła w swojej ławce.
W tej właśnie chwili zadzwonił dzwonek. Miałem wrażenie,
jakby jego dźwięk mi się wrzynał w pamięć już na wieki. Wszyscy w klasie
rozeszli się do swoich ławek. Ja również usiadłem na swoim miejscu między
chłopakiem-kotem, a kawaii blondynką. Po prawej siedziała Yuuno, a po lewej
było okno wychodzące na plac przed szkołą i ulicę. Dziedziniec opustoszał w
niecałą minutę. Ulica, mimo że dość uczęszczana teraz również była pusta. Do
pomieszczenia weszła niska japonka. Nie wyglądała jakoś bardzo sympatycznie,
ale też nie była przerażająca. Sprawdziła obecność przy moim nazwisku zatrzymując
się i przyglądając się mi. Wzruszyła tylko ramionami i zaczęła lekcję. Byłem
zaskoczony. Zrozumiałem wszystko, o czym mówiła ta pani. Coś czułem, że
matematyka nie będzie dla mnie problemem, chociaż tak się jej bałem. Na koniec
lekcji dostaliśmy kilkanaście zadań do domu. A, więc to o tym mówiła Yuuno,
kiedy narzekała na prace domowe?
W sumie jak tak siedziałem to doszedłem do wniosku, że wcale
nie jest tak źle jak myślałem, że będzie. Nikt nie robił mi żadnych problemów w
związku z tym, kim jestem. Poznałem znajomych Yuuno, okazali się być całkiem w
porządku. Zgodziłem się nawet pójść z nimi do kina. Mój wychowawca okazał się
być naprawdę sympatycznym człowiekiem. Miałem wrażenie, że mógłbym pójść do
niego z każdą sprawą, a on by mi pomógł z uśmiechem. Patrząc jednak na
wszystkie te rzeczy dalej czułem się tu dość niepewnie i nieswojo. Zastanawiał
mnie ten cały Eijiro. Poznam go dzisiaj wieczorem w kinie. Jaki się okaże? A
jak mnie zwyczajnie zignoruje? Co wtedy powie reszta? Mam nadzieję, że wszystko
będzie dobrze.
Do moich uszu znowu dobiegł dźwięk dzwonka. Jednym ruchem
Kyuumi odwróciła się do mnie. Ja za to usiadłem bokiem, żeby ze wszystkimi móc
swobodnie rozmawiać. Chłopak-kot wyjął za to książkę i zaczął się uczyć. Z tego
co widziałem, była to książka do biologii. Całą przerwę w nauce przeszkadzała
mu siostra i według mnie wyglądało to naprawdę przeuroczo. Po dzwonku przyszła
inna pani. Ubrana elegancko, włosy zaczesane wysoko u góry, co chwilę
poprawiane okulary, wysokie szpilki. Była to nauczycielka właśnie od biologii i
mimo swojego ubioru okazała się całkiem miła. Klasa pisała jakiś sprawdzian, a
ja za to opracowywałem sobie notatki z ostatnich tematów zgodnie z poleceniem
nauczycielki. Stwierdziła, że następnym razem mnie po prostu odpyta gdzieś na
przerwie.
Następna była historia. Starsza już nauczycielka usiadła z
przodu, idealnie na środku klasy i rozpoczęła swój monolog mieszczący się
gdzieś w czasach szogunów. Mówiła naprawdę ciekawie. W całej klasie nie rozległ
się żaden szept, bo wszyscy siedzieli zasłuchani. Pod sam koniec lekcji
podyktowała nam jakąś krótką notatkę. Tym razem dzwonek naprawdę mnie
zaskoczył. Wszyscy mówili, że poniedziałek to najgorszy dzień tygodnia, a mi
mijał całkiem przyjemnie. Zostały jeszcze dwie lekcje. Dwa angielskie.
***
(REITA)
Kręciłem się po domu nie mogąc sobie znaleźć odpowiedniego
miejsca. A to pograłem chwilę na basie, coś posprzątałem, zjadłem, pograłem na
playstation, obejrzałem coś w telewizji i pokręciłem się w kółko słuchając
muzyki. Jak to codziennie tak będzie wyglądać, to nie wiem jak ja to wytrzymam.
Od dawna oczekiwany dzień wolny, ale to tylko dlatego, że Kai musiał coś
załatwić. Ruki i tak szedł do szkoły, więc niby lepiej, ale... no właśnie.
Zostaje 'ale'. Wcale nie jest lepiej. Pierwszy raz od dawna mi się tak
niesamowicie nudziło w domu. Brakowało mi czegoś. Nie, nie czegoś. Kogoś.
Takanoriego. Musiałem aż usiąść jak to do mnie dotarło. Przez trzydzieści lat
mojego życia nigdy nie pomyślałem, że tak bardzo może mi kogoś brakować. Jednak
do tego doszło. Ruki... stał się osobą, której potrzebowałem do codziennego
funkcjonowania. Siedziałem chyba dobre dwie godziny zastanawiając się jak to
się stało. Wrócił mój nocny temat rozmyślań. Jak to się stało, że Takanori w
przeciągu zaledwie miesiąca stał się dla mnie taki ważny? Czemu ten niski
blondynek stał się tak bliski mojemu sercu? Nie, ja już nie miałem serca. Całe
zabrał Ruki razem z tym swoim spojrzeniem i tak rzadkim uśmiechem. Teraz, jak
go nie było, chociaż wiedziałem, że to tylko na parę godzin, czułem się
okropnie nieswojo. Tak, jakbym nie siedział właśnie na swojej kanapie w swoim
domu tylko wkradł się do czyjegoś i bezceremonialnie w nim urzędował. Mój mózg
próbował opanować moje serce, ale tę walkę przegrywał bez najmniejszych szans.
Reita, ale jesteś głupi. Nie możesz powiedzieć nic
Takanoriemu. Nie możesz się zdradzić, ani słowem, ani zachowaniem. Głupi, głupi
Reita. Dlaczego akurat w Rukim? W osobie, która panicznie boi się wszelkich
kontaktów z ludźmi, a szczególnie z większymi, silniejszymi, starszymi
facetami? A Ty właśnie taki jesteś, Reita. Jak mu powiesz, to ucieknie z
krzykiem. Będzie się ciebie bał, a jak Ci się uda spojrzeć w jego oczy to
zobaczysz tylko ten paniczny strach jaki widziałeś pierwszej nocy. Skuli się
gdzieś w kącie modląc się, żebyś odszedł. Tak będzie.
Ale… co z tego? Co z tego, jeżeli nie możesz znieść myśli,
że nie ma go przy tobie? Musisz mu
powiedzieć, Reita. Musisz. Powiesz, ale nie dotkniesz. Nie zrobisz mu krzywdy.
Nie jesteś w stanie zrobić mu krzywdy, ale on w to nie wierzy. Musisz mu zatem
udowodnić! Nauczyć go żyć, zachowywać się. Nauczyć go wiary w ludzi, zaufania.
To jest twoje zadanie, Rei. Dopiero po tym jak skończysz, to możesz go dotknąć
i czynem pokazać jak bardzo Ci na nim zależy, wiesz, Reita? Czeka cię ciężka
próba…
Potrząsnąłem głową.
-Oh, zamknij się mózgu… Błagam…
***
(URUHA)
Przekręciłem klucz w zamku i drzwi ustąpiły. Wszedłem do
domu ściągając buty. Było parę minut po dwunastej.
-Hey! Jestem! – Krzyknąłem, ale nie dostałem żadnej
odpowiedzi.
Wszedłem do środka rozglądając się po salonie.
-Yuu? Jesteś w domu?
-O, braciszku! Już jesteś –uśmiechał się w moją stronę
Kaoru.
Ugh, nienawidzę tego jego uśmieszku. Zawsze zwiastował coś
niedobrego.
-Gdzie Aoi?
-Chyba w kuchni. Nie mam pojęcia w sumie. Powodzenia –znowu
się uśmiechnął i zniknął w głębi schodów.
Co tu się dzieje? A co mu chodziło? Poszedłem do kuchni. Aoi
robił kanapki słuchając muzyki. A! To dlatego mnie nie słyszał! Przytuliłem się
do niego od tyłu ściągając mu słuchawki.
-Cześć Aoś.
Czarnowłosy odszedł parę kroków i tylko przelotnie na mnie
spojrzał, po czym wrócił do robienia kanapek. Au. Zabolało…
-Yuu? Hey, co się stało…? Wiem, nie było mnie ostatnio w
domu dużo czasu… Przepraszam, Yuu… Hey, słyszysz mnie? Yuu!
Zignorował mnie. Wziął sobie kanapki i poszedł do salonu.
Odpalił coś na TV i zaczął jeść. No nie wierzę…
-Hey, Yuu, odezwij się do mnie – usiadłem obok niego kładąc
rękę na jego dłoni, ale natychmiast ją wyrwał pod pretekstem sięgnięcia po
pilota.
Zabolało jeszcze raz. Tym razem mocniej. Poczułem się, jakby
ktoś ścisnął moje serce żelazną pięścią i za nic nie zamierzał puścić. Moje
oczy zrobiły się mokre. Oh tak, Uru, płacz ci tu pomoże. Idiota.
-Yuu… -szarpnąłem go delikatnie za rękaw bluzy czując, że zaraz
nie wytrzymam.
Zaraz się tu rozpłaczę z mojej własnej głupoty. Byłem tak
głupi. Zostawiłem go na cały miesiąc. Samemu sobie. I to wszystko moja wina.
Aoi nie chce mnie pewnie znać. Jak się do mnie odezwie to pewnie usłyszę, że
mam czas do wieczora na wyniesienie się stąd.
-Przepraszam… Yuu… odezwij się do mnie. Proszę.
Spuściłem głowę. Nie chciałem stąd iść, ani też nie chciałem
tu płakać. Ale wiedziałem, że jak tu zostanę to się rozryczę. Nie dlatego, że jego
zachowanie tak mnie bolało, ale dlatego, że byłem taki głupi.
Siedziałem tak nic nie mówiąc, a próbując opanować swoje
emocje. Gdzieś w tle grał telewizor. Yuu podniósł się z kanapy zapewne odnosząc
talerz od kanapek. Nie ruszyłem się z miejsca. Co to teraz da? Po prostu dalej
mnie będzie ignorował, nie ważne co zrobię…
Usłyszałem kroki, a potem ktoś mnie objął. Uniosłem głowę, a
moim oczom ukazał się Aoi. Przytulił mnie do siebie mocno, a ja rozpłakałem się
na dobre. Powtarzałem słowo „przepraszam” jak mantrę, aż w końcu zamilkłem
przestając też płakać. Czarnowłosy westchnął i pocałował mnie w czoło.
-Jestem pewien, -zaczął cicho- że nie podasz mi powodu
twojej nieobecności, ale to dlatego, że Kai cię o to prosił. Nie potrzebuję
jednak powodu. Ważne, że jesteś. Przeprosiny przyjęte.
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Co on właśnie
powiedział…? Gdy sens tych słów w końcu do mnie dotarł rzuciłem się mu na szyję
wtulając się mocno.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję… Kocham Cię, Yuu.
-Ja ciebie też kocham. Ale nie rób tak więcej.
-Obiecuję, że już nigdy nie zachowam się w taki sposób...
-Brakowało mi ciebie – powiedział Aoi uśmiechając się
ciepło, po czym mnie pocałował.
-No nie wierzę! No po prostu nie wierzę! –Oderwaliśmy się od
siebie patrząc na schody, gdzie stał Kaoru. –A gdzie kłótnie? Gdzie akcja,
dramat, tragedia i to wszystko? Powinniście się kłócić! Aoi powinien cię
znienawidzić! A tu co się dzieje? Oni się godzą! Jak gdyby nigdy nic!
-Kaoru, o co ci chodzi? –Zapytał Yuu.
-O to, że mnie wkurzyliście! Bity miesiąc nie ma tego idioty
w domu, a ty mu wybaczasz jak gdyby nigdy nic? Powinniście się nienawidzić
przynajmniej przez tydzień! Uru powinien cierpieć! Cierpieć, słyszysz? Po co
było to wszystko, jeżeli i tak mu wybaczyłeś?
-Bo go kocham. Po prostu. I jak masz coś do tego to już się
możesz pakować.
-Jeszcze będziecie cierpieć. Tym razem obydwoje.
Kaoru roześmiał się i pokazał środkowy palec, po czym wyszedł
z domu trzaskając drzwiami.
-O co mu chodziło….?-Spytałem cicho.
-Nie wiem, to nie ważne.
Zupełnie nie ważne. Ważne, że mam ciebie.
***
(RUKI)
-Wyjmijcie kartki. Napiszecie wypracowanie o charakterystycznych obiektach Londynu po angielsku. Na ocenę – oznajmił nauczyciel wchodząc do sali parę sekund po dzwonku. Był niski i miał dość sporo ciała. Do tego nosił okulary, a pod pachą dzierżył dzielnie grubą teczkę i jakieś książki, zapewne do angielskiego.
A więc o to im chodziło, gdy się pytali czy jestem psychicznie
przygotowany na dwa angielskie? Cóż, jak tak wygląda pierwszy, to chyba
powinienem bać się drugiego. Rozejrzałem się po klasie lekko zdezorientowany.
To był żart, czy to tak na poważnie? Wszyscy w klasie mieli już przygotowane
duże arkusze w linie i widocznie na coś czekali. Ich twarze nie wskazywały,
żeby byli szczęśliwi. Spojrzałem na Yuuno. Ta uśmiechnęła się do mnie jakby
łobuzersko i dała mi taką dużą kartkę w linie pokazując dłoń z kciukiem do
góry.
-Dobrze, ma być kompletna cisza. Macie pięćdziesiąt minut.
Nie można zostać na przerwie. Nie można oddać szybciej. Podpisać się na kartkach.
Napisać tytuł pracy. Start.
Mężczyzna wstał i zapisał na tablicy czas 13:00 – 13:50*.
Spojrzałem trochę z powątpiewaniem na swoją kartkę. Zgodnie z poleceniem
podpisałem się na niej i napisałem na środku tytuł pracy – „Charakterystyczne
obiekty Londynu.” Byłem w Londynie tylko raz i to jak byłem mały. Większość
rzeczy znam z opowieści mamy, ale to powinno wystarczyć. Napisałem o wszystkim
co pamiętam. Duże czerwone autobusy, czarne taksówki, Big Ben’a, London Eye,
Tower of London, Pałac Buckingham. Pokusiłem się także o opisanie Trafalgar
Square, Tower Bridge, czy Oxford Street, ulicy, na której są same sklepy,
ciągnącej się przez 1,6 kilometra. Zapisałem trzy i pół strony, po czym
stwierdziłem, że wystarczy. Spojrzałem na zegarek wiszący nad tablicą. Jeszcze
dziesięć minut. Przeczytałem to wszystko jeszcze raz poprawiając błędy i czasem
zmieniając jakieś zdanie, czy jego szyk. Usłyszałem dzwonek, który
bezceremonialnie przebił się przez panującą tu ciszę i oznajmił właśnie koniec
lekcji. Nauczyciel kazał nam oddać kartki, co też wszyscy uczynili. Jedni bardziej
zadowoleni, inni mniej. Wziął kartki, po czym wyszedł z klasy.
-Masakra! –Stwierdziła Kyuumi chowając twarz w dłoniach.
-Właśnie o to mi chodziło, nyaa, jak mówiłem o psychicznym
przygotowaniu, mrrr.
-Tak, domyśliłem się – uśmiechnąłem się do nich.
-A tak w ogóle, Taka-chan –zaczęła Yuuno –ile ty żeś tego
napisał? Patrzyłam co chwilę i ręka ci się nie zatrzymywała. Zapełniłeś chyba
całe wolne miejsce!
-No ja… po prostu pisałem to, co pamiętam. W Londynie to ja
byłem tylko raz w życiu i to jeszcze jak byłem mały, więc to nie było zbyt
dużo, ale chociaż coś.
-Chociaż coś? Encyklopedię mógłbyś napisać.
-Nie przesadzaj, proszę.
-No nie przesadzam. Zobaczymy w czwartek na angielskim jak
odda te prace. Chyba, że teraz na lekcji będzie je sprawdzał. Zada nam jakieś
ćwiczenia na całą lekcje i będzie sprawdzał. Założę się normalnie. On lubi tak
w poniedziałek wstawić kilka jedynek.
-Mści się na nas –wtrąciła Kyuumi.
-Za co ma się mścić?
-O kto to wie, nyaaa…. On zawsze znajdzie jakiś powód…
-Mhm, rozumiem.
Przez resztę przerwy blondynka i Yuuno rozmawiały o
ciuchach, a chłopak-kot rysował coś w zeszycie. Wolny czas zleciał szybko i
wkrótce rozległ się dźwięk dzwonka rozpoczynający drugi angielski. Tak jak na
poprzedniej lekcji nauczyciel zjawił się dosłownie kilka sekund po dzwonku, tym
razem zamiast teczki niosąc nasze prace z chytrym uśmieszkiem. Po klasie
rozniosły się westchnienia i jęki rozpaczy. Tak jak przypuszczała czarnowłosa
na lekcji robiliśmy zadania z ćwiczeń. Na szczęście, pan od angielskiego nie
zamierzał ich zbierać. Chyba miał dość uciechy z naszych wypracowań. Cały czas sprawdzał
kreśląc dużo czerwonym długopisem. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Jakoś w
połowie lekcji odezwał się głośno unosząc kartkę do góry.
-Który to jest Matsumoto? –Zapytał groźnym tonem.
Powtórzyła się sytuacja z rana. Było tak cicho, jakbym
znajdował się gdzieś na dnie oceanu. Szum stał się za to tak głośny jak nigdy.
Podniosłem powoli rękę czując na sobie spojrzenia wszystkich, ale najbardziej
przejmowałem się tym niskim człowiekiem, który właśnie wstał i podszedł do
mojej ławki.
-Jesteś nowy, chłopcze?-Spojrzał na mnie wzrokiem, jakby
chciał mnie zabić.
Kiwnąłem głową bojąc się nawet odezwać.
-Nie wiem skąd jesteś, ale tutaj to nie przejdzie. Żaden z
was nie będzie mnie oszukiwał. Przyznaj się jak spisywałeś, to może oszczędzę
Ci wizyty u dyrektora.
Spojrzałem na niego z przestrachem i odchyliłem się lekko do
tyłu.
-Nie spisywałem – powiedziałem cicho.
-Nie lubię kłamców! –Huknął.-Przyznaj się.
-Ale ja naprawdę nie spisywałem…
-Tak…? To jak wytłumaczysz fakt, że nie masz ani jednego gramatycznego
błędu, a wszystkie te rzeczy opisałeś jak w przewodniku, co?! –Machnął mi
kartką przed twarzą, a ja cofnąłem się gwałtownie. –Tak napisać mógłby tylko
człowiek po filologii angielskiej, albo Anglik. Na środek klasy. Czytaj to.
Z duszą na ramieniu i pragnieniem by właśnie w tej chwili
zostać niewidzialny wstałem i poszedłem na środek klasy. Mężczyzna dał mi
kartkę raczej mi ją wciskając na siłę. Stanął obok przyglądając się bacznie.
Zacząłem czytać. Przez całe dziesięć minut w pomieszczeniu słychać było tylko
mój głos. Czytałem swoje wypracowanie. O londyńskich czerwonych autobusach i
czarnych taksówkach przejeżdżających przez Tower Bridge. Czytając to
przypominały mi się ulice zatłoczonego Londynu. Jak razem z mamą i Kou
poszliśmy na lody, weszliśmy na Big Ben’a i dobrze się bawiliśmy. Robiliśmy
sobie zdjęcia z żołnierzami w tych zabawnych, futrzanych czapkach. Dobrze
pamiętam jak Kou bał się wejść na London Eye i tak samo bał się na samej górze.
Jak zeszliśmy to rzucił się na ziemię i nie chciał się podnieść. Byliśmy w
takim wielkim, bogatym pałacu, gdzie siedzibę miał rząd. Było całkiem
zabawnie. A ja to po prostu opisałem.
Kończąc czytać uśmiechałem się sam do siebie mając w pamięci
obrazy tamtego lata. Podniosłem wzrok patrząc po klasie, a potem spojrzałem na
nauczyciela i natychmiast spoważniałem. Zupełnie zapomniałem, że on tego
słuchał. Byłem pewien, że na mnie nakrzyczy, wyrzuci z sali albo po prostu
wstawi jedynkę, ale nic takiego się nie stało.
-Panie Matsumoto, czy zdradzi pan nam tajemnicę w jaki
sposób nauczył się pan tak wymowy? –Zaczął niby spokojnie, ale przeczuwałem
burzę.
Byłem pewien, że nie może być tak pięknie.
-Żyjąc w Anglii.
-Uhuhu. No to ciekawe. Jesteś jakąś wybitnie oporną
jednostką. Dawno takiej ściemy nie słyszałem, Matsumoto. Siadaj i nie denerwuj
mnie. Za pracę nie dostaniesz oceny. Przyniesiesz mi inne wypracowanie. Wpisuję
Ci uwagę do dziennika za kłamstwa. To niedobrze zaczynać tak pierwszy dzień
szkoły, Matsumoto. Oj niedobrze. Już ja sobie porozmawiam z twoimi rodzicami.
Westchnąłem nic już nie mówiąc. Nie było sensu się wykłócać.
Nie chciałem sprawiać więcej kłopotów, ani sobie, ani Reicie.
-Sensei! On mówi prawdę! –Krzyknął ktoś nagle.
Spojrzałem w tamtą stronę. Była to Yuuno. Stała i chyba nie
mogła uwierzyć w to, co właśnie powiedziała.
-Kagashisa, coż ty bredzisz? Chcesz też dostać uwagę, albo odpowiednią ocenę?
-Nie, sensei. Znam go, mówi prawdę. I mogę dostać tę uwagę,
ale nie ustąpię. To niesprawiedliwe.
-Tak mówisz, Kagashisa? No cóż, jeżeli ty to mówisz, to
chyba uwierzę…
-Naprawdę?
-No oczywiście, że nie! Za drzwi! Oboje!
Nauczyciel wyrzucił nas z sali nie pozwalając nawet zabrać
plecaków. Wyszliśmy za drzwi i Yuuno roześmiała się głośno, a ja stałem i
patrzyłem na nią zdziwiony. Nie dość, że przeze mnie dostanie uwagę, to jeszcze
wyrzucili nas z klasy. Reita nie będzie zadowolony. A obiecałem, że nie
narozrabiam… Będzie na mnie zły. Jak ja mogłem być taki głupi? Mogłem
powiedzieć, że ściągałem, mogłem się nie kłócić o moje pochodzenie. Dostałbym
jedynkę i po sprawie. Nie byłoby żadnego problemu. A teraz? Przeze mnie Yuuno
ma jeszcze kłopoty.
Usiadłem pod ścianą
patrząc w podłogę. Koło mnie usiadła Yuuno i poklepała po ramieniu.
-Nie martw się Taka-chan. Nic się przecież takiego nie
stało. On zawsze tak robi. Szkoda tylko, że przekonałeś się o tym na własnej
skórze.
-Ale przecież wpakowałem cię w kłopoty!
-E tam, przestań. Mało mnie to obchodzi. Gdybym się
przejmowała jego tekstami, to moja psychika byłaby zniszczona. Nie umiałabym
normalnie funkcjonować. Wyluzuj Taka-chan.
-Reita będzie zły.
-Huh? Martwisz się tym? Nie ma po co. Zrozumie. Nic ci nie
zrobi. Nie będzie zły.
-Obiecałem, że nic nie zrobię. I co? Wrócę do domu z uwagą,
jedynką i zapewne wezwaniem do dyrektora, czy co tam się tu daje.
-Oh, przesadzasz trochę- Yuuno kucnęła przy mnie głaszcząc
mnie po włosach.-Nic takiego się nie stanie. Przecież wiem jaki jest wujek Rei,
nie musisz się martwić-uśmiechnęła się.
Właśnie w tamtej chwili zadzwonił dzwonek. Była to ostatnia
lekcja. Wszyscy wyszli z klasy, a przed nią została tylko nasza czwórka. Po tym
jak ulotnił się stamtąd również nauczyciel wróciliśmy, żeby posprzątać. W końcu
czarnowłosa miała dzisiaj to zrobić, ale solidarnie stwierdziliśmy, że nie
możemy jej tak zostawić. Szybko się uwinęliśmy z klasą i został nam tylko
korytarz. To też poszło nam całkiem sprawnie. Po tym rodzeństwo Kyuu poszło
dalej mówiąc, że do jakiegoś klubu, a my z Yuuno wyszliśmy ze szkoły. Wyjąłem
telefon i zadzwoniłem do Reity tak jak prosił. Obiecał być za dwadzieścia
minut, więc staliśmy sobie tak pod bramą śmiejąc się z byle czego. Ot tak, dla
zabicia czasu.
Gdy w końcu podjechał Reita pożegnaliśmy się i wsiadłem do
samochodu.
-I jak tam Rukiś, widzę, że chyba nie było aż tak źle jak
się obawiałeś, co nie?
Na widok Reity jakoś tak przestałem się śmiać. Będę musiał
mu powiedzieć o sytuacji na angielskim, on mnie zabije. Będzie na mnie zły.
-Nie, nie było źle…
-Na pewno? Wyglądasz jakoś tak, jakby coś cię trapiło.
-Ke? Nie, nie martw się. Wszystko w porządku.
Reita poczochrał mi włosy i odpalił.
----------------------------------------------------------
*Lekcje w Japonii trwają pięćdziesiąt minut, a przerwy tylko pięć.
*Lekcje w Japonii trwają pięćdziesiąt minut, a przerwy tylko pięć.
Dalej lubię komentarze, tak tylko przypomnę XD
PS Bina została moją betą! Że jej się chce... XD
wtorek, 9 kwietnia 2013
Reituki wierszem.
Nee, nee, moi drodzy, mam dla Was niespodziankę. Jak mówiłam, nie wiem, czy dam radę wrzucić chapter przed moimi egzaminami, które są za dwa tygodnie, ale wrzucę coś innego. Jak już po tytule widzicie machnęłam sobie już dość dawno wierszowane Reituki. Nie jest jakoś specjalnie długie, no ale... przynajmniej coś. Fajnie by było, gdybyście mi powiedzieli, czy takie coś Wam się podoba, czy mam się więcej nie brać za pisanie poezji XD Miałam to wrzucić razem z chapterem, ale stwierdziłam, że należy Wam się coś ekstra w międzyczasie <3
Yuuri-chan: Jak mama Taki mogłaby być Reitukistką jak nie znała Reity? No pomyśl XD No wiesz, to, że jest Aoiha nie znaczy, że będzie Reituki, hie, hie. Może będzie, może nie, moje małe zboczuszki XD Ale Twój hejt na Kou jest boski hahaha x3 A Twoja teoria o słońcu mnie rozjebała. Autentycznie. Czytałam Twojego komcia na informatyce i prawie spadłam z krzesła xD A ich wiek wyjaśnię niżej ;3
Ina: Oooh, czyli się jedna podobało <3 Dobrze, postaram się pisać więcej rozdziałów z perspektywy małego Rukiego. Może napiszę też jeden z perspektywy jego mamy? Kto wie, kto wie...
Murasaki: Muruś... <3 Tęskniłam. Wyobraziłam sobie Muruś czytającą chapter i robiącą 'kyaaa' albo 'aww' co chwilę. JEŻU, ALE SŁODKIE *w* Specjalnie dla Ciebie chyba dam jakąś naprawdę prześliczną postać, co by się Ruki mógł w niej zakochać XD Co o tym sądzisz? XD
Miyuu: TWOJE SMS-Y SIĘ URWAŁY ;_; SMUTEK MNIE OGARNĄŁ.
Haru: Oooh, dziękuję ci bardzo ^^ Tak bardzo przegrać życie XD Zakochany w czarnowłosym idiocie... XD
Aoi: Tobie dobrze wyszły obliczenia, ale patrz też niżej ;3
Chizuru: Ooo, długi komentarz. Ruki lubi to <3 Hahah, "Przecież to Ruki". Padłam <3 GRZEJNIKOCENTRYCZNY UKŁAD SŁONECZNY xDDDD UMIERAM I KWICZĘ. Wykorzystam to w opku, mogę? Biedny, mały Taka XD
Ai~chan: Nie martw się. Co do relacji Uru-Aoi i ich nielubieniu się jeszcze poczytacie. Ale słusznie zauważyłaś ;3
Bina-chan: Tak, mówiłaś to już xD Ale ja zawsze chętnie wysłucham <3
Bummie Choi: Ojejciu, naprawdę miło mi ^^ No i witam nowego czytelnika ;3 Pamiętaj, że trzeba spać xD Ale naprawdę morda mi się szczerzy jak nic XD
A teraz jeszcze zanim wierszyk. Chcę wyjaśnić moi drodzy kwestię wieku ;3
Myślę, że każdy wie ile Gazeciarze tak naprawdę mają lat. Jak nie to przypomnę.
Ruki -31 skończył w lutym
Uruha -w lato skończy 32
Aoi -w styczniu skończył 34
Reita -w maju będzie miał 32
Kai- w październiku kończy 32.
Tak więc, Aoś jest starszy od Uru, Reia i Kaia o dwa lata, a od Ru o 3 ;3
Teraz wiek w opku.
Ruki- 17 (W tej retrospekcji miał 5. Pisałam o tym na samym wstępie - "z perspektywy pięcioletniego Rukiego")
Suzy- urodziła Takę w wieku 19 lat. Miała 18 jak zaszła w ciążę. 19+5=24. W retrospekcji miała 24, zginęła w wieku 29. W tej chwili miałaby 36.
Uruha - 5 lat młodszy od Suzy. W retrospekcji 19. Różnica między nim, a Taką to 14 lat. W tej chwili ma 31.
Reita i Kai - w tym samym wieku co Uruś.
Aoi - 2 lata starszy od nich wszystkich. Teraz ma 33.
Tak, Reita jest starszy od Rukiego o całe 14 lat.
CIEKAWIE, NIE? XD
No dobra, a teraz miłego czytania ;D
-------------------------------------------------------------------
Yuuri-chan: Jak mama Taki mogłaby być Reitukistką jak nie znała Reity? No pomyśl XD No wiesz, to, że jest Aoiha nie znaczy, że będzie Reituki, hie, hie. Może będzie, może nie, moje małe zboczuszki XD Ale Twój hejt na Kou jest boski hahaha x3 A Twoja teoria o słońcu mnie rozjebała. Autentycznie. Czytałam Twojego komcia na informatyce i prawie spadłam z krzesła xD A ich wiek wyjaśnię niżej ;3
Ina: Oooh, czyli się jedna podobało <3 Dobrze, postaram się pisać więcej rozdziałów z perspektywy małego Rukiego. Może napiszę też jeden z perspektywy jego mamy? Kto wie, kto wie...
Murasaki: Muruś... <3 Tęskniłam. Wyobraziłam sobie Muruś czytającą chapter i robiącą 'kyaaa' albo 'aww' co chwilę. JEŻU, ALE SŁODKIE *w* Specjalnie dla Ciebie chyba dam jakąś naprawdę prześliczną postać, co by się Ruki mógł w niej zakochać XD Co o tym sądzisz? XD
Miyuu: TWOJE SMS-Y SIĘ URWAŁY ;_; SMUTEK MNIE OGARNĄŁ.
Haru: Oooh, dziękuję ci bardzo ^^ Tak bardzo przegrać życie XD Zakochany w czarnowłosym idiocie... XD
Aoi: Tobie dobrze wyszły obliczenia, ale patrz też niżej ;3
Chizuru: Ooo, długi komentarz. Ruki lubi to <3 Hahah, "Przecież to Ruki". Padłam <3 GRZEJNIKOCENTRYCZNY UKŁAD SŁONECZNY xDDDD UMIERAM I KWICZĘ. Wykorzystam to w opku, mogę? Biedny, mały Taka XD
Ai~chan: Nie martw się. Co do relacji Uru-Aoi i ich nielubieniu się jeszcze poczytacie. Ale słusznie zauważyłaś ;3
Bina-chan: Tak, mówiłaś to już xD Ale ja zawsze chętnie wysłucham <3
Bummie Choi: Ojejciu, naprawdę miło mi ^^ No i witam nowego czytelnika ;3 Pamiętaj, że trzeba spać xD Ale naprawdę morda mi się szczerzy jak nic XD
A teraz jeszcze zanim wierszyk. Chcę wyjaśnić moi drodzy kwestię wieku ;3
Myślę, że każdy wie ile Gazeciarze tak naprawdę mają lat. Jak nie to przypomnę.
Ruki -31 skończył w lutym
Uruha -w lato skończy 32
Aoi -w styczniu skończył 34
Reita -w maju będzie miał 32
Kai- w październiku kończy 32.
Tak więc, Aoś jest starszy od Uru, Reia i Kaia o dwa lata, a od Ru o 3 ;3
Teraz wiek w opku.
Ruki- 17 (W tej retrospekcji miał 5. Pisałam o tym na samym wstępie - "z perspektywy pięcioletniego Rukiego")
Suzy- urodziła Takę w wieku 19 lat. Miała 18 jak zaszła w ciążę. 19+5=24. W retrospekcji miała 24, zginęła w wieku 29. W tej chwili miałaby 36.
Uruha - 5 lat młodszy od Suzy. W retrospekcji 19. Różnica między nim, a Taką to 14 lat. W tej chwili ma 31.
Reita i Kai - w tym samym wieku co Uruś.
Aoi - 2 lata starszy od nich wszystkich. Teraz ma 33.
Tak, Reita jest starszy od Rukiego o całe 14 lat.
CIEKAWIE, NIE? XD
No dobra, a teraz miłego czytania ;D
-------------------------------------------------------------------
W spokojnej dzielnicy na miasta obrzeżach
Stoi biały domek, pilnowany przez zwierza.
Zwierz ten mimo, że malutki, duchem jest wspaniały.
Koron ma na imię ten obrońca mały.
Stoi biały domek, pilnowany przez zwierza.
Zwierz ten mimo, że malutki, duchem jest wspaniały.
Koron ma na imię ten obrońca mały.
Dzisiaj siedzi cicho i nie szczeka prawie,
Leży na podłodze, gdzieś tam na dywanie.
Dzisiaj o pana swego jest zupełnie spokojny,
Mimo, że o niego już niejedne wszczynał wojny.
Leży na podłodze, gdzieś tam na dywanie.
Dzisiaj o pana swego jest zupełnie spokojny,
Mimo, że o niego już niejedne wszczynał wojny.
Pan Korona –Ruki –przyjaciela dzisiaj gości,
Zna go bardzo długo, lecz tylko wzrostu zazdrości.
Jegomość, który to ma zaufanie Korona,
Jest wysoki i umięśniony –nikt go nie pokona.
Zna go bardzo długo, lecz tylko wzrostu zazdrości.
Jegomość, który to ma zaufanie Korona,
Jest wysoki i umięśniony –nikt go nie pokona.
Na imię ma Reita i nikomu się nie śniło,
Że między tą dwójką niedawno zaiskrzyło.
-Kocham Cię –mówi Reita do Rukiego,
tuląc go i pilnując maleństwa swojego.
Że między tą dwójką niedawno zaiskrzyło.
-Kocham Cię –mówi Reita do Rukiego,
tuląc go i pilnując maleństwa swojego.
Niski zadziera do góry głowę,
A oczu mu grzywka zasłania połowę.
-To najpiękniejsze słowa jakie w życiu usłyszałem.
Dziękuję. Kogoś takiego nigdy nie miałem.
A oczu mu grzywka zasłania połowę.
-To najpiękniejsze słowa jakie w życiu usłyszałem.
Dziękuję. Kogoś takiego nigdy nie miałem.
Uśmiecha się ciepło, jakby mu dziękując,
rozkoszuje się każdą chwilą do Reity się tuląc.
Kocha go najbardziej ze wszystkich na świecie,
Ale o tym mówić nie musi, bo wszyscy o tym wiecie.
rozkoszuje się każdą chwilą do Reity się tuląc.
Kocha go najbardziej ze wszystkich na świecie,
Ale o tym mówić nie musi, bo wszyscy o tym wiecie.
Trzymając się za ręce do góry idą razem,
Żeby spełnić jedno z ich najskrytszych marzeń.
Ich usta się w miłosnym pocałunku spotykają,
Tyle do powiedzenia nawzajem sobie mają.
Żeby spełnić jedno z ich najskrytszych marzeń.
Ich usta się w miłosnym pocałunku spotykają,
Tyle do powiedzenia nawzajem sobie mają.
Tym jednym pocałunkiem uczucia wyrażają,
Całą miłość sobie nawzajem oddają,
I zostając razem w tę rozkoszy pełną noc,
Pokazują całą miłości wielką moc.
Całą miłość sobie nawzajem oddają,
I zostając razem w tę rozkoszy pełną noc,
Pokazują całą miłości wielką moc.
--------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało <3 Przepraszam, że tak długo, ale "EGZAMINY! UCZYĆ SIĘ!". Zrozumcie, proszę XD
Subskrybuj:
Posty (Atom)