środa, 21 listopada 2012

~CHAPTER 21~ "Klon z zewnątrz, w środku jednak zepsuty"



~CHAPTER 21~

"Klon z zewnątrz, w środku jednak zepsuty."


KOCHANI MOI, RUKI WRACA! WRACA Z NOWYMI TRAGEDIAMI! Tralalala <3 Nie zwracajacie uwagi, takie tam. Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać na notkę, lecz oto jest ;3 No to nie przeciągam, kocham Was <3
SETSUNE: Tak, właśnie tak, yaoi to przy Ruksie temat tabu ;3 Zobaczysz jeszcze róż, specjalnie dla Ciebie XD
NOZOMI: Oh, jest, komentuje XD Miło, cieszę się za słowa uznania, co powiesz na ten? <3
AI~CHAN: Mam nadzieję, że nie zabijesz, dziękuję, wena wróciła ^^ Czemu nie lubisz Yuuno? Ona jest spoko, uwierz.
BADYLECZEK: Yuuno-mafioza groźby XD Padłam XD Wybacz, że tak długo, oh, nie, Ruki nie będzie w sukience, jest inna niespodzianka XD
REITA REILA: Oh, widzę, że ktoś się odważył skomentować ^^ Cieszę się ;3 To czy Ruki będzie z Reiem? W sumie- nie wiem. Kwestia do rozważenia XD
INA: Nie smuć się, bo i moje serce się smuci ;_; Weny użyczam, oczywiście. O tak, szczerość Yuuno XD Musi być ktoś zakręcony w tym całym towarzystwie XD Życzę Ci takich rozmów z Twoim tatą ^^
AOI KONOE: WYBACZ. Obiecuję, że się poprawię <3 Za betowanie się zaraz biorę, obiecuję ^^"
HIZU-CHAN: Czemu nie lubisz zielonego? Spoko kolor XD Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz, po Twoim telefonie się wziąłem za przepisanie tego w końcu, więc mam u Ciebie dług XD PS Uke Reity? Może gwałcik kiedyś napiszę ;3
YAOISTKA: Wybacz ;_; Nie bij ;_; Postaram się teraz jakoś w miare regularnie wstawiać rozdziały.
NAMIKO: Cieszę się, że grono czytelników się powiększa ^^ Nie martw się o Rukiego, chłopak da radę z takim gronem wielbicieli, co nie?
JURI: Oh, dziękuję Ci <3
MIYUU: Chcę tego Twojego bloga już teraz, wiesz? Zrobię Ci reklamę XD
MASUKI TORUTSU: Nee, fajny nick ;3 Cieszę się, że tęskniliście, teraz powracam! I witam nowego czytelnika ;3
TOSHI-CHAN: Oh, cieszę się, że moje opowiadanie staje się czyimś natchnieniem ;3 I witam na blogu ^^
GRELL: Akcja z Reiem i Rukim będzie, lecz cierpliwości! Opłaci się, gwarantuję ;3 I wybacz za tę wycieczkę XD

No i tradycyjnie, miłego czytania ;D

------------------------------------------


(Reita)

-Ale wiesz co, Ruki? Ładnie wyglądałeś z tymi kitkami i kokardkami na włosach. Słodko-powiedziałem.
-Nieprawda.
-Oj prawda-zaśmiałem się.
-Wcale nie!
-Wcale tak. Muszę pożyczyć od Lovy-chan te zajebiste wstążki, będę ci robił kitki, co ty na to?
-Rei...proszę cię...-odwrócił się w stronę okna.
-Oh, oh, czyżby Ru-chan się zawstydził?
-Nie mów tak.
-Co? Czemu?
-Bo nie.
-A Yuuno może.
Zamilkł nie patrząc w moją stronę. Nie wiem czemu, ale poczułem się dziwnie. Najpierw Yuuno i to jej wnikliwe pytanie, to zachowanie Rukiego. Ta dziewczyna mnie zdziwiła. Polubiła Rukiego i się o niego martwiła. Po za tym, nie wiedziałem co to było za uczucie, gdy zobaczyłem blondyna bawiącego się z dziewczynkami. Robił wszystko tak delikatnie, a uroku dopełniały dwie różowe wstążki, które te małe, różowe stworzenia wykorzystały, żeby zrobić mu króciutkie kitki. Naprawdę wyglądało to słodko. Wtedy ogarnęło mnie to dziwne uczucie. Co to było? Radość, rozczulenie? Nie miałem pojęcia, ale teraz... doszło takie kłujące uczucie zazdrości. Yuuno. Czemu tak reagował jak mówiliśmy o niej? Znaczy... przecież mają prawo się polubić, zaprzyjaźnić, a nawet zakochać, ale... nie wiem czy Ruki byłby zdolny kogoś pokochać i na dodatek się nim zaopiekować. To przecież Takanorim trzeba było się zaopiekować! Czemu byłem zazdrosny o... Yuuno? Przecież Ruki dopiero co ją poznał. Reita, ty idioto.

*****

(Uruha)

-Kouyou! Czy ty jesteś niepoważny?! Pogięło cię do reszty?! Żadnego przepraszam! Będę miał uraz do końca życia, idioto!
-No Kaoru, naprawdę przepraszam za tamto.
-Tak? Zamiast mnie przepraszać powinieneś od razu powiedzieć, że ty i Aoi jesteście razem, to bym wam nie przeszkadzał!
-Co? Miałem ci może powiedzieć, że teraz idę się pieprzyć z Yuu i masz nam nie przeszkadzać?!
-Tak! I byłoby dobrze!
Zamilkłem. On to naprawdę był idiotą. Nie dość, że wparował mi do łazienki, to jeszcze ma do mnie pretensje. Idiota po prostu.
-Kou-chan, trzeba było od razu na wejściu powiedzieć, że mnie tu niechcesz, bo wolisz mieć wolną chatę i pieprzyć się z Aoim-Kaoru uśmiechnął się wrednie.
-Jakbym tak powiedział to zostałbyś popatrzeć, nie szukujmy się-zaśmiałem się.
-Oh, tu mnie masz.
-To co, nie gniewasz się?
-Ale musicie nagrać dla mnie pornosa, wtedy będzie git.
-Chyba śnisz.
Nie wyrobię zaraz. Od rana zbierałem się, żeby go przeprosić na poważnie, a on mi tu wyjeżdża z czymś takim. No zajebię. Nie dość, że ledwo zasnąłem w nocy myśląc jak go przeprosić i wyjaśnić to wszystko, a on... nie, nie wierzę.
-Kou-chan?-Zagadnął.
-Ha?
-To co będzie z tym pornosem?
Kaoru miał szczęście, bo zdążył się uchylić przed lecącą w niego poduszką.
-Do końca pogięło?! Hentai!
Co za gnój. Rzucałem w niego poduszkami, aż zniknął mi z oczu. Parszywa gnida. Hentai. Zboczeniec. Żeby chcieć pornosa od własnego brata? Bliźniaka?! Pogięło go. Niech sam sobie nagra, będzie wyglądało tak samo, jakbym to ja w nim występował. Eh, a nie, ja przecież byłem lepszy, co nie zmienia faktu, że Kaoru to idiota.
W drzwiach pojawił się Aoi rozglądając się dookoła.
-A gdzie Kaoru?-Spytał.
-Wygoniłem go.
-Co? A rozmawiałeś z nim? Nie jest zły, czy coś?
-Nie jest, ale stwierdził, że w ramach przeprosin mamy mu nagrać pornosa.
Yuu się roześmiał, a ja westchnąłem.
-Wy się jednak udaliście.
-Ale to ja jestem lepszy!-Uśmiechnąłem się.
-Oh, oczywiście moje kochanie.
Czarnowłosy podszedł do mnie i usiadł obok obejmując mnie w pasie oraz przyciągając do siebie. Wtuliłem się w niego. Yuu był najwygodniejszą poduszką świata. Zdecydowanie.
-Wiesz co, Kouyou? Kocham cię-szepnął całując mnie w czoło.
-Ja ciebie też Yuu, najbardziej na świecie-uśmiechnąłem się.
-Hmm, kociaku, a mogę cię gdzieś zabrać?-Szepnął mi wprost do ucha, a mnie przeszły ciarki.
-A gdzie...?
-Na przykład do naszego łóżka, co ty na to? Ostatnio ktoś nam nagle przerwał... A ja mam na ciebie ochotę i to ogromną.
Jęknąłem cicho, gdy Aoi podgryzł moje ucho.
-Ale Yuu, Kaoru przecież tu jest, a jak znowu nas nakryje?
-Zamkniemy drzwi i po sprawie, nie martw się nim. Proszę, Uruś...
-Ale...
-Żadnego ale. Nie martw się.
Poczułem wargi Aoiego na swoich. Całował mnie powoli, ale namiętnie. Oddawałem pocałunki zatapiając się w przyjemności. Było mi z nim tak dobrze, ale nie, zawsze musi coś się stać. Tę wspaniałą chwilę musiał zepsuć dźwięk mojego telefonu. Oderwaliśmy się od siebie, a Aoi spojrzał na komórkę z politowaniem. Na wyświetlaczu widniał napis "Kai".
-Nie odbieraj-poprosił Aoi.
-Ale... to Kai. On nie dzwoni bez powodu.
-Właśnie! Zaraz powie, że masz gdzieś jechać i pojedziesz, a ja naprawdę wolałbym mieć cię teraz dla siebie.
-Yuu...-nie zdążyłem mu odpowiedzieć, bo spowrotem przyciągnął mnie do pocałunku. Telefon ucichł. Odepchnąłem go lekko od siebie tak, że oparł się plecami o oparcie kanapy. Ja za to usiadłem na nich okrakiem oplatając jego szyję rękoma i wpijając się w jego usta. W tym pocałunku to ja dominowałem, a on mi na to pozwalał. Nie przerywając przyciągnął mnie do siebie jedną rękę podwijając mi koszulkę, a drugą wędrując już pod materiał moich bokserek, na pośladki. Oderwaliśmy się od siebie.
-Aż tak masz na mnie ochotę?
-O tak, wielką-szepnął przewracając mnie tak, że teraz to ja siedziałem pod nim i zaczął podszczypywać moje sutki, na co reagowałem cichymi westchnieniami.
Dźwięk telefonu. Niech by to szlag. Aoi spojrzał na mnie pytająco, ale ja tylko pokręciłem głową, żeby nie przerywał. Dzwonek urwał się po paru sygnałach, ale nie zwróciliśmy na to uwagi zajęci sobą. W końcu zadzwonił prawie nie używany telefon domowy.
-Może odbiorę, ha...? Dobija się-szepnąłem.
-Uch, ja to zrobię.
Aoi wstał podbiegając do telefonu z istną chęcią mordu w oczach i przyłożył słuchawkę do ucha.
-Halo? Kai? Nie, jest tu. Okey, już go daję-westchnął i wyciągnął słuchawkę w moją stronę.
Podszedłem do niego i odebrałem.
-Halo?
-Ko-Kouyou... Mam prośbę. Wielką. To bardzo, ale to bardzo ważne.
-Co się stało?
-Przyjedź do mnie. Proszę. To naprawdę bardzo ważne-mówił szybko i mało zrozumiale. Był roztrzęsiony. Ha, coś się stało.
-Z Aoim?
-Proszę, sam. Przyjedziesz?
-Tak, będę jak najszybciej, trzymaj się.
Odłożyłem słuchawkę patrząc przepraszająco na Yuu, który nie miał zbyt radosnego wyrazu twarzy.
-Co się stało?-Spytał.
-Był roztrzęsiony, mówił, że to ważne i prosił, żebym przyjechał.
-To jadę z tobą.
-Nie, prosił, żebym przyjechał sam.
Aoi spojrzał na mnie uważnie.
-Naprawdę?
-Tak, coś się musiało stać, pojadę tam.
-I znowu przerywamy...-westchnął.
Podszedłem do niego zarzucając mu ręce na szyję.
-Jeżeli cierpliwie to wynagrodzę cię jak wrócę-szepnąłem mu prosto do ucha uśmiechając się.
Aoi też się uśmiechnął.
-No dobra, ale jak nie, to ja cię po prostu zgwałcę. Jedź już, bo jak dalej będziesz tak stał przede mną, to się na ciebie rzucę.
-Dziękuję-pocałowałem go w policzek.
Zgarnąłem telefon, portfel, kluczyki i wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta. No, to teraz trzeba się dowiedzieć co się stało.

*****

(Aoi)

Zastanawiało mnie zachowanie naszego lidera. Przecież on zawsze był spokojny, rozsądny i opanowany. Określenie roztrzęsiony stanowczo do niego nie pasowało. Musiało naprawdę coś się stać. Ciekawe jeszcze czemu Uruha. Czemu to jego porposił o pomoc, a nie na przykład Reitę? Właśnie, wsszyscy mi zabierają mojego Kouyou wtedy, kiedy on powinien być tylko i wyłącznie mój. Może i było to egoistyczne zachowanie no ale trudno.
-Kou-chan gdzieś pojechał?
Odwróciłem się. Przede mną stał Kaoru patrząc przez okno.
-Tak, pojechał do Kaia.
-Po co?
-A gdybym to ja wiedział-zaśmiałem się, a on się uśmiechnął.
Naprawdę byli bardzo podobni. Nawet uśmiechali się tak samo, ale w wykonaniu mojego Urusia jakoś ładniej to wyglądało.
-Hey, mogę zadać pytanie?-Zaczął.
-Pewnie.
-Długo ze sobą jesteście?
-Nie, trochę.
-Cieszę się, że Kou-chan w końcu jest szczęśliwy z tobą.
-A jest?
-Na takiego wygląda, a uwierz, znam go najdłużej jak tylko się da. Widać po nim, że jest szczęśliwy. Kiedyś to był taki wiecznie w swoim świecie, zamykał się w pokoju, kumplował się tylko z Akirą... A teraz? Teraz to nastolatki mają jego zdjęcia nad łózkiem-roześmiał się.
-No to się trochę zmienił. Teraz to właśnie wszędzie go pełno, zawsze uśmiechnięty, każdy go zna. Dusza towarzystwa po prostu.
-Heh, a on ci nigdy o mnie nie mówił?
-Nie, a co?
-Nic, tylko po prostu wyglądałeś na bardzo zaskozonego gdy mnie zobaczyłeś.
-Wiesz co, myślę, że nawet jakby mi o tobie powiedział to i tak byłbym zaskoczony. W końcu niecodziennie spotykasz bliźniaka swojego chłopaka-roześmialiśmy się.
-Oczywiście, masz rację. Sorki za reakcję wtedy w łazience, ale wiesz... nawet jakbym wiedział, że jesteście razem to byłbym zaskoczony.
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
-A tak zmieniając temat, Kaoru, mówiłeś, że wróciłeś z Hiszpanii, tak? Co tam ciekawego robiłeś, jeśli można spytać?
-Pracowałem jako wykładowca matematyki stosowanej na uniwerku-uśmiechnął się.- Rozwiodłem się z żoną miesiąc temu i postanowiłem wrócić, więc oto jestem.
-Woah... matma stosowana... mnie przeraża sama nazwa-roześmiałem się.
-No cóż, w sumie... przyznam, że nieźle pada na mózg. Uwierz. Na studiach myślisz, że umrzesz, ale jest satysfakcja, jak później to ty trujesz mózgi tym biednym dzieciakom-znowu się zaśmiał.
-Domyślam się.
-Fajnie mi się z tobą rozmawia. Jesteś spoko. Wiesz co? Twierdzę, że Kou-chan ma niewyobrażalne szczęście w tobie. Ciekawe jak mu się z tobą żyje... on mi nie powie, zbytnio się wstydzi, ale domyślam się, że na pewno wspaniale. Mówisz do niego w ten słodki sposób, dotykasz go tak delikatnie, zmysłowo... Dużo bym dał, żeby się z nim zamienić.
Zaniemówiłem. Co on sobie wyobrażał? Skąd bierze takie teksty? I jeszcze to spojrzenie przesycone erotyzmem, ta poza... zupełnie jak Uru. Ten wzrok pełen pożądania, jak Uruha. Identycznie. Nawet o ścianę opierał się w tej samej niby niewinnej, a jednocześnie tak wyzywającej pozie.
-Aoi-kun... nawet nie wiesz jak cholernie zazdroszczę Kou-chanowi, że może czuć tą przyjemność, którą mu dajesz co noc-szeptał zmysłowo podchodząc do mnie i w końcu zaplatając mi ręce na szyi jak... jak Uru.
A ja? Stałem zszokowany nie wiedząc jak zareagować i co zrobić.
-Nee... Aoi-kun...-szeptał dalej-może dasz mi poczuć tą przyjemność? Jestem cały twój...-położył mi rękę na policzku i delikatnie musnął moje usta swoimi. Odepchnąłem go szybko od siebie patrząc na niego zszokowany.
-Co ty wyprawisz?!-Otrząsnąłem się.-Jesteś nienormalny! Jestem z Kouyou, nie z tobą! Nie zdradzę go, bo go kocham! Jego, nie Ciebie.
-Haa?-spojrzał na mnie z tak jakby pogardą.-Jesteś pewien?
Matko, nawet mówił w ten sam sposób co Uru.
-Co to za różnica?-Kontynuował.-Przecież wyglądamy tak samo, aczkolwiek założę się, że Kou-chan zachowuje się jak wieczne uke. Nie da ci tej przyjemności, jaką ja ci mogę dać. Taki raz bez zobowiązań. Takich rzeczy się nie odmawia, a szczególnie mi-zakręcił biodrami w ten sposób, co K'you. Identycznie.-Aoi-kun, chciałbyś, prawda? Widzę to po tobie. Jesteś sfrustrowany. Kiedy masz ochotę wszyscy ci go zabierają, co nie? A ja? Cały czas tu jestem. Na twoje zawołanie, Aoi-kun.
Podszedł do mnie powoli kładąc mi rękę na torsie.-Wystarczy tylko powiedzieć, a jestem gotowy ci się oddać w każdej chwili-szepnął.
Chwyciłem go mocno za nadgarstek odpychając go od siebie. Zacisnąłem pięść wymierzając w niego dość solidny cios, ale się powstrzymałem. To był brat Uru! Co ja mu powiem, jeśli Kaoru opowie mu, że go uderzyłem? Prawda brzmiałaby tu absurdalnie. Kurwa.
-Po prostu nie. Zejdź mi z oczu zboczeńcu.
-Nie wiesz co tracisz. Jakbyś się namyślił to daj mi znak.
Kaoru tylko uśmiechnął się ironicznie i poszedł.

-------------------------------------------------------------


Jak widzicie, przeniosłam bloga. Długo się powstrzymywałam przed zrobieniem tego, ale jednak musiało się stać, onet zawiódł, a nie mogłam Was dłużej trzymać bez notki. Mam nadzieję, że mi wybaczycie <3 NIE ZAMIERZAM PORZUCAĆ BLOGA. Pamiętajcie ^^ Kocham Was i czekam na komcie.

PS. Miyuu, wybacz, że usunęłam ten chapter z oneta razem z Twym komentarzem, napiszesz go jeszcze raz? Ruki ładnie prosi <3

Potrzebuję kogoś, kto mi zrobi ładny szablon. Kłaniam się ku Lilien, gdyż wiem, że masz też bloga na blogspocie i masz ładnie zrobionego, proszę o pomoc <3

Ahmm, jeszcze jedno. Wybaczcie, że blog jest narazie taki prosty i brzydki, ale jest to faza przejściowa, będzie śliczny, obiecuję <3 Nie wszystkie jeszcze komentarze są przeniesione, ale wkrótce to zrobię do końca ;3 Dzięki wszystkim, którzy cierpliwie czekali na Chapter <3

Okey, jak to ja, musze jeszcze coś dodać xD Wybaczcie, że wątek Rukiego i Reity nie posuwa się zbytnio do przodu, ale mam pewien plan. Musicie się teraz skupić na Aoim, Uru i Kaoru. Heheh <3 I nie zabijajcie ^^

Bez notkowo

KOCHANI MOI


http://moekyuna.blogspot.com/2012/09/azjatycki-konkurs.html

Udostępniam informacje o konkursiku ;3 Jednocześnie chciałam powiedzieć, że pewne Reituki jest w toku, ale nie mam internetu, a potem wyjeżdżam w góry na ponad tydzień, a jak wracam mam konwent, więc tutaj mnie nie będzie. Razem z moim powrotem o ile nie zdążę wstawić tego shota teraz, to pojawi się on wtedy razem z Chapterem 21 ;3

~CHAPTER 20~ "Uke wujka Reity"

~CHAPTER 20~

"Uke wujka Reity"


MOI KOCHANI, RUKI POWRACA! POWRACA Z NOWYMI ROZDZIAŁAMI I PIĘKNĄ POEZJĄ (Nie wnikajcie, sami zobaczycie XD Wkrótce).
Okay, a więc chciałabym Was uprzedzić, że rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często. Ostatnia klasa gimnazjum, mnóstwo nauki, pracy i jeszcze Bóg wie czego. Na dodatek jest jeszcze kilka bardzo ważnych anime do oglądania, muszę dzielić czas na wszystko XD Prawdopodobnie będzie tak, że rozdzialik jeden lub dwa na miesiąc. W międzyczasie jakieś krótkie poetyczne one-shot'y, które moi czytelnicy lubią ^^ W sumie... nie. Znacie one-shot'y, a ich poetyczne wersje dopiero poznacie. AHAHA! A może jeszcze więcej fantasy nam się tu wplecie? No nie wiem, zobaczymy. Ruki ma mnóstwo nowych pomysłów, lubi pisać w męskiej trzeciej osobie i czytać komentarze. Więc, chciałabym jeszcze powiedzieć, że jeżeli ktoś ma pomysł lub prośbę, napiszcie do mnie, a ja może wcielę wasze pomysły w życie XD Czemu tak? A mam ostatnio wielki przypływ weny. Co za ironia. Akurat wtedy jak nie mam czasu. No ale cóż, life is brutal, a my żyjemy dalej, więc teraz odpowiedzi na  komentarze^^


SETSUNE: Myślę, że mózg mam, bo jednak coś napisałam XD Co do rozdziału 19, to mi też było smutno jak to pisałam. Właśnie mieliście być smutni po przeczytaniu. To jest coś w rodzaju katharsis. Jest Ci smutno i myślisz o złych rzeczach oczyszczając się tak jakby. Odsyłam do Wikipedii i Arystotelesa XD

LILIEN: A Twój komentarz mnie powalił XD Ciocia Lilien... Wiesz co miałam przed oczyma? Jak taki mały, słodki Ruki biegnie i wtula się z kryształowymi łzami w Ciebie, a potem przychodzi Reita i z ciepłym uśmiechem Was tuli XD MATKO. Kocham Cię za to Lili-chan XD Chcę zawsze takie długie komcie od Ciebie XD Obiecuję Ci, że w 21 rozdziale będzie Aoiha XD Znaczy... może.
HIZU-CHAN: Ahaha, nie jesteś pierwszą osobą, której cieszy się japa na gwałt XD Rozumiem Cię XD Ja jak nie płaczę i nie siedzę w odrętwieniu to też szczerzę mordę XD
AI~CHAN: Spacji czasem nie ma, gdyż onet je usuwa ;_; A powiem Ci, że ja właśnie lubię te smutne rozdziały. Czuję, że mogę się w nich wykazać ^^
YAOIYSTKA: Sama chciałaś gwałt, więc był XD (I tak miał być, ale co tam ;3)
AIKO: O.O Ja też przeżywam, nie martw się XD Uwielbiam jak Wy się wszyscy na mnie złościcie. Kocham to <3
MALV: Cały czas czekam na Ciebie w tym oknie i wypatruję dziewczyny z tasakami XD Ja jestem z Tobą! Zakatować ojca Rukiego! (Mimo, że to moja postać, to i tak bym zajebała XD) Ahh, i dziękuję Ci za te wspaniałe shot'y, które "dały mi kopa w dupę" do napisania tego.
MARTWYDŻEMIK: Nie, ja nie mam serca ;_; No ale trudno XD PS Siekiera zawsze spoko.
INA093: Ojojjo <3 Ciemność jest spoko.
AYANE-SAMA: Ohh ;_; Kochają mnie, Ruki się wzruszył XD
BADYLECZEK: Ale Ruki jest taki wspaniały, że się nie wykończył! Dał radę!
AOI KONOE: Nie zabijesz mnie za to, że tak długo? Wiem, żę zabijecie mnie wszyscy XD
YUMI:Dziękuję bardzo <3
PARKRAEWOO:Witaj, zawsze miło mi powitać nowego czytelnika, wybacz, że był taki chwilowy zastój ;3
MURASAKI:Pomykacze, co nie? xD Ty wieeesz <3
NICKY: Heycia! Nowi czytelnicy <3 Yay! HAH! To teraz Ruki zawsze będzie się spogladał xD Specjalnie dla Ciebie.
PLN: WRÓCIŁAŚ! *rzuca i się tula* Wróciłaś, moja wspaniała krytyczko <3 Uwielbiam Twoje komentarze! Wręcz je kocham! Dziękuję. Naprawdę, bardzo mi miło słyszeć coś takiego od Ciebie. Mam nadzieję, że już mi nie uciekniesz i dalej będziesz komentować. Szczerze, gdy zobaczyłam, że jest komentarz od Ciebie, to aż stwierdziłam, "TO NAPISZĘ NASTĘPNY CHAPTER!"

TOFFIK, MASZ TO SKOMENTOWAĆ, ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA CIEBIE I CZEKAM NA TĄ OBIECANĄ SŁAWĘ <3
---------------------------------------
-Ruki, ile lat mieszkałeś w Anglii?-Zapytała Yuuno.
-Dziesięć-uśmiechnąłem się.
-O yaa, musisz mieć naprawdę wspaniały akcent.
Spoglądała na mnie z błyszczącymi oczami. Miałem dziwne przeczucia. Bardzo dziwne przeczucia.
-No taki... normalny. Jaki ma być?
-Matko, naprawdę jesteś taki skromny, czy tylko udajesz? Ahh, jak ja bym chciała mieć angielski akcent! Jest wtedy wspaniale. Ludzie patrzą na ciebie tak poważnie i w ogóle jesteś super.
-Haa? Co ma akcent do tego?
-Jak to co? Wszystko. Jak masz niezły akcent, to wojujesz świat, a z twoim zawodem to już na pewno. Weź sobie wyobraź, japoński piosenkarz, z niesamowitym głosem, angielskim akcentem, słodką i niewinną twarzyczką oraz sercem prawdziwego poety! Przecież ty będziesz rozchwytywany, w każdej gazecie będą o tobie pisać!
Czarnowłosa stała gestykulując jak w teatrze i zagłębiając się w swoje wizje. Uśmiechnąłem się.
-Ja? Słodki. Nigdy w życiu - przerwałem jej.-Poza tym, nie chwal mnie tak, przecież jeszcze nic nie wiadomo. To, że mi się coś udało, to było zwykłe szczęście. Nie zrobiłbym tego bez chłopaków.
-Co? Ruki! Jesteś najsłodszym chłopakiem jakiego widziałam do tej pory, a na pewno wiesz, ilu ich jest w internecie. Na dodatek nie mów mi, że ta piosenka to nie twoja zasługa. Wujek Uru nie pisze takich dobrych tekstów. To musiałeś być ty. Ty to zaśpiewałeś i tak naprawdę przez momencik stałam jak wryta jak tata mi powiedział ile masz lat. Naprawdę twierdzę, że masz talent-uśmiechnęła się ciepło i spojrzała na mnie.
Sparaliżowało mnie. Miała prześliczne niebieskie oczy, które teraz wpatrywały się we mnie ciepło. Przeszedł mnie dreszcz. Ja... dawno nikt tak na mnie nie spojrzał. Skojarzyła mi się z moją mamą. To mama zawsze tak na mnie patrzyła.
-Hey, Ruki, wszystko w porządku?-Odezwała się dziewczyna łapiąc mnie za ramię.
-A... tak, tak, w porządku.
-Uhh, to dobrze-puściła mnie.-Już się bałam, że przesadziłam z komplementami i właśnie uświadomiłeś sobie jak wspaniały jesteś. Mam nadzieję, że nie staniesz się narcystyczny. A tak wracając do akcentu, to mam nadzieję, że zagniesz faceta od angielskiego. Upierdliwy Moyashi*.
-Moyashi?-Spojrzałem pytająco.
Dziewczyna roześmiała się.
-Wybacz, ty nic nie wiesz. Nasz nauczyciel angielskiego to Moyashi. Niższy od większości dziewczyn w szkole. Jak już mówiłam, upierdliwy i to bardzo. Gdy mamy dwie lekcje pod rząd to potrafi nas męczyć wymową chociaż sam nie umie, a jak ktoś tylko raz się pomyli to jest awantura.
-To... nie możecie go jakoś uświadomić w błędzie?
-Uświadomić? Ruki, próbowaliśmy, ale jemu się nie da nic wytłumaczyć. Musi mieć zawsze rację, bo inaczej armagedon. Jak go zgasisz to jesteś bohaterem, wiesz?
-Co? Nie, nie przesadzaj... Od razu gasić? Ja go nie znam, przecież nie może być taki zły.
-Tak? To zobaczymy jak przyjdziesz do szkoły, dobra?
-No... dobra.
-Ruki, tak z innej beczki. Nie powiedziałabym, że jesteś przyszłą gwiazdą rocka. Jesteś za spokojny. Za skromny.
-Gwiazdą rocka? No co ty, nie przesadzaj Yuuno. Niby jaka według ciebie powinna być gwiazda rocka?
-Pozytywnie zwariowana, wesoła, odważna, twórcza, głośna, wszędzie powinno być cię pełno, a ty... jesteś zbyt spokojny.
-Mhm. Już tak mam.
-Ale wiesz, nie mówię, że będziesz złą gwiazdą.
-Ke?
-Wiesz dlaczego niektórzy ludzie stają się idolami tysięcy? Bo są oryginalni. Każdy ma swój charakter, a ty masz w sobie coś, za co będą cię wielbić. U każdego jest to coś innego. U jednego wygląd, u drugiego optymizm, a w twoim przypadku może być ten spokój i słodkość.
Mówiąc to patrzyła się na mnie uśmiechając się, ale i przyglądając mi się uważnie. Zaskoczyło mnie to jakim tonem to powiedziała. Takim... łagodnym.
-Yuuno...
-Tak?
-Naprawdę? Słodkość?
Roześmiała się głośno.
-Ohh, będę ci to powtarzać zawsze, kawaii blondynku.
-Co?!
-Ooo, zawstydzony? Aaa! Słodko się rumienisz, wiesz? Jak już w końcu przyjdziesz do szkoły, to się nie opędzisz od wielbicieli. Będziesz chyba musiał przychodzić z ochroną!-Znowu się roześmiała.
-Cze-czekaj... Wielbicieli?
-O taaaak! Oh, będziesz rozrywany i przez chłopaków i przez dziewczyny.
Nie, to nie miało tak być. Nie miało. Nie tak. Chłopaków? Jakim cudem? Ale przecież... nie! Nie, nie, nie! Tylko nie to!
Stałem zszokowany. Ale, że faceci? Mnie... będą... co? Podrywać, że niby? O nie, tylko nie to. Błagam, tylko nie...
-Ruki?
Otrząsnąłem się szybko i zdołałem spojrzeć przed siebie. Stała przede mną Yuuno z troskliwą miną.
-Heey, no nie mów, że się boisz-uderzyła mnie lekko w ramie uśmiechając się.
Mi nie było do śmiechu. Tylko nie to.
-Ej no, Ruki. Ty... ty się boisz? Nie bierz tego na poważnie! Tylko żartowałam przecież. Nie masz się co martwić. Nie pozwolę, żeby jacyś napaleni faceci zarywali do mojego kawaii blondynka pod moją opieką!
Objęła mnie ramieniem i przyjęła pozę jak ochroniarz. Spojrzałem na nią i wybuchnąłem śmiechem. Nie wiem czemu, ale jakoś mnie tym uspokoiła.
-Masz naprawdę ładny śmiech, Ru-chan.
-K-ke?
-No co? Ja stwierdzam fakt. To tak ładnie brzmi! Pasuję do Ciebie! Jest takie słodkie-uśmiechnęła się i złożyła serduszko z palców.
-Yuuno, no! Ja wcale nie jestem słodki!-Odwróciłem wzrok nie wiedząc co mam powiedzieć.
-Aaaaaaaw! A taki zmieszany jesteś jeszcze słodszy! Jejciu, jejciu, jejciu, jak już będziesz sławny to w każdym fanficku będziesz słodziutkim ukesiem.
-Że co?! Nie! Nieprawda!
-Tak? A chcesz się przekonać? Ja mogę napisać yaoi z twoim udziałem! Haa! I zostaniesz przeze mnie oficjalnie słodkim uke, Ru-chan! Hmm... Tylko z kim by cię tu sparować...
-Yuuno...-szepnąłem.
Głupio mi było. Nawet bardzo głupio.
-Tak?-Spojrzała na mnie.-Mówiłam ci już, że słodko wygląda... JUŻ WIEEEM!
Patrzyłem na nią trochę przestraszony.
-Z Reitą! Będziesz ukesiem wujka Reity! Jestem genialna.
-Co?! Nie! Nie pisz yaoi! Yuuno!
-Haaa? A czemu nie?
-Bo nie! Proszę...
-Ooohh... no dobra. Poczekam, aż będziesz sławny-roześmiała się, a ja się uśmiechnąłem.
-Oh, dzięki, jesteś boska-zaśmiałem się.
-No pewnie, że jestem, wątpisz?-Uśmiechnęła się ciepło i wstała.
-Nie, nie wątpię.
-To chodź.
-Co?
-Chodź-złapała mnie za rękę i pociągnęła na dół, do salonu.
-Yuu... Yuuno... co ty...?
-WUJKU REI!-Krzyknęła stojąc już w salonie wciąż trzymając mnie za rękę.
-Mhm? Yuuno? Co chce...-Reita odwrócił się i urwał w połowie. Spojrzał na mnie, na Yuuno, na nasze dłonie i z powrotem na mnie, a potem się uśmiechnął.
-No, no, Rukiś, jaki ty szybki-wyszczerzył się Miyavi.-Tylko pamiętajcie, żeby się zabezpieczać!-Zaśmiał się.-Ja nie chcę jeszcze być dziadkiem.
Teraz to Yuuno spojrzała na mnie i wybuchła śmiechem.
-Już za późno. Będziesz pilnował trojaczki, co nie Ruki?
Miyavi spojrzał na nas oczami otwartymi z przerażenia, a po chwili się roześmiał i położył Reicie rękę na ramieniu.
-Stary... nasze dzieci się pobierać będą... szykujmy ślub i wesele! To takie wzruszające...
Zapadła cisza, a po chwili wszyscy zaczęli się śmiać.
-Tato, no co ty. Jeszcze nie. Pozwól Rukiemy być sławniejszym od ciebie i dopiero wtedy ślub. Będzie wielki rozgłos, popularność i takie tam.
-Yuuno, jesteś geniuszem-zaśmiał się Rei.-A mogę być twoim świadkiem jak już będzie ten ślub?
-Pewnie wujek. Przebierz jeszcze wujka Uru za dziewczynę i będzie moją świadkową!
Teraz to ja się zaśmiałem, a reszta spojrzała na mnie pytająco.
-Ja... już kiedyś widziałem Kouyou jako dziewczynę.
-CO?!
-No... no tak.
-Lool, jak, gdzie, jakim cudem? Nawet Aoi go nie zmusił do ubrania sukienki!-Krzyknął Reita.
-Znaczy... jak mieszkałem w Anglii to Uruha zawsze przyjeżdżał na wakacje. Kiedyś przegrał zakład z moją... no przegrał zakład. No i w związku z tym musiał całe wakacje udawać dziewczynę.
-I zrobił to?-Dopytywał się solista.
-Tak, zrobił. Z tego co pamiętam to był obrażony. Został też wtedy mianowany na moją niańkę i był bardzo nieszczęśliwy-zaśmiałem się.
-Nieszczęśliwy? Mógł siedzieć z tobą jak byłeś małym, słodkim dzieckiem i był nieszczęśliwy? Wujek Uru to jednak idiota-stwierdziła dobitnie Yuuno.
-Meev, a gdzie Lovelie i Jewelie?-Spytał Reita.
-Bawią się u siebie w pokoju-powiedziała Melody stając nagle u szczytu schodów.
-Woah, Melody, jesteś jak ninja-skomentował Reita.
-Ja? Jak ninja? A to niby czemu?
-Bo nigdy nie wiadomo kiedy się pojawisz. Jak ninja.
Melody roześmiała się.
-Tak, pewnie dlatego dałam radę uwięzić takiego niezależnego Takamasę, nie?
-No też tak twierdzę, nie ma innej opcji-zaśmiali się razem.
-Właśnie, Ru-chan, chcesz poznać Lovy-chan i Jewy-chan?-Zaczęła Yuuno.
-Ke? Lovy-chan? Jewy-chan? Kto to?
-Moje wspaniałe dzieci-odezwał się Meev uśmiechając się.-Bo wiesz, że Yuuno nie jest moim jedynym dzieckiem, nie?
-Aa, tak, słyszałem.
-Okey, to chodź.
Yuuno złapała mnie za rękę i pociągnęła z powrotem do góry. Tym razem nie do jej pokoju, ale innego. Zatrzymała się przed drzwiami, na których namalowana była Hello Kitty.
-Ru-chan, mogą się na ciebie rzucić-ostrzegła dziewczyna.
-Co? Jak to rzucić?
-One... każdy jest dla nich przyjacielem, a jak powiem, że jesteś od wujka Reity, to już w ogóle cię chyba nie puszczą. No trudno, zobaczymy zaraz-uśmiechnęła się otwierając drzwi.
Weszła ciągnąc mnie za sobą. Na podłodze siedziały dwie dziewczynki, na pewno nie miały więcej niż 5 lat. Patrzyły się na mnie uważnie.
-Lovy-chan, Jewy-chan, to jest wujek Ruki. Przyjechał tu z wujkiem Reiem i chciał się z wami pobawić.
Czekaj, co? Ja mam się bawić?
-Z wujkiem Reiem? Yay, to znaczy, że musisz być fajny!-Odezwała się jedna z nich.-Ja jestem Lovelie. Mam całe, o... tyle lat!-Pokazała cztery palce.
-A ja jesem Jewelie i mam ci**-uśmiechnęła się pokazując trzy paluszki.-Teź ce wiedzeć ile lat mas!
Uśmiechnąłem się. One były naprawdę słodkie. Lovelie miała długie, czarne włosy, tak jak Miyavi, a jej siostrzyczka trochę krótsze, ciemnobrązowe, a nawet troszkę falowane. Patrzyły się na mnie z dziecięcą ciekawością w oczach i uśmiechami na twarzach.
-Dobrze, Ru-chan, to ty się z nimi pobaw, a ja lecę-mówiąc to Yuuno wyszła zostawiając mnie samego. Samego w tym pokoju z różowymi ścianami, dywanem, a nawet meblami. Przerażające troszeczkę, no ale cóż. Pokój małych dziewczynek.
-Wujku? Powiesz nam?-Spytała starsza.
-Ke? Aaa, tak, oczywiście. Mam siedemnaście lat-uśmiechnąłem się.
-Sedemnascie? To... o... duzio wecej niż Lovy-chan!-Krzyknęła Jewelie.
-Tak, masz rację-znowu się uśmiechnąłem.-Dziesięć więcej.
-Wujku, a pobawisz się z nami?-Zagadnęła starsza.
-A w co się bawicie?
-W dom!-Krzyknęły obie naraz.
-Będziesz naszym starszym braciszkiem jak Yuuno-chan?
-Yuuno bawi się z wami?
-Tak, ale ona jest starszą siostrzyczką, a ty będziesz braciszkiem, dobrze?
-Jeżeli chcecie, to oczywiście.
-Yaaay! Ruki-oniichan***! Chodź, musisz wyglądać jak nasz braciszek!-Krzyknęły obie i każda z nich chwyciła mnie za rękę ciągnąc w głąb tego różowego pomieszczenia. Hey, czy tam był jednorożec?
*****

(W tym samym czasie, w salonie)
(Reita)

-Wujku Rei, ja mam bardzo ważne pytanie-oznajmiła Yuuno wchodząc do salonu.
-Pytanie? Jakie pytanie? I gdzie jest Ruki?-Spytałem.
-Bawi się z Lovy-chan i Jewy-chan.
-Bawi się z nimi?!-Wykrzyknął zszokowany solista.
-Tak tato, bawią się ładnie razem.
-Boże, biedny Ruki. Zostawiłaś go tam z dziewczynkami? Samego?! Biedaczek.
-Ciekawe czy dadzą radę go ubrać w sukienkę-wtrąciłem znając te dwie małe dziewczynki.
Yuuno i Miyavi zaśmiali się głośno.
-O, to będzie ciekawe zobaczyć Lucjusza w sukience-odezwał się Meev.
-Też bym go chciał zobaczyć w sukience. Musiałoby to słodko wyglądać-uśmiechnąłem się.
-Nie! Jak go ubiorą w sukienkę, to tylko ja go zobaczę-zaśmiała się Yuuno.
-A to niby czemu?
-Bo ty byś go zgwałcił wujku.
-Bo ty byś go zgwałcił wujku-powtórzyłem ironicznie.-Jeszcze czego, chciałabyś.
-Pewnie, że bym chciała. To byłoby wspaniałe na yaoi-nastolatce zaświeciły się oczy.
-Yaoistka się znalazła-zaśmiałem się.
-No co? Nie przeczytałbyś yaoi o sobie i Rukim? Ja bym przeczytał-wtrącił Meev szczerząc się głupkowato.
-Jakbym napisała yaoi z Rukim to bym dała przeczytać tylko wujkowi.
-Co? Czemu tylko jemu?
-Bo on by w nim występował.
Znowu się roześmiałem.
-Dobrze gadasz Yuuno.
-No ba. A tak wracając, zeszłam tu z zamiarem zadania pewnego pytania-spojrzała na mnie.
-Zamieniam się w słuch.
-Skąd go wziąłeś i co on przechodził?
Zatkało mnie. Czyżby tak szybko go rozszyfrowała?
-Ale w sensie, że o co ci chodzi?-Spytałem udając, że nie rozumiem.
-O to co powiedziałam. Skąd go wytrzasnęliście?
-No, Ruki jest kuzynem Uru i on go do studia przywiózł.
-Tak od tak?
-Żebyś wiedziała.
-Aha, spoko. To jeszcze druga część pytania. Co się działo, że Ru-chan jest taki spokojny? Odniosłam wrażenie jakby czegoś się bał.
-Co? Nic się nie działo. On po prostu jest spokojny. Trochę nieśmiały. To wszystko.
-Myślę, że nie mówisz mi wszystkiego.
-A to niby dlaczego?
-Bo musi być jakiś powód jego zachowania, a przypuszczam, że łączy się to z tym, że Takanori nie chodził do szkoły.
-Nic o tym nie wiem.
-Wiesz. Wiem, że wiesz. To jest za bardzo podejrzane. Ma siedemnaście lat, nie chodził przez siedem do szkoły, na dodatek jak go spytałam o rodziców to zamilkł. Możesz udawać, że nie wiesz o czym mówię, ale ty doskonale wiesz, tylko mi nie powiesz. Jak już mówiłam, jest za spokojny i się czegoś boi, może inni tego nie widzą, ale ja zauważyłam. Nie udawaj, że jest w porządku.
Zamilkłem. Yuuno, jakim cudem ona mówi takie rzeczy? Ma całkowitą rację, ale... jak? Po prostu wywnioskowała? Z czego? Jak to możliwe?
-Nie wiem o czym mówisz. Wydaje ci się-skwitowałem.
-Wujku... nie kłam. Nie chcę tego wiedzieć dla siebie, tylko dla niego-uniosłem brew.-Znaczy, nie zrozum mnie źle, ale dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, że jest inny niż wszyscy, prawda? Mimo, że mówi mało i jest nieśmiały, to zdążyłam go polubić. Pytam się o to dlatego, że...-ściszyła głos-nie chcę poruszać niewygodnych dla niego tematów, żeby nie czuł się źle. Chciałabym, żeby się rozluźnił-uśmiechnęła się lekko zakłopotana.
Co ona właśnie powiedziała? Chwilkę czasu zajęło mi zrozumienie tych słów, ale zanim zdążyłem się odezwać wypalił Miyavi.
-Ruki... NIE CHODZIŁ SIEDEM LAT DO SZKOŁY?!-Krzyknął.
O nie, tylko nie to, nie Dziecko Tęczy. Tym razem wyprzedziła mnie Yuuno.
-Tak tato, ale jak coś komuś powiesz, albo i samemu Rukiemu, to gwarantuję, że zniknę i już mnie nigdy nie znajdziecie-uśmiechnęła się Yuuno.-To co, układzik?
Roześmiałem się.
-To brzmiało jak szantaż-wtrącił solista.
-Bo to był szantaż, tatusiu-zaakcentowała szczególnie ostatni wyraz.
-No dobra, dobra. Do czego to doszło, własne dzecko mnie szantażuje-zaśmiał się.-Spokojnie, nie zamierzałem nikomu mówić. Po prostu się zdziwiłem, ale dobra, niech ci będzie. Układ.
Podali sobie dłonie patrząc na siebie megapoważnie.
-No, widzisz tatusiu, teraz mam nie tylko układy z wujkiem Reiem, ale też z tobą!
-Faktycznie, to może być.
-Dobra, a wracając do tematu. Wujku, chcesz mi coś powiedzieć?
Westchnąłem.
-Yuuno... jeżeli nie chcesz, żeby Ruki czuł się niekomfortowo, to nie mów o tym, o czym właśnie mówiłaś, dobrze?

-----------------------------------
*moyashi-dosł.kiełek fasoli, pot.kurdupel
**Jewelie jest mała i sepleni, co zostało odzwierciedlone w piśmie ;3
***-oniichan-w odniesieniu to braciszka.
-----------------------------------

KONIEC. DOBRNĘŁAM. Myślałam, że umrę XD Uwielbiam Was, proszę o komcie <3 PS. W weekend powinien być OS, albo kolejna część DŚ.

~One-shot~ "Zakład"

~ONE-SHOT~
"Zakład"


Moi kochani, dzisiaj one-shot Aoi x Ruki. Wrzucane na szybko od brata z internetem, dlatego bez odpowiedzi na komentarze <3 Rozdział będzie niebawem ;3 A teraz miłego czytania ;D


*******************************

-Dzięki, ratujesz mnie Ruki – uśmiechnąłem się do niego, a on tylko machnął ogonkiem.
-Nie ma sprawy, w końcu jesteśmy przyjaciółmi, nee?  - Uśmiechnął się słodko tym swoim kocim sposobem.
-Pewnie, że jesteśmy – poczochrałem mu włosy i podrapałem go za uchem, na co zaczął się  łasić.
Uwielbiałem go. Zawsze fascynowała mnie jego rasa, ale był pierwszym jej przedstawicielem, jakiego poznałem. Uwielbiałem patrzeć, na te jego duże, kocie oczy, w których migotały zawsze wesołe iskierki. Był niewiarygodnie słodki, a kocie uszy na jego głowie i ogon, na którym czasem wiązałem mu dzwoneczek z kokardką tylko dodawały mu uroku. Niestety, jego gatunek był bardzo często tępiony na Ziemi, dlatego rzadko można było ich spotkać. On za to, mimo niedogodności, zawsze był radosny. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby płakał, albo żeby komuś nie pomógł jak nadarzała się okazja.
-Aoi, a czemu musisz dzisiaj szybciej wyjść?
Odwróciłem się i spojrzałem na Uruhę, który siedział w rogu studia. No tak, Uruha. On jakoś nie przepadał za Takanorim. Tolerował go i na tym się kończyło. Pewnie nie był zadowolony, że to z nim będzie musiał dzisiaj pracować zamiast mnie.
-Oh, muszę załatwić pewną sprawę. Mam nadzieję, że sobie jakoś poradzicie, co nie?
-Pewnie, ze tak! – Uśmiechnął się Ruki podbiegając do Uru i zarzucając mu ręce na szyję, ale ten szybko je strącił i wstał idąc do komputera.
Spojrzałem na Rukiego. Wydawało mi się, czy cień zawodu przebiegł mu po twarzy? Nie, głupi Aoi, on się nie smuci o takie głupoty, ale mimo to, poczułem się winny, że przez moje zapominalstwo musiałem prosić moje kochanie, żeby pracowało za mnie. Wiedziałem, że Uruha był w złym nastroju po kolejnej awanturze z Kaiem i musiałem poprosić akurat Rukiego. Urgh, jestem złym seme. Teraz Ruki będzie musiał go znosić.
Spojrzałem na blondynka, aby ostatni raz upewnić się czy wszystko jest w porządku i czy mogę go tu zostawić. Podszedł do mnie uśmiechnięty i przytulił się, a mnie przeszły ciarki. Nikt nie wiedział, że byliśmy razem już od jakiegoś czasu. W sumie, nie mieli powodów, żeby coś podejrzewać. Takanori zawsze był otwarty jak to podobno każdy z jego rasy. Przytulenie na powitanie, albo pożegnanie było w jego wypadku czymś zupełnie normalnym, więc nikt nie widział w tym nic dziwnego, a już na pewno nie doszukiwałby się związku.
-To ja lecę, powodzenia – przytuliłem Rukiego, pomachałem do Uruhy, który tylko mruknął coś pod nosem i wyszedłem.


Otworzyłem po cichu drzwi do domu. Było późno, więc Ruki powinien już spać, a za żadną cenę nie chciałem go budzić. Poszedłem do kuchni. Coś mi tu nie grało. Niby Takanoripowinien spać, ale zazwyczaj czekał na mnie jeżeli wracałem późno. Kierowany instynktem skierowałem swe kroki do sypialni. Przeżyłem szok. W środku paliło się kilkadziesiąt świeczek, a na podłodze i łóżku rozsypane były płatki wiśni. Było… magicznie i romantycznie.
-Czekałem na ciebie,Yuu-chan.
Odwróciłem się gwałtownie, gdy czyjś głos powiedział to tuż za moim uchem. Przeżyłem kolejny szok. Przede mną stał… Ruki? Miał na sobie czarne kabaretki za kolana przypięte cienkimi paseczkami do czerwonych, króciutkich spodenek, które za wszelką cenę musiałem z niego ściągnąć. Do tego miał prześwitujący, czerwono czarny gorsecik, a na szyi obrożę. Na dodatek, na ogonie miał dzwoneczek z czerwoną kokardką. To nie był mój słodki nad wszystko Ruki. To był sam seks.
-Ru…Ruki?!
-Nie podoba ci się, Yuu-chan?
Spojrzał na mnie i wyciągnął się zarzucając biodrami. Dzwoneczek dzwonił cicho.
-Kociaku… -chwyciłem go za uszko i uszczypnąłem lekko, na co jęknął – podoba mi się, aż za bardzo. Mam ochotę cię zgwałcić.
Objąłem go w pasie jedną ręką, a drugą położyłem mu na policzku i wpiłem się w jego usta. Trochę się wahał, ale po chwili zaczął oddawać wszystkie pocałunki jeszcze namiętniej. Założył ręce wokół mojej szyi, a ja podniosłem go lekko pozwalając mu opleść nogami moje biodra, co też chętnie uczynił. Teraz wisiał na mnie ocierając się z każdym ruchem o to strategiczne miejsce, czym podniecał nas oboje. Udało mi się jakoś dojść do łóżka i rzucić go na nie. Gdy na nim wylądował płatki wiśni rozsypane na łóżku poderwały się w górę i
z powrotem opadły na to drobne, ale seksowne ciało przyozdabiając je ładnie. Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem na przemian całować, lizać, ssać i przegryzać skórę na jego szyi, na co reagował głośnymi westchnieniami. Odwiązałem mu gorset przenosząc pieszczoty niżej do obojczyków i sutków. Przygryzłem jego prawy sutek, po czym na chwilę się do niego przyssałem na co Takanori zareagował głośnym jękiem. Przeniosłem się na lewy sutek liżąc go i podgryzając. Gdy znudziła mi się ta zabawa, zjechałem z pieszczotami jeszcze niżej, aż do pępka i linii jego spodenek, gdzie złożyłem pocałunek i wróciłem do góry liżąc go przez całą długość jego torsu i szyi, aż dojechałem do ust. Spojrzałem na jego twarz. Rozchylone usta, wypieki na policzkach i zamknięte oczy. Wyglądał przesłodko, a jednocześnie miałem ochotę go zgwałcić. Działał na mnie jak marihuana na narkomana na głodzie. Otworzył oczy, a ja uśmiechnąłem się do niego drapieżnie. Nie dał mi się długo spokojnie napatrzeć w jego śliczne tęczówki, bo włożył ręce pod moją koszulkę i zsuwał ją powoli. Zaczął dotykać mnie po torsie i plecach. Bawił się i doskonale o tym wiedziałem. Drapał, żeby po chwili przejechać po zadrapaniu delikatnie, opuszkami palców wywołując to dziwne uczucie przyjemności. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy przejechał swoim ogonem od szyi przez całe moje plecy.
W sumie, nie robił nic perwersyjnego, a ja miałem coraz bardziej ochotę go ostro wziąć, jak nigdy dotąd. To była jego wina. To on się ubrał w te seksowne ciuszki i to on teraz doprowadzał mnie do szału podgryzając moją szyję. Boże, gdzie jest mój słodki, uległy i wstydliwy Ruki, z którym mogłem zrobić co chciałem i który zawsze bał się przejąć inicjatywę? Nawet nie miałem czasu porządnie się zastanowić, bo Takanori przewrócił mnie na plecy i zsunął się ze mnie. Odpiął mi spodnie i zdjął je razem z bokserkami ukazując moją sterczącą już męskość. Oblizał się, po czym zassał moje jądra tym samym wywołując u mnie falę przyjemności. Przeszedł mnie dreszcz, gdy przejechał językiem przez całą długość mojego członka. Zamknął na nim usta, a ja krzyknąłem z przyjemności. Zaczął poruszać głową, a ja wplotłem palce w jego włosy nadając swój ulubiony rytm. Oooh, był w tym mistrzem. Delikatnie przejeżdżał po mojej męskości zębami, by zaraz zacząć ją ssać podniecając mnie jeszcze bardziej. W końcu doszedłem z krzykiem, a on połknął wszystko. Podniosłem się na łokciu i przyciągnąłem go do namiętnego pocałunku poszukując resztek swojego nasienia. Przewróciłem go pod siebie dalej całując i zjechałem jedną ręką na jego uda. Odpiąłem powoli paseczki, które przytrzymywały kabaretki. Zacząłem ściągać jedną całując i liżąc jego skórę, na co mój kociak reagował cichymi jękami. Robiłem to powoli, aż w końcu ściągnąłem ją do końca i zabrałem się za drugą w ten sam sposób. Gdy skończyłem, Ruki poruszył biodrami zniecierpliwiony. Oh, czy on nie wiedział, że ja też muszę się trochę pobawić? Ja byłem nagi, a kociak, choć z niezłym wybrzuszeniem, jeszcze miał na sobie spodenki. Odpiąłem mu je powoli patrząc na niego z rozbawieniem. Zły, a jednak tak podniecony Ruki był bardzo rzadkim widokiem. Pobawiłbym się jeszcze, ale ja też miałem swoje limity, więc zsunąłem z niego zbędną odzież biorąc w rękę jego penisa i stymulując go. Takanori jęczał i wił się pode mną. Podsunąłem mu palce do twarzy, aby je nawilżył, co też grzecznie zrobił. Nie przerywając ruchu ręką wsunąłem w niego od razu trzy palce, na co krzyknął głośno i doszedł w moją dłoń. Uśmiechnąłem się. Czyżby mój Ruki miał jakieś masochistyczne zapędy? Poruszałem w nim palcami, a na jego twarzy malował się ból i przyjemność. Położyłem mu rękę na rozpalonym policzku. Gdy uznałem, że starczy wyciągnąłem z niego palce, ale nie zdążyłem w niego wejść, gdy podniósł się do siadu, tym samym mnie przewracając i nabił się na mnie. Krzyknęliśmy razem. Ja z przyjemności, a on z bólu, o czym świadczyły łzy spływające mu po twarzy. Chyba jednak za dużo bólu.
-Cii, Rukiś, nie tak szybko. Spokojnie, nie płacz.
Usiadłem łapiąc go za biodra, ogon i przytrzymując go. Nie szarpnie się teraz, za ogon za bardzo bolało podobno.
-Yuu-chan, już…
Zaczął się powoli unosić, a ja mu w tym pomagałem. Nabijał się na mnie coraz bardziej kręcąc biodrami i znowu doprowadzając mnie do szału. Gdy byliśmy bliscy spełnienia, przewróciłem go na plecy nie wychodząc z niego i gwałtownie przyspieszyłem, a on wychodził naprzeciw moim pchnięciom jęcząc głośno. Nasze ruchy stały się jeszcze bardziej chaotyczne, a ja odchodziłem od zmysłów. Nagle Ruki wygiął się w łuk krzycząc w orgazmie
i zaciskając swoje mięśnie na moim członku, dzięki czemu ja również doszedłem. Zmęczony wyszedłem z niego, opadłem obok na poduszki i przytuliłem go do siebie. Leżeliśmy tak chwilę uspakajając oddech. Ruki drżał wtulając się we mnie.
-Dziękuję – szepnąłem. – To był najwspanialszy seks mojego życia.
Ruki w odpowiedzi tylko mruknął wtulając się we mnie mocniej. Uśmiechnąłem się.
-Kocham cię, Takanori. Nie obchodzi mnie to co inni o nas powiedzą. Ja po prostu cię kocham.
-Yuu-chan…
-Tak?
-Ja ciebie też kocham. Mam prośbę. Poopowiadaj chłopakom jak ci było dzisiaj dobrze ze mną, oke?
-Co? Jak to?
-Proszę, zrób to.
Co on knuł?
-No dobrze, jeśli chcesz.


-Cholera! Ta mała gnida jednak wygrała! Urgh!
-Nie nazywaj go tak! O czym ty mówisz?
-Założyłem się z nim, że nigdy nie będzie w stanie zrobić czegoś takiego!
-No, Uruha, chyba będziesz musiał go przeprosić – wtrącił Reita.
-I zacząć zachowywać się porządnie wobec niego – dodał Kai.
-Ale czekajcie, dalej nie wiem o co chodzi – zacząłem.
Reita z Kaiem się roześmiali.
-No bo widzisz…-zaczął Reita.
-…Uruha i Ruki…
-…Założyli się, że…
-…Ruki nigdy nie byłby w stanie…
-…Kochać się z tobą inaczej…
-…Niż delikatnie.
-No i Ruki…
-…Wygrał dwie stówy…
-I mój respekt –dokończył po KaiuUruha.
A to spryciarz! Więc dlatego zrobił to wszystko? Ale zaraz, zaraz…
-To wy wiedzieliście o wszystkim?!
-Pewnie, Ruki nam powiedział – uśmiechnął się Kouyou.
-Co wam powiedziałem?
Spojrzałem w stronę głosu, który dobiegał od drzwi. Stał tam Ruki opierając się o framugę i wyglądał tak niewinnie, jakby nie wiedział o co chodzi.
-Powiedziałeś nam, że ty i Aoi jesteście razem – wyszczerzył się Reita.
-A! Faktycznie. Powiedziałem.
-Ruki…
-Tak, Yuu-chan? – Spojrzał na mnie z pytającą minką.
Nie wierzę, że ten Ruki tutaj i ten z wczoraj to ta sama osoba. Patrząc w te duże i niewinne oczy po prostu się nie da wierzyć.
-Nie, nie jestem zły. Ale te dwie stówy są moje –zaśmiałem się.
Ruki podszedł do mnie tym swoim kocim krokiem i usiadł mi na kolanach.
-Nie, muszę mieć na kolejne ładne ciuszki jak wczoraj – uśmiechnął się słodko, ale… wydawało mi się, czy to był jakiś perwersyjny kontekst?
-Ale faktycznie wy razem ładnie wyglądacie – stwierdził Kai.
-Bo się kochamy. To dlatego – uśmiechnąłem się i pocałowałem mojego kochanego kotka namiętnie, na co się zarumienił.
Oh, on jednak był przesłodki. I perwersyjny.

~CHAPTER 19~ "Człowiek bez duszy."

~CHAPTER 19~

"Człowiek bez duszy."


Moi kochani, niestety Ruki została odcięta od internetu i wstawia rozdział, za szczęśliwym drugim podejściem od Kinuko <3 Dzisiaj dedykacja dla Malv, która nabiła dwusetny komentarz ;3 W nagrodzie możesz sobie wybrać pairing i dostaniesz one-shot'a w nagrodzie ;3

W zwiąku z tym,że nie mam internetu - do końca miesiąca - następna notka pojawi się zapewne na początku września ;_; Trzymajcie za mnie kciuki, żebym wytrzymała <3 Piszcie do mnie na gg jak chcecie umilić mi życie XD (13063042).

REILA: Ale masz fajnego boga *w* Jesteś normalnie w polecanych ;3 Fajnie, że mam coraz więcej czytelników ^^
KINUKO: Komentarz w dwóch zdaniach XD Nie ma co.
AI~CHAN: Ohh, masz pełne prawo, żeby mnie teraz gnębić XD Mnie tu nie będzie prawdopodobnie do końca miesiąca, ale nie martwcie się, komentarze przeczytam ;3
LILIEN: No nie, onet jakoś ostatnio ładnie myka, słucha się XD Dobry, dobry onet. Lili-chan, naucz się ładnie dla Rukiego pisać ładne, długie komentarze, a mnie uszczęśliwisz<3
AYANE-SAMA: W odpowiedzi na Twój komentarz czy zdradziłam Reituki? No nie wiem XD Nie mówię, że będzie Reituki, ale że będzie słodki romansik z Rukim <3 Wprowadźmy sobie takie skróty - TRS czyli teenager itd., a DŚ to nowe opko ;3 Żebyście nie musieli pisać całych nazw ;3 A wiesz co Ci powiem jeszcze? Niby Ruki liże gitary, gwałci barierki i ogólnie "My Devil...", ale jakoś no... on jest słodki po prostu XD
MARTWYDZEMIK: Czekam na Ciebie w nocy z drugą siekierą w takim razie XD AHAHAHAHAH.
INA: Jaki poetycki komentarz kochanie XD Taki długi ^^ Niektórzy powinni brać z Ciebie przykład <3 Cieszę się, że się podobało ;P
YAOIYSTKA: Doczekałaś się ^^
SETSUNE: Mój opiekun kochany ja zwykle dba o mój poziom samozadowolenia XD
MALV: A więc rozdziałek z dedykacją dla Ciebie za dwusetny komentarz ^^ Kocham nowych czytelników <3

A więc teraz miłego czytania ;D 
(I nie bijcie >.<)

--------------------------------------------------

Ciemność.Przenikająca mnie na wskroś, wściekle jadowita i kpiąca z moich słabości ciemność. Tylko ona je widzi. Tylko ciemność zauważa wszystkie wady, czyli mnie. Ja jestem jedną, wielką wadą. Moje istnienie to błąd we wszechświecie.Wszechświecie, który stale się powiększając tworzy i wynajduje coraz to nowe planety, budzi do życia nowe gatunki, żeby po jakimś czasie się nimi znudzić i zakpić z marnego istnienia najsłabszych jednostek takich jak ja. Czym jest moja egzystencja w tej chwili? Jednym, wielkim skomleniem o litość i bezbolesną śmierć, która miała teraz nie nadejść. Nie mogłem umrzeć, żeby zachować panującą w tym wszechświecie równowagę. Ktoś cierpi, żeby inni byli szczęśliwi. Takie są prawa natury. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jedynie tą samą ciemność, którą zresztą już tak dobrze znałem. Była moim przyjacielem jak i wrogiem. Podniosłem powoli głowę zaciskając zęby, żeby nie krzyknąć z bólu.Przeszył mnie paraliżujący ból. Wtedy też zdałem sobie sprawę w jakim stanie było moje ciało. Czuć było zapach krwi i jeszcze czegoś, co nazywałem upokorzeniem. Zachciało mi się wymiotować, ale powstrzymałem się zważając na miejsce, w którym się znajdowałem. Wyciągnąłem powoli rękę przed siebie. Poczułem, że zaczęła na coś napierać, więc popchnąłem mocniej. Drewno ustąpiło, ale dało się słyszeć trzask w starych zawiasach.Tutaj mnie jeszcze nigdy nie znalazł. To była idealna kryjówka na miarę moich możliwości. Wyszedłem stamtąd rozglądając się. Nie dostrzegłem niczego oprócz zarysów kilku mebli oraz wszechobecnej ciemności. Gdy się ruszyłem miałem ochotę zacząć krzyczeć. Krzyczeć z bólu, ale jakimś cudem się powstrzymałem. Jeżeli on jest w domu to przyjdzie tutaj zwabiony moim krzykiem. Wstałem próbując ignorować ból i uczucie poniżenia. Zamknąłem cichutko drzwiczki od szafki, w której przed chwilą się znajdowałem. Zadrżałem z zimna. Teraz przypomniałem sobie, że byłem nagi. Gdzieś tutaj powinny leżeć moje ciuchy.Błądziłem chwilę po omacku, aż znalazłem to, czego szukałem. Ubrałem się szybko krzywiąc się przy każdym ruchu. Wstałem i udałem się na oślep w kierunku ściany. Gdy moje palce natrafiły na ścianę zacząłem powoli iść wzdłuż niej, aż dotarłem do drzwi. Wyszukałem klamkę i znieruchomiałem na chwilę. Wziąłem głęboki oddech i przekręciłem gałkę. Uchyliłem drzwi spoglądając na korytarz przez powstałą szparę. Wyszedłem nie zamykając do końca. Stanąłem i zacząłem nasłuchiwać dźwięków wskazujących na obecność drugiej osoby. Nie usłyszałem niczego, więc doszedłem do poręczy schodów krzywiąc się z bólu i rozejrzałem się. W tym korytarzu nikogo nie było, ale na dole paliło się światło. Było słabe, ale sam fakt, że się paliło napawał mnie strachem. Zacząłem powoli iść w dół na palcach pilnując się, żeby nie wydać żadnego dźwięku i nie narobić hałasu. Zatrzymałem się w połowie schodów. Jest, czy go nie ma? Prawie nie oddychając zszedłem na dół do samego końca. Znów przeszedłem wzdłuż ściany i zatrzymałem się dopiero przed wejściem do największego pokoju. Na ścianie dało się dostrzec cień palącej się świeczki oraz mebli, które znajdowały się w jej zasięgu. Wychyliłem się ostrożnie zza framugi i rozejrzałem się po pokoju. Serce mi stanęło, gdy dostrzegłem sylwetkę mężczyzny. Trwałem tak przez chwilę dopóki nie upewniłem się, że spał. Z duszą na ramieniu przemknąłem na palcach do kuchni znajdującej się po drugiej stronie pomieszczenia. Nie zdążyłem dojść do lodówki, kiedy usłyszałem huk. Odwróciłem się szybko. Mężczyzna spadł z kanapy na której leżał i teraz rozglądał się.
-Co do... TY GNOJU! – krzyknął zauważając mnie.
Zamarłem. Nie. Tylko nie to. Błagam.
-Wycieczek dziweczce się zachciało, haa? Możesz zapomnieć.
Był pijany. Nawet bardzo. Zaczął iść w moją stronę chwiejąc się, a ja rzuciłem się w bok i zacząłem uciekać. Nie zdążyłem, bo poczułem uderzenie w brzuch,które odrzuciło mnie spory kawałek dalej. Jęknąłem z bólu.
-Tato…-szepnąłem, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
Nie chcę, żeby to się powtarzało. Mamo, pomóż mi, błagam.
-Tato?! Jaki tato, dziweczko?! Jak śmiesz tak nazywać swojego pana?!
Mężczyzna zbliżył się do mnie, by zadać mi kolejne uderzenie w brzuch, przez które zgiąłem się w pół. Zaraz potem poczułem agresję alkoholika na swojej własnej twarzy, na której pewnie niedługo będzie nowy siniak.
-Jak się masz do mnie zwracać?!
Poczułem szarpnięcie za włosy i pijany głos tuż przy uchu. Krzyknąłem.
-Odpowiadaj!
-Panie…
-I zapamiętaj to kurwa na całe twoje zasrane życie!
Rzucił mnie mocno na ziemię, aż zabrakło mi tchu. Świat przed oczyma zawirował, ale niestety nie straciłem świadomości.
-Myślisz, że dam ci ot tak zemdleć, dziweczko? Mimo, że jesteś zabawką to dam ci to przyjemność czucia mnie w sobie w pełnej okazałości – przejechał językiem po moim uchu, a mi zachciało się wymiotować.
Jego ręka zacisnęła się na mojej szyi i podniosła mnie do stanu klęczącego.
-Ale przedtem musisz sobie zasłużyć –uderzenie w brzuch.
Nie upadłem tylko przez cały czas trzymającą mnie za szyję rękę. Chciałem krzyknąć, ale zaczęło brakować mi powietrza. Próbowałem się wyrwać szarpiąc się jak najmocniej. Nie pomogło, a wręcz przyniosło odwrotny skutek. Rzucił mnie o ziemię boleśnie. Przed oczami znowu zrobiło mi się ciemno. Krzyknąłem, a chwilę później oberwałem kolejny cios w twarz.
-Nie drzyj się, dziweczko. I tak nic ci nie pomoże.
-Zostaw mnie… proszę… -szepnąłem.
Poniżałem się do końca błagając o litość, a jego to jeszcze nakręcało. Nie rozumiałem tego. Dlaczego to ja tu teraz jestem? Czemu robi mi to mój własny ojciec? Jeżeli jest moim tatą, to powinien mnie kochać, a nie krzywdzić tak jak teraz. Czy… czy ja jestem złym dzieckiem? Czy dawałem mu powody, żeby tak mnie nienawidzić?
-Nie… nie zostawię cię. Jesteś mój, dziweczko.
Za sprawą jego ręki znowu znalazłem się w pozycji klęczącej. W jego pijanych oczach paliło się coś zwanego pragnieniem. On tylko pragnął spełnienia, zaspokojenia swoich żądzy. Nie liczył się z innymi oraz z ich uczuciami. Jakim cudem mógł być tak nieczuły? Czy była taka choroba, która mogła to powodować?Gdyby to była choroba, może udałoby się go uratować? Gdyby to była choroba…
Mężczyzna zdjął spodnie i bokserki. Zamknąłem oczy. Wiedziałem co zrobi. Zawsze ten sam schemat?
-Otwórz buzię dziweczko. Mam dla ciebie zabawkę.
Wredny śmiech dotarł do moich uszu, gdy skończył mówić.
-No otwieraj! – poczułem szarpnięcie za włosy w tył. Zrobiłem co kazał i prawie natychmiast poczułem w ustach coś dużego. Zacisnąłem oczy jeszcze mocniej. Za nic nie chciałem widzieć tego jakże żałosnego obrazu, jakim byłem ja w tej chwili. Mój ojciec szarpiąc mnie wciąż za włosy poruszał moją głową w przód i w tył. Jęczałem, błagałem o litość, a moja twarz była cała mokra od łez. Bałem się.
Gdyby nie to, że mnie trzymał upadłbym po ciosie w splot słoneczny. Gdy uznał, że już mu starczy wyjął członka z moich ust. Zdarł ze mnie ubranie i wszedł jednym ruchem. To, co wtedy zrobiłem to już nie był krzyk. To był wrzask mrożący krew w żyłach i rozdzierający duszę na pół, ale on raczej nie miał duszy. Kierowały nim tylko dzikie żądze. Nie dał mi ani chwili od razu zaczynając szybko się poruszać. Gorzkie łzy zaczęły spływać po mojej twarzy jeszcze obficiej. Jego ruchy sprawiały mi ból wręcz niemożliwy do wytrzymania. Rzuciłem się rozpaczliwie do przodu, marząc, żeby to się już skończyło. Prosiłem, żeby ten wszechogarniający mnie ból już się skończył. Płakałem żałośnie nie mogąc nic zrobić. Gdy moja nadzieja na to, że może tym razem się zlituje zgasła, przestałem się szarpać. Łkałem starając się jak najmniej ruszać.
Mamo, przepraszam, że byłem dla ciebie taki niedobry. Proszę, wróć, pomóż mi. Nie każ mnie w taki sposób. Pomóż mi…
-Co, dziweczko, podoba się, haa?
Nie zareagowałem. Nieważne co powiem, on i tak teraz…
Wrzasnąłem.
…przyspieszy. Zawsze po tym pytaniu to robił. Krzyczałem. Nie mogłem się ruszyć. Chciałem zginąć. Umrzeć, żeby nigdy więcej nie musieć tego powtarzać.
Znowu krzyknąłem, gdy wszedł we mnie cały jednym ruchem, aż do samego końca.Poczułem ten obrzydliwy zapach lepkiej i białej substancji, która powoli zemnie wypływała. Wyszedł ze mnie i znowu kopnął mnie w brzuch, aż przeturlałem się do ściany. Nie miałem sił, żeby zrobić cokolwiek. Znowu to zrobił. Znowu się na mnie wyładował i znowu zrobił ze mnie swoją dziweczkę, ale… czy ja właśnie taki nie byłem? To był mój los. Umrę w ten sposób.
Poniżony.
Pobity.
Zgwałcony.
Nienawidzę siebie za to, że jestem taki słaby.
Podszedł do mnie i uklęknął. Chwycił mnie za włosy ciągnąc mnie boleśnie do góry. Zbliżył swoje usta do mojego ucha.
-Dziwka.
Puścił mnie, a ja z powrotem upadłem. Kopnął mnie jeszcze kilka razy śmiejąc się szyderczo. Zacząłem się dusić przez ciecz, którą miałem w gardle.Odkaszlnąłem. Krew. Ciekła mi z ust i jeszcze kilku miejsc na ciele. Usłyszałem trzaskanie drzwiami i zostałem sam.
Nie chciałem taki być. Moim marzeniem było od tego uciec. Chciałem żyć normalnie, móc się bawić, chodzić do szkoły, zaprzyjaźnić się. Chciałem, żeby ktoś mi pomógł. Czemu on mi to robił? Był moim ojcem. Ojcem do cholery! Przecież… byłem jego synem. Czy on naprawdę nie ma duszy albo serca, które by się nade mną zlitowało…? Rodzice powinni kochać swoje dzieci. Tacy są. Kochający. Nie robią swoim dzieciom takich rzeczy. To jest nienormalne… Czemu Bóg pozwalał, żeby komuś działa się krzywda? Czyżby on też mnie nie kochał...?
Pomocy.

Mamo…

----------------------------------
Dość krótkie, ale czekam na komentarze. W tym rozdziale był gwałt z myślą o kilku osobach ^^ Oni wiedzą <3