wtorek, 20 listopada 2012

~CHAPTER 1~ "Bo tak to się zaczyna"

~CHAPTER 1~

 "Bo tak to się zaczyna"


Wziąłem plecak i spakowałem do niego kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Wiedziałem, że nie mogę tu zostać ani chwili dłużej. Nie wytrzymałbym tego. Wyszedłem przez okno. Oddalając się od miejsca, które do tej pory nazywałem domem, ani razu nie obejrzałem się za siebie.

DWA LATA PÓŹNIEJ


Tokyo. Piękne miasto. Duże, ruchliwe.Zmierzałem w kierunku centrum. Spojrzałem na kartkę w mojej dłoni. Była już zżółkła, ale miałem nadzieję, że pod adresem na niej zapisanym dalej mieszka jedyna osoba, do której teraz mogłem się udać. Na ramieniu miałem zarzucony wciąż ten sam plecak. Otrząsnąłem się, nie mogę sobie znów tego przypominać. Doszedłem do wysokiego bloku i wszedłem na klatkę. Nacisnąłem guzik windy. Usłyszałem zgrzyt... i nic. Widocznie zepsuta. Trudno. Przespaceruję się na to szóste piętro. Chyba mam całkiem dobrą kondycję. Ech... Okey, weź się w garść, Takanori. Stanąłem pod numerem dwadzieścia siedem i zadzwoniłem. Nic. Zadzwoniłem jeszcze raz. Kurde, Kouyou, nie rób mi tego. Jeśli się przeprowadziłeś to skopię ci dupę. Po następnej próbie usłyszałem kroki i ktoś łaskawie otworzył drzwi. Wyższy ode mnie facet. Miał czarne, półdługie włosy, kolczyk w wardze i wyglądał jakby dopiero wstał z łóżka. Spojrzał na mnie z niechęcią. To nie był Kouyou. Moje serce zadrżało.  
— Słucham? — odezwał się.
— Przepraszam... Szukam mojego kuzyna. Nazywa się Kouyou Takashima.
Mężczyzna spojrzał na mnie zaciekawiony.
— Poczekaj chwilę...
Kazał mi wejść i zniknął w głębi mieszkania. Wszedłem i zamknąłem drzwi.Spojrzałem na duże lustro, które było jedyną ozdobą w pustym przedpokoju. Zmieniłem się. Miałem ponad sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, blond włosy do szyi i ciemnobrązowe oczy. Liczyłem sobie siedemnaście lat, a wyglądałem jak dziecko. Rozejrzałem się dookoła. Wszędzie stały kartony z rzeczami. Czyżby przeprowadzka? Zobaczyłem czarnowłosego,a obok niego wyższego blondyna. Czy to...?
— TAKANORI! — krzyknął blondyn na mój widok. Tak, to zdecydowanie był Kouyou. — Taka-chan! —rzucił się na mnie i przytulił do siebie, chociaż zaliczyłbym to raczej do próby uduszenia. 
— Kouyou... Puść mnie... — tylko tyle zdołałem wykrztusić. On przy mnie był olbrzymem. Puścił mnie, ale wciąż czułem na sobie jego wzrok.
— Gdzie ty byłeś, Taka-chan? Co się z tobą działo? Nie wiesz nawet, jak ja się martwiłem kiedy zniknąłeś... — świdrował mnie tym swoim spojrzeniem skrzywdzonego dziecka. Tak tego nie lubiłem... Czułem się tak jakby on znał każdy mroczny szczegół mojej duszy. Wzdrygnąłem się i odwróciłem wzrok. Spojrzałem na drugiego mężczyznę.Ten też się na mnie patrzył, ale inaczej. Jakby był ciekawy i...zazdrosny? Tak, to było dobre określenie. Kouyou poczochrał mi włosy i uśmiechnął się troskliwie.
— Przepraszam, Taka-chan, gdzie moje maniery? — Znów uśmiech. — Wejdź. A tak poza tym, to przedstawiam ci Yuu Shiroyama, uprzejmie mianowanym przeze mnie Aoi.
Teraz ja się uśmiechnąłem i podałem przedstawionemu rękę.
— Takanori Matsumoto —przedstawiłem się.
— Mów mi Aoi.
Uścisnęliśmy sobie dłonie, a Aoi znowu się odezwał:
— Nie chcę przeszkadzać, ale Uru...Musimy się zbierać i jechać do studia.
Nie wiem czemu czarnowłosy nazwał mojego kuzyna Uru, ale cóż... nieważne. Ten zamyślił się i widocznie zasmucił.
— Aoi, a nie możemy dzisiaj odwołać próby?
— Myślisz, że Kai nam pozwoli?Wątpię.
Zacząłem się zastanawiać. Przecież to są dorośli ludzie. Pewnie mają jakąś pracę, a ja im najzwyczajniej w świecie przeszkadzam. Poczułem się źle.Świetnie... Jak świat się dowie, to stwierdzą, że mam psychikę niestabilnej uczuciowo smarkuli, która płacze, bo kocha Justinka. Ble. Ale serio, źle się czułem. Nie chciałem im przeszkadzać.
— Um... Kouyou, jeśli przeszkadzam to wiesz... Bo, szczerze mówiąc, nawet o tym nie pomyślałem...
Wodziłem wzrokiem po przedpokoju.Czułem się głupio.
— Taka-chan, co ty gadasz? Chłopie! Nie widziałem cię siedem lat, a ty mi chcesz wmówić, że mi przeszkadzasz?
I znowu świdrował mnie tym swoim spojrzeniem. Nagle Aoi położył mu rękę na ramieniu.
— Uru... Nie wiem co się stało te siedem lat temu, ale Takanori wygląda jakby nie chciał o tym mówić. Może daj mu na razie spokój, hmm? Chodź, jedźmy do studia. Weźmiemy go ze sobą, nie pomyślałeś o tym? 
Kouyou przez chwilę się zastanawiał,po czym uśmiechnął się.
— Tak, masz rację, Aoi. Weźmy go.

8 komentarzy:

  1. Fajnie się zapowiada

    OdpowiedzUsuń
  2. Am czytajac to muszem stwierdzic ze wiele erotyki mi to przypomina xDDD... amm biedny z ciebie chłopczyczek dziwne taki facet a zachowuje sie jak dziewczynka xD a bibiera lubi nie no foch po całej lini... Ciekawe co bedzie dalej ale czemu nie ma tam erotycznych kobiet !! znow foch po całości

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetne zaczęcie. Nie mogę się doczekać kiedy przeczytam resztę. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. No ,no ciekawie się zapowiada ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. no na prawdę fajne ;3 lece dale czytać ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. No no. Początek bardzo ciekawy, a na mojej twarzy zawitał uśmiech...
    Serio, serio. Bardzo mi się podoba i jestem strasznie ciekawa xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Aiden vel Ai-chan31 lipca 2013 11:22

    Zapowiada się naprawdę ciekawie ;). Mówiłem już, że kocham Twoje porównania xD? No to lecim na Szczecin obserwować, jak Ruki ratuje świat.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się pięknie...
    ~Manson

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za to, że komentujecie ;3 Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak ja to uwielbiam ;3 One mnie naprawdę napędzają, szczególnie jak w jeden dzień pojawia się ich ponad dziesięć, bo tak też się zdarzało ;D