wtorek, 20 listopada 2012

~CHAPTER 6~ "Bo porozwalam ci szklanki."

~CHAPTER 6~

"Bo porozwalam ci szklanki."


Chcę podziękować wszystkim za komentarze. Naprawdę ^^ I zdradzę wam, że w następnym rozdziale usłyszymy naszego "Małego" mistrza (przynajmniej w wyobraźni, tak jak ja xD).
-----------------------------------------------------

Otworzyłem delikatnie oczy. Było mi wygodnie jak jeszcze nigdy. Było mi ciepło, czułem się bezpiecznie. Zamknąłem oczy. Nie chciałem się budzić. Nagle dotarły do mnie wydarzenia z ostatniej nocy. Szybko podniosłem głowę i otworzyłem oczy. Siedziałem u Reity na kolanach, a raczej leżałem. Opierał się o ścianę. Wciąż spał. Stłumiłem krzyk i znieruchomiałem. Nie, nie chciałem go obudzić. Gdyby to był ktoś inny, to wziąłbym swoje rzeczy i zwiał najszybciej jak bym umiał, ale z nim tak nie postąpiłem. Spojrzałem na niego. Czy on... Trzymał mnie tak całą noc?Chwyciłem go lekko za nadgarstki i zabrałem jego ręce z moich pleców. Zadrżałem. Nie obudził się. Wstałem z jego kolan i usiadłem obok na łóżku. Znów zadrżałem. Zrobiło mi się zimno.
— Takanori? — usłyszałem szept Akiry.
Nie ruszyłem się. Za to on przytulił mnie od tyłu obejmując mnie w pasie. Szybko się uwolniłem i stanąłem kilka kroków od niego sparaliżowany i odwróciłem wzrok. Nie chciałem, żeby na mnie patrzył. Nie chciałem, żeby mnie dotykał. A może...? A może jednak chciałem? Tylko... się bałem? Czułem się zażenowany. W końcu był jedyną osobą, która wiedziała.
— Takanori, boisz się mnie?
Nie odpowiedziałem. Czy się bałem? Nie wiem. Nie byłem pewien.
— Nie bój się. Nic ci nie zrobię. I nie zamierzam też nikomu powiedzieć, chyba, że ty mnie o to poprosisz.
Mogę mu ufać? Chyba tak... Czułem się źle. Powiedziałem tylko jemu. Obarczyłem go swoimi problemami. Ale... to było tylko w przypływie chwili. W strachu. Normalnie nie powiedziałbym mu. A teraz on ma taki głos... Troskliwy? Tak... Chyba tak.
— Wiem, że teraz będzie ci trudno, ale spróbuj mi zaufać i nie bój się mnie. Możesz to nawet ignorować. Udawać, że nic nie wiem. Ja nikomu nie powiem.
— Nie umiem udawać, że nic nie wiem — mój głos był zachrypnięty od wczorajszego płaczu.
— To nie udawaj. Słuchaj, naprawdę mnie się nie musisz bać — złapał mnie lekko za podbródek, odwrócił moją głowę w swoją stronę i uśmiechnął się. Sparaliżowało mnie. Puścił mnie powoli.
— W sumie... to ja jeszcze nie widziałem jak się uśmiechasz. Tak naprawdę. Uśmiechniesz się?
Popatrzyłem na niego jak na idiotę.
— No, uśmiechnij się. Pleeease.
O Boże... Nie żeby jakoś mi to przeszkadzało, ale ten łamany angielski... Gdy to mówił, miał taki miły wyraz twarzy. Serio nie mogłem go rozgryźć bo raz był obojętny, raz poważny, a teraz gada o takich pierdołach. Kouyou, z kim ty się zakumplowałeś...
— Widzę, że nie dasz rady. Dobra, to ja idę zrobić śniadanie, a ty się ubierz.
— Mhm. Okey...
Poszedłem do łazienki, a on do kuchni. Ubrałem się, umyłem i jako tako ogarnąłem włosy. W sumie... Każdy z chłopaków z zespołu miał jakiś fajny image. Weźmy na przykład takiego Uruhę. Nie wyglądał jak osoba, którą na co dzień można spotkać na ulicy. Był oryginalny, jak każdy z nich. A już szczególnie Reita z tą bandaną na nosie. Ale przynajmniej zdjął ją na noc. I jeszcze nie założył. Sukces? Wyszedłem z łazienki i udałem się do kuchni. Całe pomieszczenie w dymie... Szybko otworzyłem okno.
— Re-Reita? Co ty...?
— Uhm... Sumimasen*, Takanori. Chciałem... zrobić jajecznicę, ale... ją spaliłem.
Blondyn stał z zakłopotaną miną na środku pomieszczenia. Był cały brudny.
— Nie... Nic nie szkodzi. Posprzątam, a ty idź się umyć i ubrać.
— No nie, ja tu posprzątam. Ty co najwyżej możesz mi pomóc.
Zabraliśmy się za sprzątanie. Zeszło nam na tym kilkanaście minut.
— Więc chyba zjemy śniadanie gdzieś na mieście... — zaczął Reita.
— Zaraz coś zrobię. Idź się umyć i ubrać — przerwałem mu.
Akira posłusznie wstał i udał się do łazienki. A mi co zostało? Zrobić śniadanie. No dobra. To będę robił za kucharza.
GODZINĘ PÓŹNIEJ

— Reita, wychodzisz już?
— Tak, tak, już idę — usłyszałem zza drzwi łazienki.
Wyszedł w końcu umyty, ubrany i delikatnie pomalowany. Fajnie wyglądał. Wszedł do kuchni i stanął jak wryty. Szok w oczach i rozdziawione usta. Ojjj...?
— Ta-ka-no-ri, jak ty to zrobiłeś?
Widziałem, jak Rei wodzi wzrokiem po stole, a potem przenosi go na mnie. Boże, czy on sushi zrobić nie umie? A nie... Nie umie. Ale to nie jest wielka rzecz.
— Ty... Sam to zrobiłeś? Przecież to wygląda i pewnie smakuje jak w tych wszystkich programach o gotowaniu.
— Ke? No nie, przesadzasz, Rei...
— Po pierwsze, nie przesadzam, bo to sushi wygląda przepysznie, a po drugie... Dlaczego "Rei"?
— Etto... — zmieszałem się. Czemu musiałem powiedzieć to na głos? — Bo...
— Hey, spoko. Możesz mnie tak nazywać, jeśli chcesz.
Zmierzwił mi włosy i uśmiechnął się. Strąciłem lekko jego rękę.
— Dobra, już dobra. Jedzmy, mistrzu sushi — rzekł, po czym usiedliśmy do stołu.
— Itadakimasu.
— Itadakimasu.**
Zjedliśmy w ciszy. Dawno tak dobrze nie jadłem.
— Jakie to pyyyszne — uśmiechał się Akira. — Zostajesz moim osobistym kucharzem.
— C-co? Ja? Przesadzasz... — speszyłem się.
— Wcale nie. Gotujesz lepiej od Kaia.
— Nie, na pewno nie. Co ja się tam mogę znać? Tylko tyle co od mamy umiem. To nie filozofia.
— Ale i tak świetnie.
— Phi.
— No dobra, to zbieramy się?
— Zbieramy? Gdzie?
— Do studia, pamiętasz? — zaśmiał się. — Jesteśmy muzykami.
— To znaczy... Tak, pamiętam. Przepraszam.
— Hey, Takanori, znasz kogoś, kto dobrze śpiewa?
— Ke? Nie...
Mierzył mnie wzrokiem przez chwilę.
— A ty?
— Co ja? Ja nie śpiewam.
— A chcesz spróbować?
Czemu on też się uparł na ten śpiew? Zupełnie jak Uruha.
— A dla mnie?
— Pomarzyć.
Przestań mnie już męczyć, proszę.
— Ale masz taki fajny głos. Chcę usłyszeć jak śpiewasz.
— Przestań. Porozwalam ci szklanki.
Odczep się.
— Umiesz rozwalać szklanki? Śpiewasz tak wysoko? — był rozpromieniony.
— Nie! Rei! To miało znaczyć, że nie umiem! Możesz przestać?
— Dobra, jak chcesz. Ale i tak cię jeszcze zmuszę.
Zapowiadał się ciężki dzień. Jeśli reszta tego towarzystwa się dowie, to mam przeczucie, że nie pożyję długo. Uśmiechnąłem się w duchu. A może jednak warto się przełamać...?
--------------------
* Sumimasen. — Przepraszam.
** Itadakimasu. — Smacznego.

7 komentarzy:

  1. zakochałam się w tym! Świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! Chcę więcej... Będzie fajnie. Ja to wiem xD

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie znowu przegapiłam to, że dodałaś! :) Co mogę powiedzieć... mam nadzieję, że Ruki te szklanki jak najszybciej porozwala tym swoim głosem :):):) Czekam na ciąg dalszy - baaardzo niecierpliwie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebiście piszesz ! Kocham to ! :D
    Tak tak czekam na dalszy ciąg. Śledzę od początku ... :D'
    <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, jakie to było fajne :) prawie cały czas uśmiechałam się, rozczulona zachowaniem Reity :) i w dodatku Ruki, w którym coś pękło i zaczyna się powoli przełamywać <3 naprawdę, dziękuję Ci za tą historię. Pozdrawiam i czekam na te 'porozwalane szklanki' :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja ci zazdroszcze ze umiesz tak pisac!!!
    ;]]]]]]

    OdpowiedzUsuń
  7. Aiden vel Ai-chan31 lipca 2013 12:06

    Rozdział był: miły, sympatyczny, przyjazny, przyjemny, słodki, uroczy, sprawiający, że cukier się z gęby sypie ^^. Jeszcze wymieniać? Chyba nie muszę ;). Bo ta atmosfera ciepła, delikatności i lekkiej sielanki mówi sama za siebie ;D.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za to, że komentujecie ;3 Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak ja to uwielbiam ;3 One mnie naprawdę napędzają, szczególnie jak w jeden dzień pojawia się ich ponad dziesięć, bo tak też się zdarzało ;D