piątek, 26 lipca 2013

~CHAPTER 25~ "A to Ci niespodzianka... nawet dwie!"

~CHAPTER 25~

"A to Ci niespodzianka...nawet dwie!

 

Witam Was w tę wspaniałą noc. Pierwszą noc w moim nowym mieszkaniu, śpię tu sama z wyrąbistym komputerem, nielimitowanym internetem i japońskimi sąsiadami nad głową. FUCK YEAH. 
W sumie, ciężko powiedzieć, że śpię, bo tego nie robię, a pracuję XD Piszę dzielnie i wytrwale opo! XDD
Wiecie, nie będę się tłumaczyć, bo zawsze to robię. Ja już po prostu tak mam, że między rozdziałami jest masakryczna przerwa. Jakoś tak... nie umiem pisać systematycznie. Ani na termin nie napiszę rozdziału... Ja po prostu nie jestem w stanie.

Ej, ej *tyka palcem* A Wy wiecie, że ja Was kocham? Po prostu kocham. Jesteście świetni. Dziękuję Wam za takie wsparcie podczas tej sprawy z plagiatem. Nie sądziłam, że będzie aż taki odzew... <3 Ja Was naprawdę kocham ^^
Muszę coś tu przy okazji wyjaśnić. Wiem, że najpierw autorkę zjechałam równo, tak, to prawda. Ale pisałam z nią potem na gg i wyjaśniała mi parę rzeczy. Pozwólcię, że przedstawię jej obronę:

ToshiDiru powiedziała, że ten plagiat był projektem edukacyjnym z informatyki pt. "Jak szybko wieści rozchodzą się w sieci?" Powiedziała, że mogę jej wierzyć, lub nie, ale to prawda.

No to teraz co ja o tym:
-Projekt edukacyjne, robione w drugiej gimnazjum muszą zakończyć się najpóźniej w maju. Plagiat został odkryty w czerwcu.
-Plagiat jest karalny. 

-Nauczyciel musiałby to ocenić, z czego wynika, że musiałby to też przeczytać. Nie dałby rady, to przecież yaoi.

3 moje argumenty i na mój rozum, cała ta teoria upada.



Ktoś mi mówił (dokładnie KiRa), że nie mam co się przejmować tylko cieszyć, bo to w sumie też powód do dumy. Tak, to prawda, w pewnym sensie byłam zaskoczona, że to był plagiat WŁAŚNIE MOJEGO opowiadania, co nie zmienia faktu, że wkurzyło mnie to niemiłosiernie <3 A co do tego, czy bym się zgodziła, na użycie mojego pomysłu? Oczywiście, że tak, z zaznaczeniem, że pomysł jest mój ^^

A tak w ogóle, wiecie co? Dobiliście mi tyle wyświetleń,że boty mi zaczęły spamować komentarze AHAHAHA XD Ja Was naprawdę kocham.
A teraz, miłego czytania ;D
--------------------------------------------------------------------------

(REITA)

W samochodzie zapadła cisza. Niby powiedział, że wszystko w porządku, ale miałem wrażenie, że jednak nie. Patrzył gdzieś w przestrzeń za oknem jakby była to najbardziej interesująca rzecz na świecie. Westchnąłem w duchu i skupiłem się na drodze. Jak nie chce mówić, to nie będę go zmuszać. Z drugiej strony jednak zastanawiało mnie to, co można zrobić pierwszego dnia szkoły będąc Rukim? Przecież on, o ile się nie mylę powinien siedzieć cicho na lekcjach, robić wszystko co kazali nauczyciele. Co też sobie mógł naskrobać? Kiedy stał i rozmawiał z nią, to wszystko było dobrze, dopiero wsiadając do samochodu jakby sobie przypomniał, że ma jakąś przykrą lub złą  wiadomość. Ciekawe czy Yuuno poznała go z jakimiś swoimi przyjaciółmi. A może jest taki właśnie dlatego, że nikogo tutaj nie poznał, może jest zbyt przerażony? W końcu Takanori mógł się martwić właśnie z tego powodu, ale żeby aż tak? Przecież miał czarnowłosą, na pewno nie zwlekała z przedstawianiem go swoim znajomym.
No cóż, jeżeli sam mi powie to dobrze, a jak nie, to trzeba to będzie od niego jakoś wyciągnąć. Albo od Yuuno.
-Reita... - spojrzał na mnie, ale natychmiast odwrócił się z powrotem do okna.
Zapaliła mi się czerwona lampka. Aha, czyli jednak coś było nie tak.
-Tak? - Zapytałem zastanawiając się, czy mi teraz odpowie.
Spojrzał na mnie troszkę taki... niepewny?
-Chodzi o to, że z Yuuno i resztą umówiliśmy się dzisiaj do kina. Czy... czy mógłbym iść...?
Dobrze, że teraz  staliśmy na światłach, bo bym chyba spowodował wypadek. Co? Do kina? Nie, nie, nie, to na pewno nie o to chodziło. Być może bał się zapytać o pozwolenie bojąc się, że mu odmówię, ale zapytany o szkołę nie powinien tak milczeć. Po za tym, co to miało znaczyć? Ruki gdzieś chciał iść? Ze znajomymi? Czyli jednak sobie jakichś znalazł! Zuch chłopak.
Zdałem sobie sprawę, że patrzę się na niego głupio dopiero wtedy, gdy ktoś za mną zatrąbił widząc, że nie jadę mimo tego, że było już zielone. Czym prędzej się zreflektowałem i ruszyłem, żeby nie blokować ruchu. Uśmiechnąłem się.
-Oczywiście, że możesz iść. Nie musiałeś się pytać, wiesz? Nie będę Ci przecież zabraniał spotkań z przyjaciółmi. Dobrze, że znalazłeś sobie znajomych w swoim wieku. - Pogłaskałem go po włosach na co drgnął lekko, ale się nie odsunął. - To z kim tam się dzisiaj zaprzyjaźniłeś? Opowiesz mi?
Znowu spojrzał na mnie tym takim niepewnym wzrokiem, a po chwili zaczął mówić. Z początku cicho, a potem coraz pewniej.
-Cały czas nie mogłem zrozumieć o co chodzi Kyuuhiemu z tymi kotami. I że nikt w szkole nic nie mówił na to, że nosi sobie ot tak kocie uszy na głowie. Miałem wrażenie, że wszyscy to po prostu zaakceptowali jako niegroźne dziwactwo, albo coś w tym stylu, a ja się chyba długo nie przyzwyczaję. A jego siostra, Kyuumi, jest właśnie względnie normalna, nie wiem skąd ta rozbieżność.
-Czyli człowiek-kot? - Zagadnąłem.
-Dokładnie. Na samym początku się zapytał czy lubię koty i dopiero jak powiedziałem, że tak to stwierdził, że mogą się ze mną zadawać - Ruki uśmiechnął się, a chwilę potem zaśmiał, zupełnie jakby przypomniał sobie właśnie tę scenę.
Serce momentalnie mi zmiękło. Taka był zdolny się tak uśmiechać...? Tak niewinnie i uroczo? Czy uśmiechałby się tak codziennie jeśli tylko miałby normalne, spokojne życie?
-Rei... czemu mi się tak przypatrujesz...? - Powrócił ten Ruki, którego znałem przerywając mi mój wewnętrzny monolog.
-Ah, przepraszam, zamyśliłem się. O patrz, już jesteśmy pod domem. - Powiedziałem parkując. - No, i co dalej? - Zapytałem chcąc usłyszeć co tam jeszcze się przytrafiło mojemu Panu Licealiście.
Opowiadał o różnych rzeczach, a ja słuchałem go uważnie. Pamiętam ile frajdy to mi sprawiało, opowiadanie rodzicom o wszystkim co spotkało mnie w szkole. Może będąc w liceum ograniczałem się tylko do zabawnych sytuacji i dobrych ocen, bo za resztę z pewnością by mnie uziemili do końca życia, ale zawsze miałem z tego radochę. A Ruki, mimo, że miał lat siedemnaście to w tej chwili nawijał jak pięciolatek po pierwszym dniu w zerówce, zachwycony tym wszystkim co go czeka. Pomyślałem, że może wcale nie miał się czym chwalić, jak jeszcze chodził do szkoły? Ciekawe, czy jak miał te niecałe dziesięć lat to siedział z mamą i też cały czas opowiadał o różnych rzeczach. Czy to właśnie znaczyło, że się otwiera przede mną? Że przestaje mnie traktować jako kogoś, kto może mu zrobić krzywdę i postrzega mnie już inaczej?
Gdy tylko weszliśmy do domu wstawiłem wodę na herbatę dalej słuchając spekulacji Rukiego o tym, czy rodzeństwo Kyuu, jak ich nazwał, jest bezpieczne, czy też nie.
Tak mi brakowało jego głosu, obecności. Mimo, że nie zajmował dużej przestrzeni, wypełniał ten dom cały, niczym powietrze wypełnia nasz świat. Podszedłem do niego i przytuliłem go delikatnie. Natychmiast ucichł i zesztywniał.
-Cieszę się, że masz nowych znajomych.
Milczał jakby bojąc się coś tu naruszyć. Czy on naprawdę aż tak się bał mojego dotyku? I jeżeli mnie znał, mieszkał ze mną trochę czasu i tak bał się mnie, to jak on reaguje na zupełnie nieznajomych? I czemu nie bał się tego kociego chłopaka? Tylko dlatego, że byli w tym samym wieku? Wychodziłoby na to, że Ruki obawia się tylko starszych od niego ludzi. Nawet nie ludzi, tylko mężczyzn.
"A ty właśnie taki jesteś, Reita! Starszym od niego facetem!" - Krzyczał mój mózg.
Na dodatek cały czas go obejmowałem, ale szybko zaprzestałem tej czynności. Nie spojrzał na mnie, tylko szybko wywinął się tekstem, że zrobi herbatę i zniknął w kuchni.
No to teraz zwaliłem. Głupi Reita.
Poszedłem za nim i usiadłem. Rzeczywiście robił herbatę, cały czas w milczeniu. A miał taki dobry humor... 
-Aki...-odezwał się cicho, ale nie spojrzał w moją stronę. Aż tak go speszyłem?
-Tak?
-No bo w szkole było jeszcze coś.
-He? Co takiego?
-Powinieneś o tym wiedzieć.
-Tak więc słucham.
Zaczynałem się denerwować. Przeczuwałem, że nie chodzi mu o nic dobrego.
-Yuuno mnie wydała przed całą klasą kim jestem, ale obiecali to ukrywać, a na dodatek nauczyciel angielskiego wpisał mi jedynkę i naganę za to, że kłamię i ściągam - wyrzucił z siebie cichutko, na jednym wdechu.
Wlepiał tępo wzrok w podłogę jakby oczekiwał, że zaraz na niego nakrzyczę.
-Yuuno... cię wydała? Znaczy jak?
-No, zagapiła się, przy całej klasie wypaliła do mnie Ruki, nie pomyślała...
-A klasa obiecała to zachować w tajemnicy, tak?
-Mhm - pokiwał głową.
Odwrócił się do mnie, cały czas patrząc w dół i opowiadał o całej tej sytuacji na angielskim. Potem zwiesił głowę i zamilkł, jakby oczekiwał kary, albo jakiejś bury. 
-Idiota - skwitowałem. - Twój nauczyciel to idiota. Pójdę do niego, nie martw się. Nie będzie Cię tak oskarżać o kłamstwa jeżeli ja czuwam. Niech tylko spróbuje zrobić to jeszcze raz.
Blondyn uniósł głowę i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Na-naprawdę...?
-No naprawdę, a czemu by nie?
-I nie jesteś zły?
-A miałem być zły? Ru, a za co? Przecież ty nic złego nie zrobiłeś. Myślałeś, że nakrzyczę cię za to, że jesteś niewinny? A ten typek pożałuje, że zadarł z Reitą, królem sławnego Teizoku - zaśmiałem się.
-Dziękuję.
-Nie ma za co, Ru. To mój obowiązek. Po za tym, co on sobie myślał?
Ruki uśmiechnął się i podał mi zrobioną przed chwilą herbatę. Wyraźnie był teraz w o wiele lepszym humorze. Wyglądał, jakby spadł mu kamień z serca. Ale czego się tak obawiał? Mojej reakcji? Aż tak się to dla niego liczyło? No cóż, nie powiem, trochę mi to schlebiało. Reita, jesteś dziwny.
-To ja pójdę się pouczyć.
Ruki zabrał swój kubek, torbę z przedpokoju i poszedł na górę, do siebie.

(RUKI)

Nie mogłem uwierzyć. On mi nic nie zrobił? Nie nakrzyczał? Nie dał kary? A na dodatek stanął w mojej obronie. Nie był zły.
Poczułem się dziwnie. Nie umiałem się oswoić z tą myślą, że mnie poparł, przyznał mi rację. Nikt nigdy tego nie zrobił. Więc takie to uczucie? Uśmiechnąłem się sam do siebie. Od razu było mi jakoś tak lepiej. Zgodził się też na kino.
Właśnie, kino!
Zostały mi jeszcze dwie godziny do wyjścia, ale nie byłem pewny, że chcę tam iść. Zastanawiał mnie ten Eijiro. Jaki jest? Co zrobi, gdy mnie pozna? Polubimy się, czy raczej nie? A może najzwyczajniej w świecie mnie oleje, jak prawie wszyscy spotkani dotąd przeze mnie ludzie?
Odetchnąłem starając się o tym nie myśleć, przynajmniej przez chwilę. Usiadłem przy biurku, które Rei kupił specjalnie dla mnie i wyjąłem z torby książki. Zabrałem się w pierwszej kolejności za matematykę. Te kilkanaście zadań zajęło mi dobrą godzinę. Matma raczej nie będzie moim ulubionym przedmiotem.
Odkładając książki od matematyki rozejrzałem się. Był to pokój na poddaszu. Nie był jakoś specjalnie wielki, ani mały. Rei uparł się, żebym dostał własny pokój. Mówiłem mu, że nie potrzebuję, ale on mnie nie słuchał. Czułem się tu jednak trochę nieswojo. Kiedy byłem mały, to miałem swój pokój, ale nie lubiłem w nim spać. O wiele bardziej wolałem razem z mamą. Byłem spokojniejszy, gdy wiedziałem, że jest blisko mnie.
Czy tak samo mam z Reitą? Zrobił dla mnie tyle dobrych rzeczy i nie chciał nic w zamian. Dał mi to uczucie, którego cały czas mi brakowało. To uczucie, że mam kogoś, kto zawsze mi pomoże, kto czeka na mnie jak wracam do domu. Właśnie, do domu, który również on mi podarował.
Co było ze mną nie tak? Czemu dopiero teraz dostałem coś takiego? Zmieniłem się jakoś, żeby dostać to wszystko, czego tak bardzo chciałem? Stałem się lepszy, niż byłem? A może to po prostu dlatego, że w końcu komuś naprawdę zaufałem...?
Czemu Akirze...?
Czemu teraz...?
Ja... chciałbym się nie bać. Chciałbym mu zaufać. Pomóż mi, Rei.

***

Dziesięć minut przed umówioną godziną stałem już pod kinem, pod które podwiózł mnie basista. Nie musiałem długo czekać na resztę, gdyż zaraz zza zakrętu wyłoniło się urocze rodzeństwo. Już z daleka mnie zauważyli i ruszyli raźnym krokiem w moją stronę. Po tym, jak oboje się do mnie przytulili i to wcale nie pojedynczo, zobaczyliśmy Yuuno. Szła sobie beztrosko przez ulicę niczym Izaya w tym anime, co niedawno oglądałem. 
Pięć minut po dziewiętnastej stanął obok naszej grupki jakiś chłopak. Przywitał się ze wszystkimi i spojrzał na mnie najbardziej badawczym spojrzeniem, jakie miałem do tej pory okazję zobaczyć. Jakoś bardzo wyższy ode mnie to on nie był. Miał czarne włosy i brązowe oczy. Nosił okulary, co potęgowało to odczucie, że penetruje moją duszę.
-Nee, może was przedstawię, co, Eiji...? - Zaczęła Yuuno patrząc na nas.
-Nie przeszkadzaj - uciął. 
W końcu uśmiechnął się szatańsko i byłbym w stanie przysiąc,że widziałem w jego oczach ten przysłowiowy błysk, kiedy poprawiał okulary.
-My się jeszcze nie znamy - zaczął - ale to już niedługo. W sumie, ja Cię znam, ty mnie nie. Nie wiem czy wiesz, ale mnie się nie da oszukać. Moje oko zawsze odkryje prawdę. Aaaa, gdzie moje maniery? To naprawdę zaszczyt mi Cię poznać, Matsumoto Takanori, pseudonim Ruki, urodzony pewnie gdzieś hmm... zimą? Tak, wyglądasz na zimę. Masz troszkę ponad metr sześćdziesiąt, śliczniusie blond włosy, za które laski by się pozabijały, ale jeszcze lepszą kartę chowasz w zanadrzu i odkrywasz ją jak zaczynasz śpiewać. Nie pomyliłem się? - Uśmiechnął się sympatycznie i podał mi rękę. - Tak po europejsku się przywitajmy, wyglądasz, jakbyś by z Europy, czyż nie?
Zamurowało mnie? Kim on był? Skąd wiedział o mnie takie rzeczy? Jak on mnie poznał w ogóle? Czy ten cały wizerunek sceniczny nie jest też po to, żeby zostać zwykłym człowiekiem w swoim prywatnym świecie? Jeżeli tak, to coś zawodził dzisiaj. 
-Pewnie zastanawiasz się skąd wiem? - Ciągnął dalej. - To proste. Ja po prostu mam oko do takich rzeczy, już mówiłem, że mnie nie da się oszukać. Poza tym, jestem Shiroi Eijiro, twój fan numer jeden, miło mi poznać - uśmiechnął się jeszcze raz oczekując widocznie, że teraz ja coś powiem.
-Mi również miło - wydukałem wciąż pod wrażeniem.
Nagle Kyuumi parsknęła śmiechem, a zaraz po niej cała reszta. Ja dalej stałem zdezorientowany nie wiedząc, jak się mam zachowywać.
-No, to się wystarczająco poznaliście - wtrąciła Yuuno z uśmiechem. - Jak widzisz Ruki-chan, Eiji to nasz Pan Detektyw.Wie o człowieku prawie wszystko zanim zacznie z nim rozmawiać, a jak już zacznie, to mógłby policji ładną bazę danych zrobić. 
Uśmiechnąłem się. Eiji wydawał się teraz sympatyczny, chociaż wciąż nie mogłem się otrząsnąć po tym, co usłyszałem. 
-To co, nasza paczka powiększyła się o gwiazdę j-rocka, to ładnie. Widzę Yuuno, że nie próżnujesz i zaskarbiasz sobie względy coraz lepszych ludzi - czarnowłosy wybuchł śmiechem, a reszta mu zawtórowała.
-A jak, w końcu nie po to się ma sławnego tatę. 
Cała czwórka stale się przekomarzała, docinała, wykręcała żarty i łapała za słówka. Z boku wyglądało to naprawdę świetnie, jakby znali się ładnych parę lat i mogli powiedzieć sobie wszystko. Czułem się jak zdrajca, próbując stać się częścią ich paczki. To wszystko było dla mnie takie obce. Nigdy nie miałem żadnych przyjaciół, więc nie wiem jak miałbym się przy nich zachowywać, żeby znów nie zostać samemu. Zespół traktowałem bardziej jak rodzinę, o ile dobrze umiałem zinterpretować to słowo. A oni? Są tacy zgrani, że nie chciałbym burzyć ich ładu. Może lepiej by było, gdybym nie zgodził się na ten film? 
Mam wrażenie, że powinienem zostać na swoim miejscu, z dala od wszystkich i wszystkiego, co mogłoby mi dać odrobinę szczęścia. Przez całe życie tylko patrzyłem, dlaczego teraz miałoby być inaczej? 
Dlaczego czuję, że nie zasługuję na jakichkolwiek przyjaciół, a szczególnie takich, którzy zawsze byliby, gdybym miał jakiś problem? 
-Nee, Ruki-chan, co Ty tak cicho siedzisz? Oszczędzasz głos, czy co? Nie żałuj go nam trochę, fajnie tak cię posłuchać, a nie tylko oglądać, wiesz? - Zaśmiała się Kyuumi. 
Uśmiechnąłem się.
A czemu by nie spróbować przynajmniej zbliżyć się do kogoś? Może zacznę właśnie od tej czwórki? Reita by się ucieszył.

(REITA)

Ruki wrócił z kina w bardzo dobrym humorze. Chodził uśmiechnięty i jakiś taki radosny. Nigdy go takim nie widziałem. Musiał się naprawdę świetnie bawić. Cieszyło mnie to, ale jakiś mały diabełek budził we mnie tą dziwną zazdrość. 
Reita, głupku, nie możesz być zazdrosny o jego przyjaciół! To przecież wspaniale, że jakichś sobie znalazł! Debilu, nie niszcz tego. 
-Dobra, wiem, zamknij się... - mruknąłem sam do siebie. 
Matko, Reita, gadasz sam ze sobą, to nie jest normalne. Każdy powie Ci, że jak słyszysz głosy, to powinieneś się leczyć. Dobrze, że nikt o tym nie wie. No, może oprócz mojego mózgu, bo to on lubi sobie ucinać pogawędki z moją świadomością. Sobie znalazł hobby...

(RUKI)


-Chciałem ci powiedzieć Rukiś, że masz śliczne włosy. Bardzo mi się podobają, wiesz?- Ciągnął Rei bawiąc się nimi.
Leżeliśmy razem w łóżku, a on dotykał mnie tak delikatnie, jakby bał się, że zaraz się połamię. Zamknąłem oczy czując, że moje policzki pokrywa już kolor czerwony. 
-Ru? Otwórz oczy, kochanie- gładził mnie delikatnie po twarzy. Miał taką ciepłą dłoń... - Hey, słyszysz? Otwórz oczka. Nie musisz się mnie wstydzić, wiesz? Ja nigdy cię nie skrzywdzę, obiecuję ci to.
-Już mi to kiedyś mówiłeś - uśmiechnąłem się do niego. 
-Wiem, ale zawsze będę to powtarzał, bo to najświętsza prawda. Kocham Cię i nigdy nie przestanę, słyszysz Taka? Jesteś moim skarbem, najważniejszą częścią mojego życia - podniósł się i przytulił mnie mocno. 
Wiedziałem, że z nim jestem bezpieczny. Nagle poczułem na swoich ustach jego delikatny pocałunek. Całował mnie powoli i cierpliwie, jakby wiedząc, że gdyby zrobił to inaczej, to z pewnością by mnie stracił. 
Ale ja to w nim kochałem. Byłem pewien,że nieważne w jaki sposób, nigdy nie byłbym w stanie go zostawić. 
Oddawałem jego pocałunki również powoli i delikatnie, jednak z czasem je pogłębiliśmy. Za chwilę poczułem pod plecami mięciutkie poduszki, do których przyciskał mnie Rei. Całując mnie pozbywał się moich ciuchów. Z każdym kolejnym odsłoniętym i pocałowanym przez niego nagim skrawkiem skóry czułem się coraz dziwniej. Nie mogłem się opamiętać. Chciałem go tu i teraz, właśnie w tej chwili. Nie mogę czekać ani chwili dłużej, bo to uczucie ulokowane na dole brzucha domagało się natychmiastowego spełnienia. A rozpalał je Akira dotykając mojego krocza, a potem ściągając ze mnie bokserki. 
Tym oto sposobem zostałem całkiem nagi pod Reitą, który nie wyglądał na zbyt cierpliwego. Chciał tego jeszcze bardziej niż ja, ale wiedziałem, że jeśli ja nie zechcę, to on na pewno nic mi nie zrobi. Uśmiechnąłem się, tym samym dając mu znak, że jest okey i że ma kontynuować. 
Polizał moje przyrodzenie, na co wydałem z siebie serię jęków, przez które znowu miałem czerwone policzki. To było takie zawstydzające, a jednak... to zrobiłem. Palił mnie wstyd przed moją bezradnością i poleganiem na innych, nawet w takich momentach. 
Rei zauważył to i pocałował mnie w czoło mówiąc, że mam się nie przejmować, że wyglądam słodko. 
Pomógł usiąść mi na nim okrakiem wtulając się w niego mocno i obejmując jego szyję. Uspokoił mnie i jak byłem gotowy, to nabiłem się na jego członka. 
Nie poczułem bólu, tylko niewysłowioną rozkosz. To palące uczucie u dołu brzucha w miarę naszych coraz szybszych i głębszych ruchów zaczęło się rozlewać po całym moim ciele i wzrastać aż do momentu, kiedy było zbyt silne, żebym mógł je wytrzymać. Trzy jego ruchy i było po wszystkim. Przyszyła mnie piorunująca przyjemność, jakiej nigdy w życiu nie poczułem. 
-Ah! Rei! - Pisnąłem w tamtym momencie i opadłem na niego pozbawiony wszelakich sił. 

-Hey, Ruki, co się dzieje?
Otworzyłem oczy czując przyjemne mrowienie w całym ciele.
Nade mną stał Akira i patrzył na mnie takim troskliwym wzrokiem.
-Krzyczałeś przez sen, wiesz?
-Krzyczałem...?
Jak to krzycza... o nie, o nie, o nie. Nagle dotarło do mnie, co to był za sen. Jak ja mogłem w ogóle śnić coś takiego? Przecież ja to normalnie czułem! Jakby to było naprawdę! Boże, ale było mi wstyd... I to wszystko jeszcze przed Reiem...
Czemu z nim... Czemu w tym śnie byłem z nim?!
Było mi ta strasznie głupio, chciałem zniknąć.
-Uhm, Ru... chyba powinieneś iść do toalety... Tak mi się zdaje...
Po tych słowach wstał i odwrócił się. Rozejrzałem się po łóżku. Zaraz, zaraz... było... mokre?
O nie, o nie, o nie!
-Przepraszam - pisnąłem spanikowany i pobiegłem do łazienki zatrzaskując za sobą drzwi. Cały się lepiłem, a moje bokserki nadawały się tylko do prania. Pobrudzone spermą, jak gdyby nigdy nic.
Jak ja tak mogłem...? Czemu...? To było takie zawstydzające... Krzyczałem przez sen... Co? Jego imię? Musiałem naprawdę głośno, skoro przyszedł tu ze swojego pokoju.
Umyłem się szybko i przebrałem próbując o tym wszystkim nie myśleć. Poszedłem do swojego pokoju biorąc przed wejściem głęboki oddech, ale Reity już tam nie było. Na łóżku za to miałem czystą pościel. Usiadłem na nim i schowałem twarz w dłoniach próbując się uspokoić.
To było okropne! Nie chciałem takich snów... jakim cudem... dlaczego teraz... dlaczego z nim? Dlaczego... to wszystko było takie realne...? Takie przyjemne...? To nie mgła być prawda, nie byłbym w stanie tak z facetem... na dodatek z Akirą... w ten sposób...
Potrząsnąłem głową próbując odgonić od siebie to wszystko.
Rei mnie znienawidzi. Będzie mnie unikał. Na pewno.


(AOI)

Na próbie wszyscy byli jacyś dziwni. Kai cały dzień był jakiś zestresowany. Może to ze względu na to, że przez szkołę Taki przełożyli nam próby na popołudnia, a z rana czekała nas znienawidzona papierkowa robota? 
Reita był w stanie jakiegoś głębokiego rozważania nad czymś szalenie istotnym. Sądząc po jego zachowaniu i mimice twarzy, była to rzecz, której nie dało się pominąć. 
Ruki za to słowem się dzisiaj nie odezwał i unikał wszelkiego kontaktu z nami, a najbardziej z Reitą. Może wydarzyło się coś między tą dwójką? W końcu Młody wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię. Co chwilę potrząsał głową, jakby chciał coś od siebie odgonić.
Uru też był nie lepszy, chociaż jego stan to była akurat moja wina. Muszę zapamiętać, że po kieliszku Kou jest jakiś taki bardziej chętny, o ile tak się dało. 
Wyszczerzyłem się do siebie. No co ja poradzę, że miałem ochotę? I to parę razy, a on się nie opierał? 
Huh, zboczony Aoi, a to ciekawe.
Uru zasypiał mi prawie na ramieniu, kiedy Kai ogłosił przerwę i grzebał coś przy swojej perkusji. Wtedy również zadzwonił telefon Tanabe, a on sam wyszedł na chwilę. Wrócił oznajmiając to zamaszystym otworzeniem drzwi, przez które nawet gitarzysta się ocknął. Była z nim jakaś niska blondynka. Wyglądała na zdezorientowaną. Rozglądała się chwilkę w około, a potem skoncentrowała wzrok na nas uśmiechając się w moją stronę. Ale... to nie do mnie się uśmiechała a do Uru, który również się uśmiechnął i odmachał, a potem ziewnął.  
-Moi drodzy, stwierdziłem, że muszę Wam kogoś przedstawić. 
Zrobił krok w tyłzamykając drzwi i odsłaniając swoją przyjaciółkę. Była niziutka i miała naprawdę długie blond włosy. Idealna do jakiegoś loli cosplayu. Ciekawe, czy pracuje może jako maido...? 
-To jest Hide -objął ją w pasie. Był przy niej strasznie wysoki. 
-Cześć Hide - wyszczerzyłem się przeciągając samogłoski jak uczniowie w szkole. 
Uru i blondynka zaśmiali się, a ja razem z nimi. 
-Kim jesteś, droga Hide? - Wyrwał się z zamyślenia nawet Reita, zaciekawiony niespodziewanym gościem.
-Jestem człowiekiem, mój drogi Reita - uśmiechnęła się, a my parsknęliśmy śmiechem. No tak, to by się zgadzało.
-A dokładniej?
-Dziewczyną.
-Serio? Nigdy bym nie zgadł - zaśmiał się. 
-Hideś, jak pewnie wiesz, to jest Aoi, Reita, a ten blondynek tam w kącie, co tak tylko patrzy to Ruki. No i Uru już dobrze znasz. 
-Yep - przytaknął Kou wywołując u mnie niemały szok. 
-Dobrze się znacie? Skąd?
-Tak się składa, że ta dwójka - pokazał na Kaia i Hide - jest parą. Prosili mnie ostatnio o częstą pomoc - spojrzał na mnie wzrokiem, po którym od razu wiedziałem o co mu chodziło. 
A więc to dla niej tak się obaj poświęcali? Ale... w czym niby trzeba było jej pomagać? Nie wyglądała na kalekę, ani nic w tym stylu...
-Parą? Woah, Kai, czemu my nic nie wiemy? Jak długo? - Dopytywał basista.
-Prawie siedem miesięcy. 
Zapadła cisza. Chyba każdy był tak samo zaskoczony jak ja. No oczywiście poza moim wszędobylskim kochasiem, i tamtą dwójką. Tak, drużyna RxR była w ciężkim szoku. 
-I... i my nic nie wiedzieliśmy? - Spytałem. 
-Przepraszam, jakoś tak nie było okazji - usprawiedliwiał się Kai. 
-Ale wiecie co jest najlepsze? - Zaczął Uru szczerząc się jak do naleśników.
Spojrzałem na niego pytająco. 
-No, Hide, Kai, wypowiedzcie się na ten temat, ja wam tego nie będę odbierał.
-Najlepsze jest to, że oprócz tego, że jesteśmy parą, to jeszcze jesteśmy narzeczeństwem, a na dodatek zostaniemy rodzicami - uśmiechnęła się Hide rozbrajająco. 
Że... jak? Narzeczeni? W ciąży? Cooo?
-No tak, to prawda - dodał Kai beztrosko, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.


(HIDE)

Cały zespół przyjął mnie ciepło i choć na początku byli w ciężkim szoku, to zostąpiła go ciekawość. Chcieli wiedzieć wszystko. Gdzie, jak, kiedy, w jakich okolicznościach, płeć, dokładny wiek. Takiej reakcji się nie spodziewałam. Byłam pewna, że będę musiała dać im dość sporo czasu, na oswojenie się z tą sytuacją, a oni przyjęli mnie do siebie jak gdyby nigdy nic. No cóż, Tanabe też taki był, a na dodatek wspominał, że chłopcy zapewne tak się zachowają.
To było naprawdę miłe.
Gdy dali mi trochę swobody od tego gradu pytań i przerzucili się na mojego ukochanego, moją uwagę przykuł ten chłopak, którego Kai przedstawił Ruki.
Siedział cicho sam, dalej niż wszyscy i tylko słuchał. Na moje oko to był przynajmniej dwa razy młodszy od całej reszty, więc co on tu robił? Był widocznie czymś przybity. Nie było to to, że siedzi sam, albo coś. Chyba mu to pasowało. Tego jednego byłam pewna. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym wrócił do patrzenia na całą resztę.
-Hey, jesteś Ruki, prawda? Ten genialny wokalista, nie? - Uśmiechnęłam się do niego.
-Jest wiele lepszych ode mnie.
-Oh, no wiesz ty co? Ja ci tu mówię komplement, a ty nawet nie podziękujesz - zaśmiałam się.
Zwrócił twarz w moją stronę, po czym uśmiechnął się lekko.
-Przepraszam. Dziękuję za ten jakże wspaniały komplement.
-Nazywam się Hide, a ty?
-Matsumoto Takanori. Ale wszyscy mówią mi Ruki.
-To już zdążyłam zauważyć - znowu się uśmiechnęłam.
Ten blondynek był jakiś inny. Nie był taki otwarty, a na dodatek otaczała go taka aura jakiegoś dziwnego smutku. Przez tę krótką chwilę, gdy spojrzałam mu w oczy, można było spokojnie dostrzec, że pod tym wszystkim on cierpi. Jego oczy były takie... puste. Nawet jak się uśmiechał. Bardzo ciężko było to w nim dostrzec, bo skutecznie zasłaniał to wszystko czymś innym. Ciekawe, czy Tanabe to zauważył. Mówił, że Ruki nie jest specjalnie radosny, ale że ma to z charakteru. Taki był i już. Ciekawe, czy wszyscy, którzy go znali tak twierdzili? Nie uśmiecha się, jest cicho, jakby go nie było dlatego, że taki już jest? Że taki się urodził? Nie wierzę w to. Przecież no... on był jeszcze dzieckiem, mimo, że na sobie miał licealny mundurek.
Sama nie wiedząc czemu nagle zapragnęłam, żeby się uśmiechnął. Żeby cały czas się uśmiechał. Wyglądał, jakby nigdy nie miał kogoś takiego jak ja. No cóż, to ja będę pierwsza! Sama jeszcze nie zostałam rodzicem, ale on potrzebował jakiejś kobiecej ręki. Jeżeli cały swój czas spędzał z nimi, albo z jakimiś swoimi przyjaciółmi, to i tak nic nie da, jeżeli nie będzie miał tego damskiego wsparcia.
Taka, synku, właśnie ja zostanę twym wsparciem!
-----------------------------------------------------------------------

Tak, jeszcze muszę coś powiedzieć. Nie wiem, czy zauważyliście, ale ten rozdział wydaje mi się zupełnie inny niż pozostały. W sensie, jest bardziej rozwinięty. Zauważyłam, że mój styl pisania zbliża się bardziej do takiego książkowego, z czego bardzo się cieszę ^^ 
Będę się dalej rozwijać dla Was!

PS Dalej lubię komcie <3


Tak w ogóle, bo nie wytrzymam XD Muszę się tym z kimś podzielić AHAHA <3
NATURAL HIGH

Weźcie, tu u góry macie link do drugiej części backstage Decomposition Beauty XD
Przewińcie na 4:35 i słuchajcie pięknego angielskiego "natural high" XD

To jest naprawdę przepiękne, nie zasnę przez to XD