CHAPTER 24
"Pierwszy dzień w szkole, ale... czekaj, skąd ta jedynka?!"
WITAJCIE SPOWROTEM! JA ŻYJĘ. TAK, ŻYJĘ! RUKI POWRACA, JAK ZAWSZE XD Tak więc, witam znowu wszystkich. TAK WIEM. Miało być przed egzaminami. Potem od razu po. Ale się nie dało ;_; Tak więc przepraszam za zwłokę. Miało być na Dzień Dziecka, ale się spóźniłam półtorej godziny ;_; Wybaczcie XD Ważne, że chapter XD Z dedykacją dla Juri, gdyż miała urodziny, a ja tam nie byłam ;_; Miłego czytania ;D
------------------------------------------------------------
(RUKI)
Stałem nieruchomo patrząc na Yuuno. Jeżeli w klasie mogła
zapaść jeszcze większa cisza niż przed chwilą, to właśnie się to stało. Nikt
nic nie mówił, a moje serce waliło głośno. Miałem wrażenie, że w całym
pomieszczeniu słychać tylko je. Brak dźwięku dotkliwie rozdzierał od środka.
Wszyscy patrzyli na mnie. U jednych dało się zobaczyć niedowierzanie, u drugich
szok, a u jeszcze innych po prostu zdziwienie. Tylko dwie osoby miały inny
wyraz twarzy. Jedną z nich był pan Okuda, który schował twarz w dłoniach
widocznie załamany, a drugą była Yuuno, która gdy zrozumiała co się właśnie
stało patrzyła na mnie przepraszająco.
Byłem niepewny. Co teraz? Czy będę mógł chodzić tu do szkoły
jeśli klasa już wie? Wyrzucą mnie stąd? Jeżeli tak, to jak zareaguje Reita...?
Czy będzie na mnie zły...?
Tę niezręczną ciszę w końcu przerwał pan Okuda.
-Yuuno, usiądź proszę...
Dziewczyna ukłoniła się lekko, powiedziała ciche
przepraszam, po czym usiadła w ławce obok mojej.
-Postawmy sprawę jasno, moi drodzy - zaczął ponownie
nauczyciel. - Wydało się, nie będziemy was już teraz próbować oszukać. To się
kategorycznie nie może roznieść. Plan był taki, żebyście się nie dowiedzieli,
ale wystarczyła Yuuno - westchnął. - Jeżeli dyrektor i inni nauczyciele
dowiedzą się, że wiecie, myślę, że mogę się z wami pożegnać i z pracą również.
Tak więc teraz zapytam, pomożecie mi i Rukiemu?
Mężczyzna spoglądał na każdego po kolei uważnie. Minęło
kilka długich, przepełnionych wręcz bolącą ciszą minut. W końcu wstała
dziewczyna, która wcześniej zadawała mi pytanie. O ile dobrze zapamiętałem,
Aiko. Spojrzała na wszystkich, po czym uśmiechnęła się.
-Proszę pana, wierzę, że reszta klasy się ze mną zgodzi.
Jako przewodnicząca obiecuję, że ta informacja stąd nie wyjdzie.
Reszta uczniów zaczęła jej przytakiwać, a ja odetchnąłem z
ulgą i chyba to samo zrobił wychowawca.
-Dziękuję - powiedziałem cicho i uśmiechnąłem się.
-Będziesz dziękował głosem! - zaśmiała się Kyuumi, a cała
klasa wraz z nią.
-Tylko nie męczcie go za bardzo. Pamiętajcie, że on zarabia
tym swoim głosem - zaśmiał się wychowawca. - A, i Yuuno, dzisiaj sprzątasz salę
moja droga.
-Haa? Czemu? - jęknęła czarnowłosa.
-Bo go wkopałaś. Przykro mi. Dobra, moi drodzy, jeżeli
wszystko wyjaśnione, to zacznijmy lekcję. Takanori, możesz usiąść.
Usiadłem tak jak mówił nauczyciel. Kyuumi się do mnie
uśmiechała, a nawet powiedziałbym, że szczerzyła. Jej brat pogłaskał mnie po
ramieniu mrucząc coś jak kot w taki sposób, że aż się wzdrygnąłem, a Yuuno
uśmiechnęła się i podniosła do góry kciuki patrząc na mnie. To było naprawdę
miłe.
Przez cały czas starałem się skupiać na lekcji, która się
rozpoczęła. Pan Okuda mówił coś o zapisie nutowym, który Uruha z Reitą
tłumaczyli mi na samym początku, gdy dołączyłem do zespołu. Klasa o profilu
muzycznym, ha? Mama by się cieszyła. Zawsze z chęcią słuchała, gdy Kou mówił o
muzyce i tym wszystkim. Zresztą, ja też uwielbiałem słuchać jak gra na gitarze.
Dalej to lubię.
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
-Ruki-chan... - usłyszałem cichy, wręcz nieśmiały szept.
Podniosłem głowę i spojrzałem w stronę odgłosu. Patrzyła na
mnie Kyuumi, jakoś tak nieśmiało. Rzuciła mi na ławkę jakąś karteczkę i szybko
się odwróciła, jakby podenerwowana. Spojrzałem na kawałek papieru znajdujący
się tuż przede mną. Był złożony na cztery. Rozłożyłem go. W środku był napis.
Przeczytałem go i uśmiechnąłem się szeroko. Złożyłem kartkę spowrotem i
włożyłem ją sobie do kieszeni. Resztę lekcji siedziałem uśmiechnięty słuchając
nauczyciela. Zauważyłem, że patrzył co jakiś czas w moją stronę, jakby się
upewniał czy wszystko w porządku. Jakiś czas później zadzwonił dzwonek.
-No dobra, moi drodzy, nauczcie się tego na za tydzień. Może
będę pytał. A, i powtórzcie sobie te piosenki co ostatnio, następne lekcje są
praktyczne. To wszystko. Yuuno, Takanori, mogę was poprosić ze mną?
Wstaliśmy i wyszliśmy za nauczycielem odprowadzani wzrokiem
przez każdego z klasy.
-Dobrze moi drodzy, mam do was sprawę. Po pierwsze Yuuno,
Takanori dołącza do twojej grupy z pianina. Pokserujesz mu nuty do tych
piosenek co się uczyliśmy?
-Oczywiście, nie ma sprawy proszę pana - Yuuno uśmiechnęła
się. - I przepraszam za ten wypadek na początku lekcji. Nie pomyślałam,
przepraszam...
-Nie szkodzi. Wydało się, trudno. Ważne, żeby nie wyszło
dalej - pan Okuda uśmiechnął się. -Teraz z kolei mam do Ciebie sprawę Ruki.
Jesteś w drugiej klasie, więc musisz sobie wybrać drugi język obcy.
Mężczyzna wręczył mi jakąś kartkę.
-Prosiłbym, żebyś jutro dał mi odpowiedź, dobrze?
-Oczywiście.
-A, no i jeszcze jedno. Chciałbym Ci jeszcze powiedzieć, że
lekcje muzyki w naszej klasie wyglądają inaczej niż w innych klasach. Całą
klasą mamy zajęcia teoretyczne, czyli takie jak przed chwilą, na dodatek w
zależności od grupy danego dnia dana grupa ma zajęcia praktyczne, czyli naukę
gry na instrumencie. Popytaj się Yuuno, będziesz razem z nią w grupie, więc się
nie martw. No dobrze, teraz to wszystko. Wracajcie do klasy. Do zobaczenia -
nauczyciel uśmiechnął się i minął nas ruszając długim korytarzem w stronę, z
której przyszedłem.
Patrzyłem chwilę za nim, aż w końcu Yuuno rzuciła mi się na
szyję przyciskając do ściany.
-Taka-chan! Przepraszam! Mam nadzieję, że się na mnie nie
gniewasz za ten mały... wypadek -wciąż obejmując moją szyję uśmiechnęła się przepraszająco.
-N-nie, jest w porządku.
-Oh, tak się cieszę! Jeszcze raz przepraszam. I jak ci się
podoba? Teraz jak już dołączyłeś będzie super! Zobaczysz! Rodzeństwo Kyuu cię
polubiło - uśmiechnęła się. - Dostałeś nawet karteczkę od Kyuumi, prawda? Co w
niej było, jeśli mogę spytać? - Spojrzała na mnie ciekawsko.
Właśnie. Karteczka!
-Kyuumi się pytała czy idę z wami do kina dzisiaj wieczorem.
-O! Świetnie! Wybieramy się całą paczką, pójdziesz z nami?
-Całą paczką?
-Tak, ja, rodzeństwo Kyuu i taki jeden Eijiro. Jest w innej
klasie, więc nie wie kim jesteś, ale jest naprawdę spoko. To co, idziesz?
-Ahm, nie wiem czy będę mógł, wiesz...
Yuuno uśmiechnęła się i powiedziała już ciszej. - Wujek Rei
na pewno ci pozwoli.
-Tak myślisz?
-Tak. A teraz chodźmy już do środka. Zaraz mamy matmę.
Czarnowłosa złapała mnie za rękę i wciągnęła do klasy, aż
pod nasze miejsca.
-Ruki-chan, to co z tym kinem? - Uśmiechnęła się blondynka.
Miała naprawdę prześliczny uśmiech.
-Idzie z nami - oznajmiła Yuuno z uśmiechem.
-Mrrr, to fajnie - zaczął Kyuuhi. - A tak w ogóle, jesteś
psychicznie przygotowany na dzisiejsze dwa angielskie? Nyan?
-Przygotowany? - Spojrzałem na całą trójkę z zaciekawieniem,
ale także obawą.
-On jeszcze nie wie... nyuu...
-Ale o czym?
-Tyle przegrać...nyuu...
-Ej, Taka-chan wcale nie ma się czym martwić - uśmiechnęła
się Yuuno.
-A niby czemu to tak? - Spytało identycznie rodzeństwo.
-Zobaczycie - ucięła czarnowłosa i usiadła w swojej ławce.
W tej właśnie chwili zadzwonił dzwonek. Miałem wrażenie,
jakby jego dźwięk mi się wrzynał w pamięć już na wieki. Wszyscy w klasie
rozeszli się do swoich ławek. Ja również usiadłem na swoim miejscu między
chłopakiem-kotem, a kawaii blondynką. Po prawej siedziała Yuuno, a po lewej
było okno wychodzące na plac przed szkołą i ulicę. Dziedziniec opustoszał w
niecałą minutę. Ulica, mimo że dość uczęszczana teraz również była pusta. Do
pomieszczenia weszła niska japonka. Nie wyglądała jakoś bardzo sympatycznie,
ale też nie była przerażająca. Sprawdziła obecność przy moim nazwisku zatrzymując
się i przyglądając się mi. Wzruszyła tylko ramionami i zaczęła lekcję. Byłem
zaskoczony. Zrozumiałem wszystko, o czym mówiła ta pani. Coś czułem, że
matematyka nie będzie dla mnie problemem, chociaż tak się jej bałem. Na koniec
lekcji dostaliśmy kilkanaście zadań do domu. A, więc to o tym mówiła Yuuno,
kiedy narzekała na prace domowe?
W sumie jak tak siedziałem to doszedłem do wniosku, że wcale
nie jest tak źle jak myślałem, że będzie. Nikt nie robił mi żadnych problemów w
związku z tym, kim jestem. Poznałem znajomych Yuuno, okazali się być całkiem w
porządku. Zgodziłem się nawet pójść z nimi do kina. Mój wychowawca okazał się
być naprawdę sympatycznym człowiekiem. Miałem wrażenie, że mógłbym pójść do
niego z każdą sprawą, a on by mi pomógł z uśmiechem. Patrząc jednak na
wszystkie te rzeczy dalej czułem się tu dość niepewnie i nieswojo. Zastanawiał
mnie ten cały Eijiro. Poznam go dzisiaj wieczorem w kinie. Jaki się okaże? A
jak mnie zwyczajnie zignoruje? Co wtedy powie reszta? Mam nadzieję, że wszystko
będzie dobrze.
Do moich uszu znowu dobiegł dźwięk dzwonka. Jednym ruchem
Kyuumi odwróciła się do mnie. Ja za to usiadłem bokiem, żeby ze wszystkimi móc
swobodnie rozmawiać. Chłopak-kot wyjął za to książkę i zaczął się uczyć. Z tego
co widziałem, była to książka do biologii. Całą przerwę w nauce przeszkadzała
mu siostra i według mnie wyglądało to naprawdę przeuroczo. Po dzwonku przyszła
inna pani. Ubrana elegancko, włosy zaczesane wysoko u góry, co chwilę
poprawiane okulary, wysokie szpilki. Była to nauczycielka właśnie od biologii i
mimo swojego ubioru okazała się całkiem miła. Klasa pisała jakiś sprawdzian, a
ja za to opracowywałem sobie notatki z ostatnich tematów zgodnie z poleceniem
nauczycielki. Stwierdziła, że następnym razem mnie po prostu odpyta gdzieś na
przerwie.
Następna była historia. Starsza już nauczycielka usiadła z
przodu, idealnie na środku klasy i rozpoczęła swój monolog mieszczący się
gdzieś w czasach szogunów. Mówiła naprawdę ciekawie. W całej klasie nie rozległ
się żaden szept, bo wszyscy siedzieli zasłuchani. Pod sam koniec lekcji
podyktowała nam jakąś krótką notatkę. Tym razem dzwonek naprawdę mnie
zaskoczył. Wszyscy mówili, że poniedziałek to najgorszy dzień tygodnia, a mi
mijał całkiem przyjemnie. Zostały jeszcze dwie lekcje. Dwa angielskie.
***
(REITA)
Kręciłem się po domu nie mogąc sobie znaleźć odpowiedniego
miejsca. A to pograłem chwilę na basie, coś posprzątałem, zjadłem, pograłem na
playstation, obejrzałem coś w telewizji i pokręciłem się w kółko słuchając
muzyki. Jak to codziennie tak będzie wyglądać, to nie wiem jak ja to wytrzymam.
Od dawna oczekiwany dzień wolny, ale to tylko dlatego, że Kai musiał coś
załatwić. Ruki i tak szedł do szkoły, więc niby lepiej, ale... no właśnie.
Zostaje 'ale'. Wcale nie jest lepiej. Pierwszy raz od dawna mi się tak
niesamowicie nudziło w domu. Brakowało mi czegoś. Nie, nie czegoś. Kogoś.
Takanoriego. Musiałem aż usiąść jak to do mnie dotarło. Przez trzydzieści lat
mojego życia nigdy nie pomyślałem, że tak bardzo może mi kogoś brakować. Jednak
do tego doszło. Ruki... stał się osobą, której potrzebowałem do codziennego
funkcjonowania. Siedziałem chyba dobre dwie godziny zastanawiając się jak to
się stało. Wrócił mój nocny temat rozmyślań. Jak to się stało, że Takanori w
przeciągu zaledwie miesiąca stał się dla mnie taki ważny? Czemu ten niski
blondynek stał się tak bliski mojemu sercu? Nie, ja już nie miałem serca. Całe
zabrał Ruki razem z tym swoim spojrzeniem i tak rzadkim uśmiechem. Teraz, jak
go nie było, chociaż wiedziałem, że to tylko na parę godzin, czułem się
okropnie nieswojo. Tak, jakbym nie siedział właśnie na swojej kanapie w swoim
domu tylko wkradł się do czyjegoś i bezceremonialnie w nim urzędował. Mój mózg
próbował opanować moje serce, ale tę walkę przegrywał bez najmniejszych szans.
Reita, ale jesteś głupi. Nie możesz powiedzieć nic
Takanoriemu. Nie możesz się zdradzić, ani słowem, ani zachowaniem. Głupi, głupi
Reita. Dlaczego akurat w Rukim? W osobie, która panicznie boi się wszelkich
kontaktów z ludźmi, a szczególnie z większymi, silniejszymi, starszymi
facetami? A Ty właśnie taki jesteś, Reita. Jak mu powiesz, to ucieknie z
krzykiem. Będzie się ciebie bał, a jak Ci się uda spojrzeć w jego oczy to
zobaczysz tylko ten paniczny strach jaki widziałeś pierwszej nocy. Skuli się
gdzieś w kącie modląc się, żebyś odszedł. Tak będzie.
Ale… co z tego? Co z tego, jeżeli nie możesz znieść myśli,
że nie ma go przy tobie? Musisz mu
powiedzieć, Reita. Musisz. Powiesz, ale nie dotkniesz. Nie zrobisz mu krzywdy.
Nie jesteś w stanie zrobić mu krzywdy, ale on w to nie wierzy. Musisz mu zatem
udowodnić! Nauczyć go żyć, zachowywać się. Nauczyć go wiary w ludzi, zaufania.
To jest twoje zadanie, Rei. Dopiero po tym jak skończysz, to możesz go dotknąć
i czynem pokazać jak bardzo Ci na nim zależy, wiesz, Reita? Czeka cię ciężka
próba…
Potrząsnąłem głową.
-Oh, zamknij się mózgu… Błagam…
***
(URUHA)
Przekręciłem klucz w zamku i drzwi ustąpiły. Wszedłem do
domu ściągając buty. Było parę minut po dwunastej.
-Hey! Jestem! – Krzyknąłem, ale nie dostałem żadnej
odpowiedzi.
Wszedłem do środka rozglądając się po salonie.
-Yuu? Jesteś w domu?
-O, braciszku! Już jesteś –uśmiechał się w moją stronę
Kaoru.
Ugh, nienawidzę tego jego uśmieszku. Zawsze zwiastował coś
niedobrego.
-Gdzie Aoi?
-Chyba w kuchni. Nie mam pojęcia w sumie. Powodzenia –znowu
się uśmiechnął i zniknął w głębi schodów.
Co tu się dzieje? A co mu chodziło? Poszedłem do kuchni. Aoi
robił kanapki słuchając muzyki. A! To dlatego mnie nie słyszał! Przytuliłem się
do niego od tyłu ściągając mu słuchawki.
-Cześć Aoś.
Czarnowłosy odszedł parę kroków i tylko przelotnie na mnie
spojrzał, po czym wrócił do robienia kanapek. Au. Zabolało…
-Yuu? Hey, co się stało…? Wiem, nie było mnie ostatnio w
domu dużo czasu… Przepraszam, Yuu… Hey, słyszysz mnie? Yuu!
Zignorował mnie. Wziął sobie kanapki i poszedł do salonu.
Odpalił coś na TV i zaczął jeść. No nie wierzę…
-Hey, Yuu, odezwij się do mnie – usiadłem obok niego kładąc
rękę na jego dłoni, ale natychmiast ją wyrwał pod pretekstem sięgnięcia po
pilota.
Zabolało jeszcze raz. Tym razem mocniej. Poczułem się, jakby
ktoś ścisnął moje serce żelazną pięścią i za nic nie zamierzał puścić. Moje
oczy zrobiły się mokre. Oh tak, Uru, płacz ci tu pomoże. Idiota.
-Yuu… -szarpnąłem go delikatnie za rękaw bluzy czując, że zaraz
nie wytrzymam.
Zaraz się tu rozpłaczę z mojej własnej głupoty. Byłem tak
głupi. Zostawiłem go na cały miesiąc. Samemu sobie. I to wszystko moja wina.
Aoi nie chce mnie pewnie znać. Jak się do mnie odezwie to pewnie usłyszę, że
mam czas do wieczora na wyniesienie się stąd.
-Przepraszam… Yuu… odezwij się do mnie. Proszę.
Spuściłem głowę. Nie chciałem stąd iść, ani też nie chciałem
tu płakać. Ale wiedziałem, że jak tu zostanę to się rozryczę. Nie dlatego, że jego
zachowanie tak mnie bolało, ale dlatego, że byłem taki głupi.
Siedziałem tak nic nie mówiąc, a próbując opanować swoje
emocje. Gdzieś w tle grał telewizor. Yuu podniósł się z kanapy zapewne odnosząc
talerz od kanapek. Nie ruszyłem się z miejsca. Co to teraz da? Po prostu dalej
mnie będzie ignorował, nie ważne co zrobię…
Usłyszałem kroki, a potem ktoś mnie objął. Uniosłem głowę, a
moim oczom ukazał się Aoi. Przytulił mnie do siebie mocno, a ja rozpłakałem się
na dobre. Powtarzałem słowo „przepraszam” jak mantrę, aż w końcu zamilkłem
przestając też płakać. Czarnowłosy westchnął i pocałował mnie w czoło.
-Jestem pewien, -zaczął cicho- że nie podasz mi powodu
twojej nieobecności, ale to dlatego, że Kai cię o to prosił. Nie potrzebuję
jednak powodu. Ważne, że jesteś. Przeprosiny przyjęte.
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Co on właśnie
powiedział…? Gdy sens tych słów w końcu do mnie dotarł rzuciłem się mu na szyję
wtulając się mocno.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję… Kocham Cię, Yuu.
-Ja ciebie też kocham. Ale nie rób tak więcej.
-Obiecuję, że już nigdy nie zachowam się w taki sposób...
-Brakowało mi ciebie – powiedział Aoi uśmiechając się
ciepło, po czym mnie pocałował.
-No nie wierzę! No po prostu nie wierzę! –Oderwaliśmy się od
siebie patrząc na schody, gdzie stał Kaoru. –A gdzie kłótnie? Gdzie akcja,
dramat, tragedia i to wszystko? Powinniście się kłócić! Aoi powinien cię
znienawidzić! A tu co się dzieje? Oni się godzą! Jak gdyby nigdy nic!
-Kaoru, o co ci chodzi? –Zapytał Yuu.
-O to, że mnie wkurzyliście! Bity miesiąc nie ma tego idioty
w domu, a ty mu wybaczasz jak gdyby nigdy nic? Powinniście się nienawidzić
przynajmniej przez tydzień! Uru powinien cierpieć! Cierpieć, słyszysz? Po co
było to wszystko, jeżeli i tak mu wybaczyłeś?
-Bo go kocham. Po prostu. I jak masz coś do tego to już się
możesz pakować.
-Jeszcze będziecie cierpieć. Tym razem obydwoje.
Kaoru roześmiał się i pokazał środkowy palec, po czym wyszedł
z domu trzaskając drzwiami.
-O co mu chodziło….?-Spytałem cicho.
-Nie wiem, to nie ważne.
Zupełnie nie ważne. Ważne, że mam ciebie.
***
(RUKI)
-Wyjmijcie kartki. Napiszecie wypracowanie o charakterystycznych obiektach
Londynu po angielsku. Na ocenę – oznajmił nauczyciel wchodząc do sali parę sekund
po dzwonku. Był niski i miał dość sporo ciała. Do tego nosił okulary, a pod
pachą dzierżył dzielnie grubą teczkę i jakieś książki, zapewne do angielskiego.
A więc o to im chodziło, gdy się pytali czy jestem psychicznie
przygotowany na dwa angielskie? Cóż, jak tak wygląda pierwszy, to chyba
powinienem bać się drugiego. Rozejrzałem się po klasie lekko zdezorientowany.
To był żart, czy to tak na poważnie? Wszyscy w klasie mieli już przygotowane
duże arkusze w linie i widocznie na coś czekali. Ich twarze nie wskazywały,
żeby byli szczęśliwi. Spojrzałem na Yuuno. Ta uśmiechnęła się do mnie jakby
łobuzersko i dała mi taką dużą kartkę w linie pokazując dłoń z kciukiem do
góry.
-Dobrze, ma być kompletna cisza. Macie pięćdziesiąt minut.
Nie można zostać na przerwie. Nie można oddać szybciej. Podpisać się na kartkach.
Napisać tytuł pracy. Start.
Mężczyzna wstał i zapisał na tablicy czas 13:00 – 13:50*.
Spojrzałem trochę z powątpiewaniem na swoją kartkę. Zgodnie z poleceniem
podpisałem się na niej i napisałem na środku tytuł pracy – „Charakterystyczne
obiekty Londynu.” Byłem w Londynie tylko raz i to jak byłem mały. Większość
rzeczy znam z opowieści mamy, ale to powinno wystarczyć. Napisałem o wszystkim
co pamiętam. Duże czerwone autobusy, czarne taksówki, Big Ben’a, London Eye,
Tower of London, Pałac Buckingham. Pokusiłem się także o opisanie Trafalgar
Square, Tower Bridge, czy Oxford Street, ulicy, na której są same sklepy,
ciągnącej się przez 1,6 kilometra. Zapisałem trzy i pół strony, po czym
stwierdziłem, że wystarczy. Spojrzałem na zegarek wiszący nad tablicą. Jeszcze
dziesięć minut. Przeczytałem to wszystko jeszcze raz poprawiając błędy i czasem
zmieniając jakieś zdanie, czy jego szyk. Usłyszałem dzwonek, który
bezceremonialnie przebił się przez panującą tu ciszę i oznajmił właśnie koniec
lekcji. Nauczyciel kazał nam oddać kartki, co też wszyscy uczynili. Jedni bardziej
zadowoleni, inni mniej. Wziął kartki, po czym wyszedł z klasy.
-Masakra! –Stwierdziła Kyuumi chowając twarz w dłoniach.
-Właśnie o to mi chodziło, nyaa, jak mówiłem o psychicznym
przygotowaniu, mrrr.
-Tak, domyśliłem się – uśmiechnąłem się do nich.
-A tak w ogóle, Taka-chan –zaczęła Yuuno –ile ty żeś tego
napisał? Patrzyłam co chwilę i ręka ci się nie zatrzymywała. Zapełniłeś chyba
całe wolne miejsce!
-No ja… po prostu pisałem to, co pamiętam. W Londynie to ja
byłem tylko raz w życiu i to jeszcze jak byłem mały, więc to nie było zbyt
dużo, ale chociaż coś.
-Chociaż coś? Encyklopedię mógłbyś napisać.
-Nie przesadzaj, proszę.
-No nie przesadzam. Zobaczymy w czwartek na angielskim jak
odda te prace. Chyba, że teraz na lekcji będzie je sprawdzał. Zada nam jakieś
ćwiczenia na całą lekcje i będzie sprawdzał. Założę się normalnie. On lubi tak
w poniedziałek wstawić kilka jedynek.
-Mści się na nas –wtrąciła Kyuumi.
-Za co ma się mścić?
-O kto to wie, nyaaa…. On zawsze znajdzie jakiś powód…
-Mhm, rozumiem.
Przez resztę przerwy blondynka i Yuuno rozmawiały o
ciuchach, a chłopak-kot rysował coś w zeszycie. Wolny czas zleciał szybko i
wkrótce rozległ się dźwięk dzwonka rozpoczynający drugi angielski. Tak jak na
poprzedniej lekcji nauczyciel zjawił się dosłownie kilka sekund po dzwonku, tym
razem zamiast teczki niosąc nasze prace z chytrym uśmieszkiem. Po klasie
rozniosły się westchnienia i jęki rozpaczy. Tak jak przypuszczała czarnowłosa
na lekcji robiliśmy zadania z ćwiczeń. Na szczęście, pan od angielskiego nie
zamierzał ich zbierać. Chyba miał dość uciechy z naszych wypracowań. Cały czas sprawdzał
kreśląc dużo czerwonym długopisem. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Jakoś w
połowie lekcji odezwał się głośno unosząc kartkę do góry.
-Który to jest Matsumoto? –Zapytał groźnym tonem.
Powtórzyła się sytuacja z rana. Było tak cicho, jakbym
znajdował się gdzieś na dnie oceanu. Szum stał się za to tak głośny jak nigdy.
Podniosłem powoli rękę czując na sobie spojrzenia wszystkich, ale najbardziej
przejmowałem się tym niskim człowiekiem, który właśnie wstał i podszedł do
mojej ławki.
-Jesteś nowy, chłopcze?-Spojrzał na mnie wzrokiem, jakby
chciał mnie zabić.
Kiwnąłem głową bojąc się nawet odezwać.
-Nie wiem skąd jesteś, ale tutaj to nie przejdzie. Żaden z
was nie będzie mnie oszukiwał. Przyznaj się jak spisywałeś, to może oszczędzę
Ci wizyty u dyrektora.
Spojrzałem na niego z przestrachem i odchyliłem się lekko do
tyłu.
-Nie spisywałem – powiedziałem cicho.
-Nie lubię kłamców! –Huknął.-Przyznaj się.
-Ale ja naprawdę nie spisywałem…
-Tak…? To jak wytłumaczysz fakt, że nie masz ani jednego gramatycznego
błędu, a wszystkie te rzeczy opisałeś jak w przewodniku, co?! –Machnął mi
kartką przed twarzą, a ja cofnąłem się gwałtownie. –Tak napisać mógłby tylko
człowiek po filologii angielskiej, albo Anglik. Na środek klasy. Czytaj to.
Z duszą na ramieniu i pragnieniem by właśnie w tej chwili
zostać niewidzialny wstałem i poszedłem na środek klasy. Mężczyzna dał mi
kartkę raczej mi ją wciskając na siłę. Stanął obok przyglądając się bacznie.
Zacząłem czytać. Przez całe dziesięć minut w pomieszczeniu słychać było tylko
mój głos. Czytałem swoje wypracowanie. O londyńskich czerwonych autobusach i
czarnych taksówkach przejeżdżających przez Tower Bridge. Czytając to
przypominały mi się ulice zatłoczonego Londynu. Jak razem z mamą i Kou
poszliśmy na lody, weszliśmy na Big Ben’a i dobrze się bawiliśmy. Robiliśmy
sobie zdjęcia z żołnierzami w tych zabawnych, futrzanych czapkach. Dobrze
pamiętam jak Kou bał się wejść na London Eye i tak samo bał się na samej górze.
Jak zeszliśmy to rzucił się na ziemię i nie chciał się podnieść. Byliśmy w
takim wielkim, bogatym pałacu, gdzie siedzibę miał rząd. Było całkiem
zabawnie. A ja to po prostu opisałem.
Kończąc czytać uśmiechałem się sam do siebie mając w pamięci
obrazy tamtego lata. Podniosłem wzrok patrząc po klasie, a potem spojrzałem na
nauczyciela i natychmiast spoważniałem. Zupełnie zapomniałem, że on tego
słuchał. Byłem pewien, że na mnie nakrzyczy, wyrzuci z sali albo po prostu
wstawi jedynkę, ale nic takiego się nie stało.
-Panie Matsumoto, czy zdradzi pan nam tajemnicę w jaki
sposób nauczył się pan tak wymowy? –Zaczął niby spokojnie, ale przeczuwałem
burzę.
Byłem pewien, że nie może być tak pięknie.
-Żyjąc w Anglii.
-Uhuhu. No to ciekawe. Jesteś jakąś wybitnie oporną
jednostką. Dawno takiej ściemy nie słyszałem, Matsumoto. Siadaj i nie denerwuj
mnie. Za pracę nie dostaniesz oceny. Przyniesiesz mi inne wypracowanie. Wpisuję
Ci uwagę do dziennika za kłamstwa. To niedobrze zaczynać tak pierwszy dzień
szkoły, Matsumoto. Oj niedobrze. Już ja sobie porozmawiam z twoimi rodzicami.
Westchnąłem nic już nie mówiąc. Nie było sensu się wykłócać.
Nie chciałem sprawiać więcej kłopotów, ani sobie, ani Reicie.
-Sensei! On mówi prawdę! –Krzyknął ktoś nagle.
Spojrzałem w tamtą stronę. Była to Yuuno. Stała i chyba nie
mogła uwierzyć w to, co właśnie powiedziała.
-Kagashisa, coż ty bredzisz? Chcesz też dostać uwagę, albo odpowiednią ocenę?
-Nie, sensei. Znam go, mówi prawdę. I mogę dostać tę uwagę,
ale nie ustąpię. To niesprawiedliwe.
-Tak mówisz, Kagashisa? No cóż, jeżeli ty to mówisz, to
chyba uwierzę…
-Naprawdę?
-No oczywiście, że nie! Za drzwi! Oboje!
Nauczyciel wyrzucił nas z sali nie pozwalając nawet zabrać
plecaków. Wyszliśmy za drzwi i Yuuno roześmiała się głośno, a ja stałem i
patrzyłem na nią zdziwiony. Nie dość, że przeze mnie dostanie uwagę, to jeszcze
wyrzucili nas z klasy. Reita nie będzie zadowolony. A obiecałem, że nie
narozrabiam… Będzie na mnie zły. Jak ja mogłem być taki głupi? Mogłem
powiedzieć, że ściągałem, mogłem się nie kłócić o moje pochodzenie. Dostałbym
jedynkę i po sprawie. Nie byłoby żadnego problemu. A teraz? Przeze mnie Yuuno
ma jeszcze kłopoty.
Usiadłem pod ścianą
patrząc w podłogę. Koło mnie usiadła Yuuno i poklepała po ramieniu.
-Nie martw się Taka-chan. Nic się przecież takiego nie
stało. On zawsze tak robi. Szkoda tylko, że przekonałeś się o tym na własnej
skórze.
-Ale przecież wpakowałem cię w kłopoty!
-E tam, przestań. Mało mnie to obchodzi. Gdybym się
przejmowała jego tekstami, to moja psychika byłaby zniszczona. Nie umiałabym
normalnie funkcjonować. Wyluzuj Taka-chan.
-Reita będzie zły.
-Huh? Martwisz się tym? Nie ma po co. Zrozumie. Nic ci nie
zrobi. Nie będzie zły.
-Obiecałem, że nic nie zrobię. I co? Wrócę do domu z uwagą,
jedynką i zapewne wezwaniem do dyrektora, czy co tam się tu daje.
-Oh, przesadzasz trochę- Yuuno kucnęła przy mnie głaszcząc
mnie po włosach.-Nic takiego się nie stanie. Przecież wiem jaki jest wujek Rei,
nie musisz się martwić-uśmiechnęła się.
Właśnie w tamtej chwili zadzwonił dzwonek. Była to ostatnia
lekcja. Wszyscy wyszli z klasy, a przed nią została tylko nasza czwórka. Po tym
jak ulotnił się stamtąd również nauczyciel wróciliśmy, żeby posprzątać. W końcu
czarnowłosa miała dzisiaj to zrobić, ale solidarnie stwierdziliśmy, że nie
możemy jej tak zostawić. Szybko się uwinęliśmy z klasą i został nam tylko
korytarz. To też poszło nam całkiem sprawnie. Po tym rodzeństwo Kyuu poszło
dalej mówiąc, że do jakiegoś klubu, a my z Yuuno wyszliśmy ze szkoły. Wyjąłem
telefon i zadzwoniłem do Reity tak jak prosił. Obiecał być za dwadzieścia
minut, więc staliśmy sobie tak pod bramą śmiejąc się z byle czego. Ot tak, dla
zabicia czasu.
Gdy w końcu podjechał Reita pożegnaliśmy się i wsiadłem do
samochodu.
-I jak tam Rukiś, widzę, że chyba nie było aż tak źle jak
się obawiałeś, co nie?
Na widok Reity jakoś tak przestałem się śmiać. Będę musiał
mu powiedzieć o sytuacji na angielskim, on mnie zabije. Będzie na mnie zły.
-Nie, nie było źle…
-Na pewno? Wyglądasz jakoś tak, jakby coś cię trapiło.
-Ke? Nie, nie martw się. Wszystko w porządku.
Reita poczochrał mi włosy i odpalił.
----------------------------------------------------------
*Lekcje w Japonii trwają pięćdziesiąt minut, a przerwy tylko pięć.
Dalej lubię komentarze, tak tylko przypomnę XD
PS Bina została moją betą! Że jej się chce... XD